- Przypominają sobie o nas, gdy zaczynają się mrozy. A my przecież pracujemy cały czas - mówi kierowniczka jeleniogórskiego schroniska.
A boisz się dziadka?
Praca w schronisku jest dynamiczna. Co chwila dzwoni telefon. To z pytaniem o możliwość przekazania ciuchów, to jedzenia. Nagle dzwonią pracownicy socjalni z Kowar. Jest u nich człowiek, stosunkowo młody, bez uregulowanego stosunku pracy, bez ubezpieczenia. Coś trzeba z nim zrobić, jakoś mu pomóc. Od razu.
Takich przypadków w ciągu roku w jeleniogórskim Towarzystwie trafiają się dziesiątki. Ale każdy przypadek jest inny. – Mamy u siebie osoby, które dopiero co osiągnęły pełnoletniość. Naszym najstarszym mieszkańcem był zaś mężczyzna, który miał aż 86 lat. Taka różnica wieku ma wpływ na pracę z nimi – mówi Małgorzata Winiarska. – Osoby starsze, gdy się już u nas pojawiają, mają duże doświadczenie zawodowe, skomplikowane relacje rodzinne. Mają żony, dzieci, wnuki. Natomiast młodzi bardzo często pojawiają się tutaj zaraz po szkole, nawet bez ukończonej edukacji, po ośrodkach karnych, czasem z chorobami psychicznymi. Niejednokrotnie rodzina ich nie przyjęła. Są więc nieprzygotowani życiowo. Społeczeństwo ich wykluczyło i im się nie chce do niego wracać.
Przeciwko temu wykluczeniu Towarzystwo pracuje już dzisiaj. Właśnie zakończył się projekt współtworzony z Jeleniogórskim Forum Organizacji Osób Niepełnosprawnych, w ramach którego odwiedzano wszystkie szkoły podstawowe i gimnazjalne. W schronisku Towarzystwa nawet 30–40 proc. podopiecznych to osoby niepełnosprawne. – Pokazujemy dzieciom osoby niepełnosprawne funkcjonujące w społeczeństwie. Przepisy w ustawach mówią o równouprawnieniu, ale do tego trzeba dążyć. Przepisy same się nie wprowadzą w życie. Muszą to robić osoby, które myślą o niepełnosprawnych jak o pełnoprawnych uczestnikach życia społecznego. Proszę sobie wyobrazić, że przez godzinę mówiliśmy z 6-latkami o niepełnosprawności. I dzieci naprawdę z nami rozmawiały. Dialog był mniej więcej taki:” „O, mój dziadek też nie ma nogi!”. „A boisz się dziadka?”. „Nie, nie boję się. Kocham go” – mówił Bogusław Gałka, przewodniczący JFOON.
To będą trudne święta
Nie tylko dla schorowanych i kalekich, ale tak naprawdę dla wszystkich pojawienie się w ośrodku jest początkiem szansy. Mogą, ale nie muszą z niej korzystać. – Staramy się stworzyć warunki, które są namiastką domu. W tak obszernym budynku, gdzie jest tyle pokoi, tyle pomieszczeń, gdzie cały czas zmieniają się ludzie, gdzie spotyka się tak wiele charakterów, nigdy nie można stworzyć atmosfery intymnej, domowej. Staramy się jednak stworzyć takie relacje, które może sprawią, że oni się otworzą, powiedzą o swoich problemach i bolączkach. To jest trudne – opowiada Małgorzata Winiarska. Przed nami Boże Narodzenie. Każde święta są bardzo ciężkim okresem w takich placówkach.
– To są jedne z najtrudniejszych, ogromnie stresujących momentów. Święta przywołują zawsze wspomnienia. Myśli się o tym, co się miało albo czego nigdy się nie miało. Bywa, że ludzie nie przeżyli nigdy takich świąt, jakie my tu urządzamy. Zachęcamy panów, żeby szykowali je z nami. - Są też osoby, które nie chcą w tym uczestniczyć, bo jest to dla nich zbyt trudne. Ale są i takie, które zapraszają swoje rodziny. Nawiązywanie ponownych relacji nas cieszy, bo daje iskierkę nadziei na przyszłość. Może rodzina zechce ich jeszcze kiedyś przyjąć? W większości wypadków krewni wiedzą o bezdomności. Są tacy, którzy nie chcą mieć kontaktu z rodziną. Czują się wykluczeni.
Oby się nie okazało, że niedługo ci chorzy i bezdomni, czyli najbardziej potrzebujący z potrzebujących, będą mieli problem z mieszkaniem w schronisku. – Ostatnia nowelizacja ustawy o pomocy społecznej mocno skomplikowała nam życie. Wprowadziła gminny standard wychodzenia z bezdomności. Zmusza wszystkie podmioty do wprowadzania określonych standardów. My musimy dobudować jedną toaletę. Nie ma jednak dosyć miejsca. Będziemy musieli też zatrudnić pracownika socjalnego – wymienia Bogusław Gałka.
– Przerzucono część zadań MOPS-ów na podmioty takie jak my. To my odtąd będziemy podpisywać z nimi kontrakt na wychodzenie z bezdomności. Najistotniejszym zapisem jest jednak zakaz posiadania miejsc dla leżących. A na tę chwilę takich osób jest w naszej placówce aż 10. Oni potrzebują dializy, mają demencję, są bez nóg. I co z nimi? Na razie nie ma rozporządzeń do ustawy. Zobaczymy, kiedy nowy rząd je napisze. Wtedy będziemy myśleli, co robić dalej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |