Spędził w przestworzach ponad 500 godzin. I twierdzi, że tego uczucia nie da się opisać.
Lataj szybko i wysoko
Tego się życzy prócz „dobrego warunu”, czyli dobrych warunków do latania, chcąc, by ktoś latał bezpiecznie. Jeśli coś ma się wydarzyć, to lepiej, by to się stało na jak największej wysokości. Jest wtedy więcej czasu na reakcję, choćby otwarcie zapasowego spadochronu. Bernard Kochoń przyznaje, że miewał różne przygody, zdarzało się uciekać przed burzą, lądując na ściernisku, albo kończyć podróż na drzewie. – Nagle czujesz, że szarpie skrzydłem albo jego część się podwija pod wpływem jakiegoś prądu powietrza. Paralotnia zaczyna się kręcić i opadać. Dwa razy tak miałem w Ustroniu na Czantorii, kiedy jeszcze latałem bez silnika. Raz wyszedłem z tego, za drugim razem czasza otworzyła mi się dwa metry nad ziemią i lądowałem na nartostradzie. Obecni tam bili mi brawo, myśląc, że tak miało być – uśmiecha się, ale zaraz poważnieje. – A ja wiem, że miałem dużo szczęścia.
Anielski GPS
Szczęście zresztą nazywa inaczej. – Wiem, że nigdy nie jestem w powietrzu sam, czuję za plecami obecność Anioła Stróża, który mnie pilnuje. Nie da się wszystkiego przewidzieć, stąd proszę Ducha Świętego o to, by kierował mną i bym podejmował dobre decyzje. Piloci mają wieżę kontrolną, która ich prowadzi, my mamy Anioła Stróża. I dodaje, że większość pilotów, nie od razu, ale z czasem robi przed startem przynajmniej znak krzyża, a po wylądowaniu dziękuje Bogu. Przyznaje też, że doświadczając znacznie mocniej niż na ziemi niewidzialnych a potężnych sił, łatwiej uwierzyć w Niego. – Od tych prądów powietrza, frontów jest się zależnym, na dole zauważamy je dopiero, gdy wiatr uderzy nam w twarz. W górze trzeba uświadomić sobie, że nie można z nimi walczyć, bo się nie wygra, trzeba się dostosować, mądrze wykorzystać. Bywa, że z ziemi wszystko wygląda spokojnie, a tam toczy się walka z powietrzem. Kiedy indziej można puścić linki i robić zdjęcia. Potrzeba wielkiej pokory wobec Stwórcy, przyrody i własnych umiejętności – mówi.
Nie do opisania
Zafascynowany pięknymi widokami, kupił dobry aparat, a później kamerę i zaczął robić zdjęcia i filmiki z lotu ptaka. Jednak, jego zdaniem, ani fotografie, ani filmiki nie oddają tego, co widzi się, będąc u góry. Nie da się też opisać tego słowami. Często obiekty, mijane obojętnie „na ziemi”, z wysokości kilkudziesięciu metrów wyglądają znacznie atrakcyjniej. Widać też ślady historii – leje po bombach, starorzecza Odry. Pokazują to cienie, fałdy lub inny kolor ziemi, podmokłe miejsca czy wyrobiska. Jakie to uczucie znaleźć się w powietrzu kilkadziesiąt metrów nad ziemią, czując podmuchy wiatru, promienie słońca na twarzy? – Zupełnie inne niż jak np. stoi się na dachu, drzewie czy drabinie – porównuje Bernard Kochoń. – W powietrzu jest zupełnie inaczej – otwarta przestrzeń, w oddali rozciąga się horyzont, a wokół jest pustka. Lęku wysokości w ogóle nie ma.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |