Strzyże wszędzie – na przystanku, w autobusie, w pociągu, bo wyczarowywanie fryzur to jej pasja.
Koronka u fryzjera
Nad wejściem do zakładu wisi sporej wielkości krzyż, zawieszony przez synową pani Marii. Nieco dalej mały wizerunek Jezusa Miłosiernego. A ze ściany kącika socjalnego zerka Matka Boska i św. Jan Paweł II. To nie przypadek. – My codziennie się tu modlimy – za nasze sprawy domowe, za klientów, za nadchodzący dzień, za misjonarzy, o pokój i miłość w nas i na świecie. A jak jestem na miejscu, to o 15.00 odmawiamy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Czasem nawet klienci się dołączają. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś był przeciwny. Stali klienci wiedzą, że taki mamy zwyczaj, cieszą się, że ich otaczamy modlitwą, tylko nowi czasem są zaskoczeni – tłumaczy właścicielka. Podobnie akceptują to jej pracownicy. – Byłam zaskoczona, gdy w rozmowie wstępnej pani Maria mnie zapytała, czy nie będzie mi to przeszkadzało. A teraz same dokładamy swoje intencje, np. kiedy ktoś w rodzinie choruje albo przeżywamy jakieś trudności – przyznaje Jolanta Mrozowska z Kędzierzyna-Koźla.
Daj, a otrzymasz
Działalność charytatywna nie kończy się tu na modlitwie – razem wspierają dzieła misyjne, biedne dzieci. W aucie pani Marii zawsze jest jakaś odzież i żywność dla potrzebujących, często przynoszą coś dla nich stali klienci. Taka wiara w praktyce. Ale z okazji jubileuszu postanowili zrobić coś specjalnego. – Stąd pochodzi misjonarz, o. Andrzej Serwaczak, który od lat posługuje na Madagaskarze. Tu mieszka nadal jego mama. Kiedy ją obcinałam, wyszło, że brak im tam naczyń liturgicznych, ornatów. Dlatego rok temu przywiozłam mu od nas z Medjugorje piękny kielich, a teraz postanowiłyśmy ufundować ornat, na pamiątkę tego ćwierćwiecza. Włączyli się w to klienci, dzięki czemu udało się ofiarować trzy. A goszczący u mnie o. Tadeusz, paulin z Jasnej Góry, poświęcił nam zakład na to 25-lecie i wygłosił naukę – opowiada Maria Gilewicz.
Zaufanie i miłość
Kto z pracowników trafia do zakładu, przeważnie zostaje tu na dłużej lub nie ma problemu z pracą. A bywało, że o przyjęcie na praktykę prosiły dziewczyny, które z innych zakładów wyrzucono. Pani Maria nie odmawiała. Uczą się u niej i pracują nie tylko kędzierzynianki – są osoby dojeżdżające z Landzmierza, Niezdrowic, Ostrożnicy czy Mechnicy – wsi odległych nawet o 20 km. Tu solidnie uczą się rzemiosła. – Gdy wysłano mnie do Krakowa ze spółdzielni, uczyliśmy się fachu, strzygąc w domach starców, robiąc fryzury biednym za parę złotych. To była dobra szkoła, więc przeniosłam ją tu. Jeździmy do domów dziennego pobytu, domów pomocy społecznej, dawniej do domu dziecka, wspieramy też lokalne imprezy, oferując darmowe strzyżenie jako nagrodę w konkursie. To uczy nie tylko fryzjerstwa, ale i postawy życiowej, wrażliwości – podkreśla Maria Gilewicz. To właśnie stara się przekazać – pasję i umiejętność dzielenia się.
Do swoich współpracowniczek ma zaufanie. Mówi do nich skarby, aniołki, przytula, zostawia im dużo swobody, ale i wymaga. Ich kontakt nie kończy się w pracy, spotykają się też np. na ogniskach i grillu na działce. – Pani Maria jest dla nas jak mama, troszczy się o nas, słucha, radzi, daje paczki na św. Mikołaja. Staramy się jej nie zawieść – przyznają Ilona Tiszbierek z Niezdrowic i Sandra Juraszek z Landzmierza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.