Zrobię wszystko, by dożyć

– Każde prawdziwe spotkanie wyzwala nowe siły – noszę w głowie słowa siostry Michaeli Rak. Niedawno przy założonym przez nią w Wilnie hospicjum zatrzymał się podczas swojej pielgrzymki papież. Zdjęcie z jego spotkania z chorymi obiegło europejskie media.

Hospicjum to miejsce spotkania nie tylko z drugim człowiekiem. Tym potrzebującym wsparcia i tym, który go daje. To nieustanne spotykanie się z Bogiem przez śmierć, która tutaj jest realną częścią życia. Kiedy pytam posługujących przy chorych, czy boją się śmierci, mówią, że coraz mniej. Rolandas – wolontariusz – pomaga jako kierowca, kiedy pracownicy hospicjum muszą jechać na wizyty domowe. Zaczął częściej zaglądać do budynku przy ulicy Na Rossie 4 od czasu, gdy odeszła tu jego mama. – Wtedy poznałem hospicjum od wewnątrz. Praca tutaj zmieniła moje spojrzenie na życie, kiedy zobaczyłem tak wiele momentów odchodzenia. Zdałem sobie sprawę, że właśnie tu poznaję rzeczywisty świat, w którym ludzie w końcu muszą się pożegnać z życiem. Tu dotarła do mnie prawda, że każdy z nas prędzej czy później odejdzie – mówi. Przyznaje, że gdy jego wiara słabnie, zaczyna bać się śmierci. – Nie lękam się jej, kiedy jestem wzmocniony modlitwą, Mszą św., sakramentami i pracą w hospicjum – wylicza. Często powtarza Annie – pielęgniarce: „Ania, ty nie musisz bać się śmierci, bo jak pójdziesz na drugi świat, tam będzie na ciebie czekać taka kompania tych, których tam odprowadziłaś”.

Nagie nogi

– Przepraszam – kawa czy herbata? A do blinów proszę dodać śmietany, a nawet miodu, bo tak lepiej smakują – siostra Michaela dba, by każdy wyszedł stąd posilony nie tylko smakowitościami kulinarnymi, ale przede wszystkim nadzieją. W świetlicy, służącej za jadalnię, rzuca się w oczy rzeźba leżącego Jezusa. Siostra informuje, że został wykonany z wosku i parafiny przez Annę – artystkę z Warszawy, która w lipcu wstąpiła do Karmelu. – Bardzo chciała, żeby ta figura trafiła właśnie tutaj, bo jest w niej pokazane piękno Boga, który traci urodę, zostaje odarty ze wszystkiego. Leży zdjęty z krzyża, a Jego głowa i ręka wtapiają się w ziemię. Nie ma już twarzy, stracił ją, ale właśnie w tym momencie odzyskał ją człowiek, za którego oddał życie. Rzeźbiarka chciała, żeby ta figura znalazła się w miejscu, gdzie ludzie, będący do tej pory w biegu, nagle z powodu choroby musieli się zatrzymać i zostali odarci z szat, z piękna. Młodzi chorzy, w wieku Chrystusa, leżą u nas nadzy i trzeba się nimi opiekować – mówi siostra. Przyznaje, że wypomniała artystce, że ma zastrzeżenia do jej dzieła. – Czemu od razu zwracamy uwagę na leżące bezwładnie nagie nogi Jezusa? – zapytała ją. – A co? Jak Jezusa z krzyża zdejmowali, to był ubrany w garnitur? – usłyszała odpowiedź.

Łzy i różaniec

– Wszystko dokonało się podczas modlitwy w naszej kaplicy, kiedy dowiedziałam się, że papież Franciszek przyjedzie do krajów nadbałtyckich – opowiada siostra Michaela. – Tam postanowiliśmy, że poprzedzimy jego pielgrzymkę na Litwę dziewięciodniową nowenną ze wszystkich części Różańca. Wspólnie z chorymi zaprosiliśmy do niej pracowników i podopiecznych różnych placówek medycznych z całej Litwy. Pracowników szpitala z oddziałem paliatywnym w Kownie, pracowników hospicjum domowego w Olicie, personel medyczny i psychologiczny z Szawli i Poniewieża, udzielający profesjonalnej pomocy terminalnie chorym. Każdego dnia o 15.00 łączyliśmy się, odmawiając Różaniec. Chorzy sami zaproponowali, że z żółtej linki zrobią 50-metrowy różaniec i przekażą go Ojcu Świętemu. Wykonali go wspólnie z naszymi pracownikami, wolontariuszami i rodzinami. Jest bardzo prosty, jak proste jest życie. Każde ziarenko jest inne, jak inne jest życie każdego z nas. Wielu chorych, którzy go robili, już przebywa po drugiej stronie. Pan Antoni też wykonał swoją część różańca. Jedno ziarenko powstało również dzięki jeszcze słabszemu od niego choremu, który nie może mówić z powodu raka. Kiedy wczoraj zadałam mu pytanie, czy czuje się szczęśliwy po spotkaniu z papieżem, zobaczyłam, jak z jego oczu zaczęły płynąć radosne łzy – mówi siostra. – Tę radość potwierdziła towarzysząca mu żona.

Pieniądze na cukierki

– W imieniu tych wszystkich, którzy się zgromadzili na wzgórzu hospicyjnym, czułam wielką wdzięczność wobec Pana Boga, że doszło do tego spotkania – mówi siostra Michaela. – Dziękowałam Mu, że wzgórze nie było puste, ale wypełnione chorymi, ich rodzinami i uczniami wielu szkół, którzy nas wspierają. Młodzież z własnej inicjatywy organizuje przeróżne akcje, dzięki którym gromadzimy pieniądze na budowę hospicjum dla dzieci – opowiada. Dowody, że są potrzebni, siostra otrzymuje często od tych, którzy, wydawałoby się, nie mają im co ofiarować. Niedawno podeszła do niej mała dziewczynka i podarowała jej na budowę hospicjum 2 euro, czyli wszystkie swoje pieniądze, które zbierała na cukierki. Anna – pielęgniarka – przyznaje, że każda wizyta domowa u chorego jest inna. Jeździ z pielęgniarkami i lekarzami do potrzebujących w promieniu 100 km od Wilna. – Nie wiemy, w jakim stanie jest cierpiący, jak zareaguje jego rodzina. Na ogół wszyscy przyjmują nas serdecznie. Często są pozostawieni ze swoją chorobą sami, lekarze nie chcą ich kierować do szpitali. Jesteśmy, jak sami mówią, ich ostatnią nadzieją. Ja chyba już się śmierci nie boję – uśmiecha się. – Myślę, że to dlatego, iż chorzy mówią, że po drugiej stronie będzie lepiej – mówi. Pielęgniarka Rita pomaga w hospicjum od roku. – Pacjenci na nas czekają i cieszą się, gdy przychodzimy. Najtrudniejsze w mojej pracy jest to, że zaprzyjaźniasz się z chorym, z jego rodziną, a tu nagle on odchodzi i chce ci się płakać. Pamiętam chorego, który nie bał się momentu odejścia, ale prosił nas, żebyśmy to dobro, ciepło, miłość przekazywali innym chorym. Dzięki niemu wiem, że każde spotkanie jest ważne.•

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg