Rodzice 2.0

Karolina i Tomasz Elbanowscy od siedmiu lat walczą z obowiązkiem szkolnym dla sześciolatków. Reformy nie powstrzymali, ale zmienili świadomość polskich rodziców.

Pasowanie na rycerza

W najważniejszych mediach opiniotwórczych nigdy nie mieli dobrej marki. Traktowano ich z lekceważeniem, obrażano. „Elbanowscy na Elbę” – głosił tytuł tekstu Krystyny Kofty. „Niech wystartują wreszcie w wyborach. Prowadzenie działalności niby społecznej, a praktycznie politycznej, pod szyldem ruchów obywatelskich jest jednym z większych oszustw” – grzmiała Janina Paradowska. Snuto hipotezy, kto tak naprawdę za nimi stoi. „Elbanowskim nie o maluchy idzie najbardziej, ale o powrót do szkoły PRL-owskiej z ośmioma klasami i z wychowaniem kościelno-religijnym” – demaskował Tomasz Lis.

Z upływem lat ataki zamiast słabnąć, stawały się coraz brutalniejsze. „Dlaczego polskie sześciolatki są głupsze od rówieśników z Włoch, Francji i Niemiec? A może tylko państwu Elbanowskim rodzą się takie nierozgarnięte dzieci?” – napisała na Facebooku Ewa Wanat, szefowa (publicznego) Radia RDC. Trudno się dziwić, że Elbanowscy, ratując maluchy, nie chcą już za wiele mówić o swoich własnych dzieciach. Wbrew zarzutom oponentów nie traktowali ich nigdy jak zakładników. Po prostu zawsze przy nich były. Nawet w Pałacu Prezydenckim podczas spotkania z Lechem Kaczyńskim, gdy namawiali go (skutecznie) do zawetowania reformy szkolnej. Są co prawda głosy, że użyty został wówczas argument siły, bo ośmiomiesięczna Noemi szarpała prezydenta za policzek.

Elbanowscy przyznają się do innego „wymuszenia”. – Wzięliśmy ze sobą drewniany mieczyk. Jedna nieśmiała prośba i już po chwili prezydent pasował naszego czteroletniego syna. Odtąd mamy w domu prawdziwego rycerza – wspominają z dumą.

Podstawa oprogramowania Tuska

„Opieka nad pięciorgiem, sześciorgiem czy siedmiorgiem dzieci sama w sobie bywa zajęciem ekstremalnym. Z każdym kolejnym maluchem wzrastał poziom trudności. Jak w grze komputerowej – wchodziliśmy na kolejny level. Prowadzenie przy tym akcji na taką skalę bywa naprawdę trudne. Ktoś ubabrał ściany tłustym kremem, ktoś komuś coś zabrał, ktoś kogoś uderzył, ktoś bardzo mały wspina się na najwyższą półkę lodówki... A równolegle dzwonią poważni redaktorzy poważnych gazet, trzeba dokończyć autoryzację, wrzucić informację na stronę i wypowiedzieć się na żywo dla radia” – opisuje normalny dzień w fundacji K. Elbanowska. „Ale czasem paradoksalnie skrajne wyczerpanie dawało efekt wyciszenia i wśród dzieci, z których każde wymagało uwagi, udawało nam się zachować stoicki spokój” – dodaje.

Tamto spotkanie w pałacu było ewenementem. Z Elbanowskimi nie chcieli się bowiem wcześniej ani później spotykać żadni decydenci (aż do wyboru Andrzeja Dudy). Premier Tusk zrobił to dwa razy dopiero pod presją mediów i miliona zebranych podpisów. Oba spotkania były jednak mało rycerskie. Podczas pierwszego premier krzyczał na Elbanowskich, podczas drugiego pomiatał już tylko „swoją” panią minister. – Ze zdumieniem przysłuchiwaliśmy się jego wywodom o „podstawie oprogramowania”, jak nazywał podstawę programową. Nie wyrywaliśmy się z poprawianiem błędu, powtarzanego potem także z trybuny sejmowej – wspomina K. Elbanowska.

Jej zdaniem spotkanie, do jakiego doszło z inicjatywy Andrzeja Dudy, całkowicie przełamuje dotychczasowy schemat. – Prezydent zapewnił nas, że nawet jeśli sprawa reformy szkolnej nie stanie się tematem referendum i jeśli nowy rząd też ją zbagatelizuje, to on na pewno o nas nie zapomni. Mówił jak prawdziwy rzecznik zmiany – zauważa rzeczniczka praw rodziców.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg