Chodząca miłość

Rzucił wszystko, żeby oddać życie osobom niepełnosprawnym umysłowo. W wieku 90 lat odszedł do domu Ojca Jean Vanier.

W swoim ostatnim orędziu napisał: „Czuję głęboki pokój i zaufanie, nie wiem, jaka będzie moja przyszłość, ale Bóg jest dobry i cokolwiek się stanie, będzie dobre”. Chociaż od wielu lat formalnie nie był liderem utworzonych przez siebie wspólnot, nie rezygnował z wygłaszania konferencji i rekolekcji. Dla członków L’Arche (Arki) oraz Wiary i Światła pozostawał największym autorytetem. – Biło od niego niesamowite ciepło, był jak chodząca miłość. Powtarzał nam, że kochać kogoś to znaczy być z nim i pokazywać mu, że jest tej miłości godny – mówi GN Barbara Wójcik, dyrektor krajowy L’Arche w Polsce.

Głos powołania

Urodzony w 1928 r. Jean był synem Georges’a Vaniera, późniejszego gubernatora generalnego Kanady. Zanim jego ojciec jako pierwszy francuskojęzyczny obywatel państwa objął to stanowisko, brał udział w walkach na froncie zachodnim w I wojnie światowej. Trzynastoletni Jean także zapragnął zostać żołnierzem. Kiedy podzielił się z rodzicami pomysłem wstąpienia do Szkoły Marynarki Wojennej w Anglii, spotkał się ze sprzeciwem. Ojciec jednak szybko zmienił zdanie. – Powiedział mu krótko: „Ufam ci”. Te słowa niosły go przez całe życie, dawały mu oparcie i wiarę w siebie. Jean, opowiadając nam tę historię, tłumaczył, że człowiekowi trzeba dać wolność w decydowaniu o sobie, umożliwić pójście za głosem powołania – mówi B. Wójcik.

Dziewięć lat później Jean, który miał już za sobą służbę na jednym z brytyjskich lotniskowców, zrezygnował z kariery oficerskiej i rozpoczął studia w Instytucie Katolickim w Paryżu. Zgłębiał teologię i filozofię, pisał doktorat na temat Arystotelesa. W pewnym momencie spotkał o. Tomasza Philippe’a. Dominikanin był kapelanem w zakładzie dla osób z upośledzeniem w Trosly-Breuil. – To on zainspirował Jeana do stworzenia wspólnoty, w której byłoby miejsce dla osób z niepełnosprawnością intelektualną – mówi Aleksandra Nawrocka, od ponad 30 lat związana z L’Arche w Poznaniu.

W 1964 r. Jean porzucił karierę naukową i przeprowadził się do miejscowości, w której pracował o. Philippe. W niewielkim domu utworzył pierwszą wspólnotę, do której należało dwóch upośledzonych mężczyzn: Raphael Sim i Philippe Seux.

Praca i modlitwa

Otwierając kolejne domy, Jean Vanier zapewniał ich mieszkańcom profesjonalną opiekę medyczno-socjalną. Szybko zrozumiał jednak, że nie chodzi wyłącznie o pomoc najsłabszym. U niepełnosprawnych intelektualnie imponowały mu bezinteresowność, szczerość i głębokie wyczucie sacrum. Spostrzegł, że takie osoby mogą stać się mistrzami życia duchowego dla zdrowych asystentów. – Kiedy przyszłam do wspólnoty, zaczęłam inaczej patrzeć na siebie i na ludzi wokół. Wiele nauczyłam się o relacjach, znaczeniu miłości, jedności i pokoju – dzieli się A. Nawrocka. W domach L’Arche razem spożywa się posiłki, pracuje i modli, nie ma sztucznego podziału na opiekunów i podopiecznych.

Idea wspólnego życia opartego na partnerstwie i wymianie doświadczeń szybko rozprzestrzeniła się na cały świat. Obecnie w 38 państwach funkcjonują 154 wspólnoty. Ruch ma charakter ponadreligijny. Zdarza się, że w jednym domu mieszkają katolicy, protestanci i muzułmanie. – Jean był głęboko wierzący, ale jednocześnie otwarty na inne kultury. Dla niego bycie obok drugiej osoby, nawet zupełnie innej od niego, było bardzo ważne – mówi Agnieszka Karolak, dyrektor L’Arche we Wrocławiu, która ma za sobą trzyletni pobyt w domu wspólnoty w Kenii. Głównym zadaniem pracujących tam asystentów było dbanie o godność osób z niepełnosprawnością, ukazanie ich jako ludzi w pełnym tego słowa znaczeniu. – Charakter każdej misji zależy od specyfiki lokalnej. Nie ma gotowego wzorca, który można wdrożyć w każdych warunkach – dodaje pani dyrektor.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg