Do szpitala przychodzi Jezus. Przyjmuje Go Adam. Zaraz po nim Natalka. Tata delikatnie nasączonym wacikiem zwilża jej podniebienie. Opłatek w końcu się rozpuści. Zostanie tylko On.
Obecnie dziewczynka jest w stanie pomiędzy minimalną świadomością a stanem wegetatywnym. Słyszy bardzo dobrze, rozpoznaje swoich bliskich, reaguje na głosy, ale nie potrafi w żaden sposób odpowiadać. Ma węch i smak, nie wiadomo jednak, ile widzi. Ma spastyczne porażenie czterokończynowe, potrzebuje intensywnej rehabilitacji. Była karmiona przez sondę, teraz ma założony PEG, umożliwiający karmienie bezpośrednio do żołądka. Natalka od czasu pierwszej operacji schudła 6 kg. Od niedawna zaczęła dobrze trawić i udało się zahamować spadek masy ciała. Obecnie waga wzrasta. W tym czasie dziewczynka była leczona w Zabrzu, Sosnowcu, Chorzowie i Katowicach-Ligocie, gdzie ją odwiedzamy. Niedługo czeka ją powrót do domu albo, jeśli się zakwalifikuje, pobyt w warszawskiej klinice „Budzik”. – Zauważyłem, że Natalka potrzebuje około pięciu dni, żeby się oswoić z nowym miejscem. Ciągle ma zmiany, jest tak skołowana, że każda nowa osoba wywołuje u niej rozdrażnienie czy lęk, że znowu coś będzie się z nią działo – tłumaczy jej tata.
– Kiedyś z żoną oddaliśmy swoje życie Bogu i od tego momentu wierzymy, że nie dzieje się nic, co wymknęłoby Mu się spod kontroli. Wierzymy, że On w tym wszystkim jest, ale na pewno jest to bardzo trudne. Natalka wiele razy walczyła o życie. – Gdy była na OIOM-ie i wracałem na noc do domu, to trzymały mnie różne rzeczy. Przede wszystkim adoracja nocna w Panewnikach. Wtedy miałem czas, tak długo mogłem się modlić, aż coś uzyskałem. Jakąś odpowiedź, pokój. Zawsze dochodziłem do momentu, że Pan Bóg w tym jest. I ostatnio, jak byłem, to usłyszałem, że mamy ją rehabilitować – mówi Adam, który dziś non stop przebywa z Natalką w szpitalu. – Trudne są noce, Natalka budzi się co godzinę, głównie z niewygody, mam wrażenie. Trzeba odwrócić ją na drugi bok czy na plecy, jest to rozbijające, ciągłe niedospanie, gdzieś od miesiąca. Przez to brakuje siły na modlitwę...
Sanki bez Natalki
Wtedy umocnieniem stają się najbliżsi, przyjaciele ze wspólnoty, którzy przynoszą Adamowi „wałówkę” do szpitala, inni pomagają Ani w domu. Trzeba było ocieplić pokój Natalki, pomalować ściany. Ks. Jarosław Międzybrodzki, szwagier Adama, odprawia Msze za Natalkę, babcie odmawiają Różaniec, kuzynostwo i ciocie zajmują się często Weroniką i Emilką. Nieustannie modlą się też siostry z przedszkola „Tęcza” w Katowicach-Brynowie, do którego chodziła Natalka. W pomoc włączyli się również proboszcz i parafia. – Myślę, że teraz dla nas jest taki czas „przytrzymania” przy Panu Bogu i innych ważniejszych rzeczach. Oczywiście nie do końca się w tym odnajdujemy i chyba nie całkiem na to odpowiadamy. Ale to, co dzieje się wokół nas, w naszych rodzinach, to są dobre owoce tego wszystkiego. Poprawiły się relacje w rodzinach, niektórzy moi znajomi, którzy od lat w ogóle nie chodzili do kościoła, ze względu na Natalkę poszli na Mszę. W naszej rodzinie jesteśmy bardziej wyciszeni, mniej rzeczy nas irytuje, dzieci też się zmieniły. Wszystko zrobiło się spokojniejsze – mówi Adam.
Jeśli Natalka zakwalifikuje się do „Budzika”, Adam będzie tam z nią mieszkać. Do domu zjeżdżać będzie raz w miesiącu na tydzień. Rodzina i przyjaciele deklarują pomoc. Najgorsza będzie jednak rozłąka z rodziną. Adam nie zdążył jeszcze nacieszyć się synem, który urodził się prawie 2 miesiące po operacji dziewczynki. Adam powoli będzie chciał także wrócić do pracy. Jest fotografem, jedynym żywicielem rodziny. Dziewczynka wymaga stałej uwagi; teraz Adam w domu pojawia się mniej więcej raz w tygodniu na trzy godziny. W tym czasie z dzieckiem jest jedna z dwóch cioć. Do szpitala codziennie przychodzi też jej mama, przywozi jedzenie, czyste ubrania. Ma jednak pod opieką Tobiaszka…
– W ubiegłą niedzielę pierwszy raz od miesiąca byłem osiem godzin w domu. Poszliśmy na sanki, dziewczynki się świetnie bawiły, a my z żoną mieliśmy łzy w oczach, że nie ma Natalki. Wiedzieliśmy, że ona to lubi. Lubiła… – mówi Adam. – Tak naprawdę, ciągle jeszcze jesteśmy w szoku. Modlimy się o pełne uzdrowienie, nie wiedząc do końca, czy tak będzie. Teraz bardziej czujemy, że to będzie długi proces. Tak jak było przez całe życie Natalki. Z jednej strony były działania lekarzy, z drugiej – mocna modlitwa. Pełne uzdrowienie to zbyt wiele? Na pewno nie dla Niego.
Więcej o Natalce i o tym, jak finansowo wspomóc jej leczenie, na: facebook.com/modlitwazanatalke oraz na: fundacjaavalon.pl, gdzie w rubryce: „Nasi podopieczni” trzeba wpisać: „Natalia Miozga”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |