– Nie mamy czasu rozczulać się nad sobą. Pan Bóg dał nam dziecko, teraz musimy być silni i robić dla niego wszystko z wiarą, nadzieją i miłością – mówią Dorota i Piotr Kaimowie.
W ich życiu zagościli aniołowie
– Nie chcemy narzekać. Opowiadamy tylko o naszej codzienności – zastrzegają. – Wiele osób pyta mnie, dlaczego tyle się uśmiecham. A przecież słońce świeci, Bóg dał nam kolejny dzień. Prawdą jest, że mamy z żoną codzienność rozpisaną na godziny. Niedziele nie różnią się od dni w tygodniu, ale jesteśmy razem i się kochamy – mówi Piotr. Przyznają, że czasem marzą o wyjściu we dwoje do kawiarni, albo o spotkaniu ze znajomymi. Ich całe życie kręci się wokół Wiktorii. Są tego świadomi, ale nie żałują, że tak jest. – Byliśmy i nadal jesteśmy bardzo zgodnym małżeństwem. Choroba Wiktorii jeszcze bardziej scementowała nasz związek – podkreśla Dorota. – Ludzie rozumieją naszą sytuację, ale większość z nich odsuwa się, dziękując w duchu, że ich to nie dotyczy. Chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że w każdej chwili mogą znaleźć się w podobnej sytuacji. Gdy przychodzi wylew, paraliż, to człowiek w jednej chwili staje się zależny od innych, przestaje być samowystarczalny – zauważa Piotr. I dopowiada, że od kilku lat spotykają aniołów. Jednym z nich jest Sabina Ledwig, która wspiera ich wraz z wolontariuszami z Iskierki Nadziei z Dobrzenia Wielkiego. – Są wokół nas ludzie, którzy chcą pomagać bezinteresownie – podkreślają. Choć zdarzają się sytuacje takie jak w ubiegłym roku, kiedy niemal w ostatniej chwili wycofał się sponsor turnusu delfinoterapii na Ukrainie. Musieli się zapożyczyć, żeby pojechać. Tak naprawdę ogromnie liczą na dobrą wolę ludzi.
Póki starczy sił
Mózg jest zagadką, a kiedy brakuje w nim połączeń, trzeba te nowe autostrady wypracować podczas rehabilitacji. – W ciągu roku potrzebnych jest kilka turnusów. Zapisaliśmy się do Fundacji „Zdążyć z pomocą”. Z otrzymanego 1 proc. podatku czy wpłat na nasze subkonto udaje się zakupić leki i pampersy, i, co najważniejsze, pojechać na jeden turnus. Ale to dla Wiktorii za mało. Widzimy, że im jest większa, tym trudniej. Nie będzie postępów bez ćwiczeń. Do tego państwo coraz bardziej obcina świadczenia dla Wiktorii. Nie pozostaje nam nic innego, jak szukać wsparcia gdzie indziej – mówi Dorota. Rzadko się podłamują, ale czasem zdarzają się cięższe dni. – Często brakuje nam snu. Od 14 lat przespaliśmy w całości tylko 7 nocy. Wiktoria po prostu mało śpi, a im jest bardziej zmęczona, tym trudniej jej zasnąć – przyznają, podkreślając, że dopóki będą mieli siły, będą się nią opiekować. – Wielką radością jest dla nas to, że Wiktoria przyjęła Pana Jezusa do swojego serca. Przed dwoma laty ksiądz proboszcz udzielił jej I Komunii św. w kościele parafialnym w Głuchołazach. Obchodziliśmy wtedy naszą 20. rocznicę ślubu – wspominają. – Chcieliśmy, by Pan Jezus był w jej sercu i działał w niej tak, jak On to widzi – mówi Dorota.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |