Małżeństwo z Wrocławia - Agnieszka i Mateusz Waligórowie - na rowerze przemierzyli tysiące kilometrów. Wrócili z jednej wyprawy w Ameryce Południowej, by przygotować się do realizacji wręcz karkołomnego wyzwania - przemierzenia trzech australijskich pustyń.
Sakramenty i numer telefonu
Podstawowym miejscem zakwaterowania podróżników był namiot. Agnieszka zwraca jednak uwagę, że korzystali z każdej możliwości noclegu w lepszych warunkach. – Często przyjmowali nas ludzie, których spotykaliśmy po drodze, korzystaliśmy również z forum Couchsurfing (strona internetowa, na której można znaleźć użytkowników oferujących nocleg we własnym domu czy mieszkaniu – przyp. K.B.) – tłumaczy. Dużym wsparciem dla młodego małżeństwa były również miejscowe parafie i polscy misjonarze. – Jeszcze przed wyjazdem do Buenos Aires napisaliśmy maila do o. Jerzego Twaroga, bernardyna z Polskiej Misji Katolickiej. Spotkaliśmy się z wielką życzliwością. Odebrał nas z lotniska i okazał się dobrym doradcą – mówi Mateusz. Początkowe plany podróżników były ukierunkowane na Patagonię, jednak misjonarz zaproponował, by w pierwszej kolejności udali się na północ, do prowincji Misiones, gdzie mieszkają potomkowie polskich emigrantów i posługuje polski ksiądz, który miał im pokazać m.in. wodospady Iguazu.
Od rektora misji rowerzyści dostali też spis polskich duchownych pracujących w Argentynie, którzy mogli służyć pomocą podczas wyprawy. – W kilku przypadkach udało nam się z tych kontaktów skorzystać – dodaje. Przyznaje jednocześnie, że to były jedyne okazje do tego, by mogli przystąpić do sakramentu pokuty. – Nie mówiliśmy tak dobrze po hiszpańsku, by móc się wyspowiadać. Dzięki polskim księżom mieliśmy taką szansę – tłumaczy. Miejscowa ludność zwracała zwykle uwagę na przybyszów i zakładała, że nie mówią po hiszpańsku. – W jednej z mniejszych parafii przystępowaliśmy do Komunii. Wszyscy wierni słyszeli „Cuerpo de Cristo” (Ciało Chrystusa), a do nas kapłan zwrócił się po angielsku – wspomina Mateusz. Innym razem, gdy podróżnicy weszli do kościoła w La Paz, ktoś miejscowy ostrzegł ich groźnie, by nie robili zdjęć. Nie wziął pod uwagę, że mogli przyjść na Mszę św. – Inną historię opowiadał nam młody werbista, padre Mariusz. U niego w parafii podczas Eucharystii Pismo Święte czytają świeccy. Jeden z nich rozpoczął: „Czytanie z Księgi proroka Izajasza...” po czym odwrócił się i zapytał szeptem: „Padre, numery telefonów też mam czytać?”. Chodziło mu o „współrzędne” tekstu biblijnego (sigla – przyp. K.B.) – mówi ze śmiechem.
Sami ze sobą
Nasze plany w Ameryce Południowej kończyły się w Kolumbii i nie bardzo wiedzieliśmy, co chcemy robić dalej. Mieliśmy plan przemieszczenia się do Australii, ale nie było to realne ze względu na ograniczenia czasowe i finansowe – mówi Agnieszka. W międzyczasie Mateusz natrafił na informacje o międzynarodowym programie grantowym International Polartec Challenge, którego nagrodą było dofinansowanie wyprawy na Antypody. Podróżnicy zostali pierwszymi laureatami z Polski w 20-letniej historii tego konkursu.
– Zdecydowaliśmy się wrócić do kraju, by dobrze zaplanować naszą kolejną podróż. Taki wymóg stawiają przed nami organizatorzy programu – mówi Agnieszka. Przed rowerzystami stoi bowiem konkretne zadanie. Do przebycia jest w sumie 2 tys. km szlakiem wiodącym przez trzy pustynie w Australii Zachodniej. – Założeniem jest przejechanie tego odcinka bez wsparcia z zewnątrz. Na trasie musimy być samowystarczalni – tłumaczy Mateusz. Do tej pory, jako jedyny na świecie, bez wsparcia samochodów terenowych, dokonał tego Polak, Jakub Postrzygacz w 2005 r. – Szlak nosi nazwę Canning Stock Route i został wytyczono ok. 100 lat temu do przepędzania bydła z jednego krańca kontynentu na drugi. Szybko zaniechano tego pomysłu, bo większość bydła ze względu na ciężkie warunki zdechła – mówi Mateusz. Agnieszka natomiast dodaje, że poza celem sportowym przyświeca im jeszcze cel etnograficzny – kontakt z miejscową ludnością aborygeńską. – Współpracujemy z wrocławskim festiwalem „Brave”, więc mamy nadzieję, że z tej naszej wyprawy coś się jeszcze urodzi – dodaje Agnieszka. Ostatnie doniesienia z wyprawy młodych podróżników nie są jednak optymistyczne. Ogromne opady deszczu zamieniły szlak w drogę błotną i uniemożliwiły im dalszą jazdę. Agnieszka i Mateusz postanowili zawrócić.
Wirtualna podróż
Zachęcamy do odwiedzenia strony internetowej podróżników: www.nakrancach.pl, gdzie można poczytać więcej o ich południowo-amerykańskich przygodach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |