Grzech wołający o pomstę do nieba ma się dobrze: przedsiębiorców niepłacących pensji jest w Polsce prawie tylu, co włamywaczy.
Nie wszyscy mają takie szczęście, jak górnicy z sosnowieckiej kopalni „Kazimierz-Juliusz”, którym udało się odzyskać zaległe pensje. Po sąsiedzku, na Górnym Śląsku, działa firma informatyczna, która zalega swoim pracownikom wypłaty o łącznej wartości 1 mln zł. Z kolei na Dolnym Śląsku sprzątaczki zatrudnione w jednej z firm od miesięcy nie mogą doprosić się zaległych pensji – sprawa trafiła już do sądu pracy. A to tylko wybrane przypadki, których jest znacznie więcej: w pierwszym półroczu tego roku Państwowa Inspekcja Pracy stwierdziła, że pracodawcy nie wypłacili pensji ponad 48 tys. pracownikom, na łączną kwotę 91 mln zł. W całym ubiegłym roku liczba przypadków niewypłacenia wynagrodzenia wyniosła prawie tyle samo, co kradzieży z włamaniem (116 tys. wobec 118 tys.). W rzeczywistości oszustów płacowych może być znacznie więcej niż włamywaczy, bo mowa tu tylko o tych sytuacjach, które wykazały kontrole. Wtargnięcie do mieszkania i kradzież zazwyczaj zgłasza się na policji – brak wypłaty wielu ludzi często przeczekuje, licząc na to, że w końcu dostaną zaległe pieniądze. Dla większości pracowników nie jest to jednak tylko irytująca niedogodność, ale sprawa decydująca o być albo nie być. – Nawet jeśli pracodawca spóźnia się kilka dni, a takich przypadków jest sporo, to dla kogoś, kto żyje od pierwszego do pierwszego, oznacza to duży problem – tłumaczy w rozmowie z GN doradca prawny Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Jarosław Przęczek. Ale zdarzają się także inne przypadki, gdy pracownicy miesiącami czekają na należne im pieniądze. I nie dostają ich w ogóle.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |