Józek z lewego fotela

Kulę ziemską okrążył prawie 500 razy, ale będąc na emeryturze, wykonuje kolejne okrążenie. Iła i boeinga zamienił na małą „Natalię”.

Loty z marynarzami

Zaraz jednak przytacza inną historię, tym razem ze szczęśliwym zakończeniem. W trudnych warunkach lądował śmigłowcem Mi-2 w szpitalu w Ostrołęce. Matka chorego chłopca całowała go po nogach, dziękując mu w ten sposób za ocalenie życia dziecka. Liczyła się każda sekunda. Chłopczyk musiał być natychmiast operowany w innym szpitalu, bo miał guza w czaszce. Na początku lat 70. XX w. pan Józef przeszedł specjalne kursy i został pilotem w barwach naszego narodowego przewoźnika. Szybko został kapitanem i – jak to się mówi w środowisku lotników – przeszedł na lewy fotel. Sterował samolotem An-24. Potem przesiadł się na tupolewy, ale dookoła świata latał już za sterami Iła-62.

– Zwiedziłem niemal wszystkie zakątki naszej planety. To były loty czarterowe, wszędzie tam, gdzie cumowały statki dawnego przedsiębiorstwa połowów dalekomorskich – wspomina kapitan. Kiedy do LOT wchodziła zupełnie nowa era statków powietrznych, czyli amerykańskich boeingów zwanych przez pilotów „benkami”, wcale się nimi nie zachłysnął. – Iłami latałem po całym świecie, a „benek” operował tylko do Chicago i Nowego Jorku – śmieje się kapitan. Jednak nadszedł taki moment, kiedy i on usiadł w kokpicie modelu 767.

– Myślałem, że odejdę na emeryturę, ale zmieniły się przepisy i wiek pozwalał mi jeszcze na latanie tym transatlantykiem. Na jego pokładzie gościłem wiele znanych postaci, m.in. Adama Małysza, Lecha Wałęsę, Jana Nowaka-Jeziorańskiego. A abp. Głódzia zaprosiłem nawet do kokpitu, gdzie rozmawialiśmy kilka godzin – wspomina kpt. Wójtowicz. Wszystkie znane osobistości zawsze prosił o autografy, które przechowuje w specjalnym zeszycie. Bywało i tak, że postój w danym kraju trwał aż tydzień, czasami nawet w okresie świątecznym.

Upał na Boże Narodzenie

– Pamiętam, kiedy poleciałem do Tajlandii. W Bangkoku wspólnie z żoną i córkami urządziliśmy sobie święta. Na jakimś krzaczku przypominającym naszą sosnę zawiesiliśmy miniozdoby choinkowe. Ale mieliśmy radości z Bożego Narodzenia przy temperaturze ponad 30 stopni! – wspomina pilot. Najbliższe święta spędzi w swoim domu w Rabce. I, jak zawsze, zjedzie się cała rodzina z wnukami na czele.

Mimo dziadkowych obowiązków, organizuje spotkania pod hasłem „Moto i Loto”. Podczas jednego z nich zabrał swoich kolegów na lot z Nowego Targu do Rabki. – Było chyba z 30 maszyn. Jak ja zawracałem nad uzdrowiskiem, to ostatni dopiero startował z Nowego Targu – wspomina i zapewnia, że jak tylko Bóg pozwoli, latać będzie jeszcze długo. – To nasz nieformalny powietrzny ambasador – mówi Ewa Przybyło, burmistrz Rabki. Zapewne usłyszymy o nim jeszcze wiele i jeszcze niejedno odznaczenie zostanie mu przyznane.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| PASJE, RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg