Dawid Pawlaczyk obudził się ze śpiączki, gdy jego ulubiony piłkarz Ronaldo strzelił gola. Żużlowiec Piotr Winiarz zareagował dopiero na dźwięk motoru. Bohaterowie książki "Wybudzenia" Katarzyna Pinkosz spotkali się w Domu Literatury.
Codzienność tylko z pozoru jest szara i nużąca. Nie trzeba pieniędzy, żeby ją ożywić, potrzeba czegoś więcej.
Od Mszy św. pod przewodnictwem bp. Wiesława Szlachetki rozpoczął się siódmy już Dzień Kobiet. Ta przewidziana tylko dla pań konferencja katolicka przyciąga każdorazowo kobiety w różnym wieku.
W ich przypadku metryka liczy się zupełnie inaczej. Według niej są dorośli, ale rzeczywistość każe prowadzić ich za rękę. Nierzadko umyć, nakarmić, ubrać.
- Oddanie dziecka do okna życia jest ostatecznością. Ale jest to na pewno rozwiązanie dużo lepsze niż śmietnik, gdzie, jak często informują media, można odnaleźć zwłoki noworodków - podkreśla ks. Janusz Steć, dyrektor gdańskiej Caritas.
– Są dzieci, które w wolnej chwili przychodzą do kaplicy, żeby się pomodlić. I chociaż nie potrafią grać na gitarze, biorą ją, brzdąkają i mówią, że grają piosenkę Panu Jezusowi – uśmiecha się kl. Szymon.
Zdarza się, że trafiają tu z jednym tobołkiem, wielkim brzuchem i brakiem nadziei na cokolwiek. W bezpiecznym schronisku uczą się, jak samodzielnie i normalnie żyć.
"Aborcja w obronie życia” to hasło XVII Manify - marszu zorganizowanego przez organizacje feministyczne z okazji Dnia Kobiet, który 6 marca przeszedł ulicami stolicy. Organizatorki przekonywały, że to właśnie prawo do aborcji chroni życie i kobiet, i dzieci.
Dla wielu dzieci to drugi dom. Tu czują się bezpiecznie, mogą liczyć na wsparcie i pomoc w każdej sytuacji.
– Poczułam się zaatakowana - mówi o kampanii na rzecz aborcji Ana Cáceres z Brazylii, która żyje z małogłowiem. Obawa przed tą chorobą stała się argumentem dla zwolenników zabijania poczętych dzieci.