– Dziesiątka Różańca codziennie to chyba najlepszy prezent dla dzieci. Nie na dziś, nie na jutro, ale na całe życie. Tu, na ziemi, i potem, daj Boże, w niebie – uważają małżonkowie ze Zbąszynka.
Niech słońce nie zachodzi
Jedna ze wspólnot rodziców jest także w Zbąszynku. Należą do niej Irena i Waldemar Trypuccy. Małżonkowie z 23-letnim stażem mają dwie córki: Aleksandrę oraz Zuzannę. Do róży, której patronką jest św. Joanna Beretta-Molla, należą od około 10 lat. – Inicjatorką jej powstania w naszej parafii była miejscowa katechetka Halina Grina – wyjaśnia pani Irena. – W praktyce trwanie w róży to codzienna modlitwa za dzieci. Rozważanie właściwej tajemnicy z zawierzeniem polecanych dzieci oraz dziesiątek Różańca. Oprócz tego adoracja w wyznaczonym terminie oraz udział w zamawianych systematycznie Mszach św. za nasze dzieci. Czy zobowiązanie jest trudne? Z perspektywy tych kilku lat mogę powiedzieć, że nie – dodaje. Powód modlitwy jest prosty. Miłość do własnych dzieci. – We dwoje modliliśmy się za nie już od chwili ich poczęcia. Wielokrotnie w naszym małżeńskim i rodzinnym życiu doświadczyliśmy siły modlitwy, zwłaszcza wspólnotowej – zapewniają małżonkowie, którzy należą także do wspólnoty Domowego Kościoła. – Widzieliśmy wokół siebie rodziny, w których dzieci mocno się pogubiły, uległy złym wpływom, odeszły od Kościoła, wpadły w nałogi. Zadawaliśmy sobie pytanie: „Jak ustrzec przed tym nasze dzieci?”. Sami nie możemy, ale Pan Bóg ma wielką moc. Jeśli pojawiła się taka propozycja, to odpowiedź mogła być tylko jedna. Po otrzymaniu podstawowych informacji podjęliśmy modlitwę i trwamy w niej nieustannie. Wystarczy tylko wejść w codzienny rytm, odrobina chęci i systematyczności – dodają.
Przynależność do róży owocuje na różne sposoby. Chociażby wspólną modlitwą małżonków. – To coś, co jednoczy i daje siłę w trudnej sztuce wychowania. Ta modlitwa daje też pewność, że nie tylko my wychowujemy, ale przede wszystkim działa Pan Bóg. Tam, gdzie my nie możemy być obecni, czuwać i chronić, czuwa Maryja – zauważa pani Irena. – W naszej modlitwie jest też taka piękna prośba o ochronę dzieci przed wszelkim złem, zwłaszcza tym, które może wypływać z moich słabości i grzechów. My, rodzice, popełniamy błędy. Chcemy kochać, ale nie zawsze wiemy jak. A do tego tyle zagrożeń z zewnątrz. I tu jest szczególne miejsce dla Jezusa. Czy może być piękniejszy dar ofiarowany naszym dzieciom? – dodaje.
Małżonkowie przyznają, że ta modlitwa uczy ich spełniania w życiu słów: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce”. – Czasem nie potrafimy rozmawiać z naszymi pociechami, nie umiemy im okazać miłości, nie rozumiemy ich decyzji, wyborów. Czasem je ranimy, ale przecież kochamy. A miłość najpełniej wyraża się poprzez dar – mówią małżonkowie.
– Róża rodziców to nie pakiet ubezpieczeniowy od wszelkich trudności. To tak nie działa. Trudności są, ale Pan Bóg daje siłę do ich pokonania i pokazuje najlepsze rozwiązania trudnych sytuacji. Wiele razy próbowaliśmy wychować dzieci po swojemu, ale przecież Pan Bóg lepiej wie, jakie jest ich powołanie i jakie drogi muszą przejść, aby pięknie i dobrze przeżyć swoje życie. Ta codzienna modlitwa uczy nas pokory i całkowitego zaufania, zwłaszcza gdy nie wszystko idzie tak, jak byśmy pragnęli dla naszych dzieci. Wtedy jeszcze większego znaczenia nabiera myśl, że za naszym dzieckiem codziennie staje cały zastęp ludzi z róży – dodają.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |