Czy można dobrze umrzeć?

W różny sposób odchodzimy z tego świata. Czasem nagle i niespodziewanie, innym razem 
po długiej chorobie. Czy da się 
do tego przygotować?


Po to są


Nie ma wątpliwości, że w przygotowaniu do śmierci pomagają sakramenty, czyli również kapłani. – Kiedy byłem w Ustce, zawołano mnie do chorego. Był już w ciężkim stanie – mówi ks. Grzegorz Szewczak. – Chory zaczął rozmowę od słów: „Wie ksiądz, chciałbym się pojednać z Bogiem, bo ostatni raz byłem u spowiedzi 35 lat temu. Powiedziałem wtedy Bogu, że Go zostawiam – koniec z Nim, z sakramentami, z Kościołem i z modlitwą”. Zrobiło mi się gorąco, bo ja właśnie kończyłem 35 lat – przyznaje kapłan. – Wtedy mnie olśniło – kiedy ten człowiek zdecydował się odejść od Boga, 100 km dalej Bóg powołał do życia człowieka, który za 35 lat miał go wyspowiadać przed śmiercią. Powiedziałem mu to. Jestem przekonany, że nasze spotkanie to wola Boża. A może odprawił kiedyś nabożeństwo 9 pierwszych piątków? – zastanawia się duszpasterz.


Ksiądz Piotr Subocz jako kapelan Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie spotyka się ze śmiercią na co dzień. – W pierwszy dzień mojej posługi w szpitalu zadzwonił do mnie ratownik i prosił, bym natychmiast przyszedł na oddział. Pobiegłem na onkologię. Zobaczyłem tam umierającego mężczyznę w wieku ok. 50 lat. Odmówiliśmy „Ojcze nasz”, odpuściłem grzechy, namaściłem i usiadłem, żeby wypisać pamiątkę – obrazek, który zawsze zostawiam chorym. W tym momencie zaczął konać. Pierwsza godzina pracy i już wiedziałem, po co tu jestem – opowiada kapelan. 


Chcemy żyć do końca


Miejscem, które najbardziej kojarzy się ze śmiercią, jest hospicjum. Wydaje się, że tam człowiek ma dużo czasu, by się na śmierć przygotować. 
– Dobra śmierć to ta spokojna. Nie da się do niej przygotować perfekcyjnie. Jeśli ktoś twierdzi, że ma wszystko pozałatwiane i jest gotowy, to nie jest to prawda. Taką mamy naturę, że do końca chcemy żyć – mówi Kamila Siudowska. 
Jej zdaniem ludzie nie potrafią rozmawiać o śmierci. – Śmierć jest tematem tabu. Ludzie boją się o niej mówić. Rodziny pacjentów często grają przed sobą. Czasem niepotrzebnie tracą energię na tę grę, bo pacjent musi zajmować się czymś, co jest zbędne, a mógłby pozałatwiać pewne rzeczy. Czasem umierający ludzie mają konkretne oczekiwania, np. gdy chodzi o pogrzeb, a nie mają z kim o tym porozmawiać – mówi. 


Towarzysze drogi


Klerycy koszalińskiego seminarium, którzy podczas wakacji byli na praktykach w hospicjum, zgodnie przyznają, że nauczyli się w tym miejscu przede wszystkim pokory. 
Dla kl. Konrada Kochańskiego spotkania z chorymi terminalnie i umierającymi były okazją do szukania odpowiedzi na pytania o jego własne życie.

– Kiedy się spotyka osobę, która ma całe życie za sobą, to nie rozmawia się o byle czym. Byłem świadkiem rozmów egzystencjalnych, które dla mnie były brzemienne w skutkach, bo ja też po nich musiałem ułożyć sobie, o co w moim życiu chodzi – wyjaśnia. – W tych wszystkich rozmowach utwierdzaliśmy pacjentów w wierze i nadziei, a oni nas w powołaniu. To była wzajemna pomoc.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg