Do szpitala przychodzi Jezus. Przyjmuje Go Adam. Zaraz po nim Natalka. Tata delikatnie nasączonym wacikiem zwilża jej podniebienie. Opłatek w końcu się rozpuści. Zostanie tylko On.
Ulubioną czytanką Natalki jest „Biblia dla dzieci”. I to fragmenty od modlitwy w Ogrójcu, cała męka Pana Jezusa, aż do śmierci na krzyżu. – Ona zawsze chciała, żeby jej to czytać – mówi Adam Miozga z Katowic, mąż Ani, tata 10-letniej Weroniki, 8-letniej Natalki, 5-letniej Emilki i 2-miesięcznego Tobiasza.
Twój Jacuś
Natalka bardzo lubi też konfesjonał. – Byliśmy raz w piątek u spowiedzi, pewnie był to pierwszy piątek miesiąca, potem przychodzi niedziela i ona znów chce się spowiadać – uśmiecha się jej tata. – Płacz w kościele, że my jej nie pozwalamy, że ona musi iść… Mam nawet zdjęcie, zrobiłem je po pierwszej spowiedzi, jak wychodzi rozpromieniona z konfesjonału. Myśmy z żoną żartowali, że ona w spowiedzi skarży na siostry, skoro tak lubi to robić. Wtrąca się Natalka. Nie potrafi mówić. Nietrudno jednak się domyślić, że nie podoba jej się ostatnie zdanie opowieści taty. – Żartuję, przepraszam, Nataleczko – rehabilituje się Adam. – Czasami znikała gdzieś, potem przychodziła i mówiła, że się pomodliła dziesiątką Różańca, sama z siebie. Ma też swoje za uszami, różne kłótnie czy dokuczanie siostrom, wiadomo, jak każdy – kontynuuje opowieść.
– Natalka jest niesamowitym dzieckiem. Wiadomo, że rodzice tak zawsze mówią, ale ona naprawdę jest prezentem od Pana Boga. Kimś lepszym od nas wszystkich. Jej „narzeczonym” w przedszkolu był taki Jacuś, który ma dziecięce porażenie i oni od razu się skumplowali. Chodzili razem do kina, ona się nim bardzo fajnie opiekowała, uwielbiała go rozśmieszać. On… zakochany bardzo. Natalka od swojego chłopaka dostała poduszkę w kształcie serca, widoczną na zdjęciu. Razem z nią chłopczyk dołączył z trudem własnoręcznie wypisaną karteczkę: „Czekam na Ciebie, Natalko. Twój Jacuś”.
Dziewczynka grała na keyboardzie, jeździła na rolkach, kucykach, rowerze. Bardzo lubiła grać w szachy, ogrywała nawet swojego tatę. Teraz jest w pierwszej klasie. Do szkoły chodziła jednak tylko parę dni. Była z klasą na wyjeździe integracyjnym, wszyscy ją polubili. Od października ubiegłego roku jest w szpitalach. Klasa czeka na jej powrót. Jeszcze przed urodzeniem u Natalki zdiagnozowano zespół Ebsteina, czyli rzadką, ciężką wadę serca. Jej istotą jest nieprawidłowa budowa zastawki trójdzielnej. Przez to część krwi cofa się do przedsionka, powodując monstrualny rozrost serca. Pomimo złych rokowań 19 stycznia 2007 r., Natalka przychodzi na świat. Trafia na OIOM, czeka ją operacja. Rodzice dużo się modlą, jednocześnie czują dziwny pokój. Po kilku dniach córka trafia na kardiologię dziecięcą. Wychodzi z niej bez operacji. Natalka bierze leki i prawidłowo się rozwija. Jej serce jednak słabnie.
Kiedy dziewczynka ma 7 lat, jest prawie wielkości serca dorosłego człowieka. Konieczna staje się operacja. Teoretycznie ma być bezpieczniej niż zaraz po urodzeniu… Pierwsza operacja (wszczepienie biologicznej zastawki) odbywa się 9 października ubiegłego roku. Okazuje się niewystarczająca. Zaraz po niej są kolejne, również zakończone niepowodzeniem. Natalka walczy o życie. Na Facebooku, i nie tylko, rośnie modlitewny szturm do nieba w intencji jej zdrowia. Osłabiona prawa komora serca przestaje pracować. Konieczne staje się wszczepienie zewnętrznego wspomagania serca, tzw. ECMO. Natalka jest na liście pilnych biorców serca. Następuje cud. Prawa komora serca sama się regeneruje i podejmuje pracę. Niepotrzebne są już ECMO i przeszczep. Łącznie klatka piersiowa Natalki w tym czasie otwierana jest aż pięć razy. Ta historia nie ma jednak, jak na razie, szczęśliwego zakończenia. W piątej dobie po wszczepieniu ECMO u Natalki pojawia się udar niedokrwienny, który doprowadza do bardzo poważnego, rozległego uszkodzenia mózgu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |