Spędził w przestworzach ponad 500 godzin. I twierdzi, że tego uczucia nie da się opisać.
Jak po spowiedzi
– Poczucie wolności, jakie ma się tam w górze, jest nieporównywalne z niczym – opisuje lotnik. – Na ziemi zdarza się, że coś mnie denerwuje albo to, co robię, akurat w tym dniu kompletnie nie wychodzi, nic się nie udaje. Wtedy zamiast upierać się na siłę, że muszę to zrobić, odkładam wszystko, pakuję sprzęt i wzbijam się w powietrze. W górze wyciszam się, uspokajam, nabieram nowej energii, świeżości, doznaję olśnienia. To takie cudowne uczucie, jakby się, mając wcześniej jakiś ciężki grzech na sumieniu, poszło do spowiedzi. Ogarnia cię lekkość, zapierające dech w piersi szczęście i spokój. Tam nie ma złości, zawiści, problemów – jakby się w ogóle nie grzeszyło. Z chwilą oderwania się od ziemi wszystkie te sprawy trudne, złe zostają na dole, czas płynie inaczej. Śmieję się, że ja już chyba trochę wiem, jak jest w niebie – jeśli to tak faktycznie wygląda, to chcę tam iść.
Szkoła charakteru
Z nieba łatwo spaść na ziemię, dla paralotniarza – dosłownie. Bernard Kochoń też miał parę incydentów, a niedawno poważniejszy wypadek. – Zmieniłem skrzydło na lepsze, pozwalałem sobie na coraz więcej brawury. Lecąc za nisko, szybko i bokiem, widowiskowo zahaczyłem linkami o zboże i spadłem – wspomina. Miał szczęście i kolegów, którzy pomogli. Kilka miesięcy wracał do zdrowia. Nie ma żalu do Opatrzności Bożej. Przyznaje krótko: – To była moja wina. Dostałem ostrzeżenie, lekcję pokory i wystarczy. Może to było potrzebne, żebym zaprzestał niepotrzebnego ryzyka. I żeby mi też otworzyć oczy, że latanie to świetna rzecz, ale nie może wypełniać całego życia. Jeszcze czeka do wiosny z lataniem, ale jakby mógł, to wróciłby do tego jeszcze w dniu wypadku, tak jak po lądowaniu na nartostradzie, analizując tylko po drodze błędy.
Paralotniarstwo nauczyło go wytrwałości, cierpliwości, spokoju i przemyślanego działania. Kupno sprzętu jest możliwe, jeśli się wcześniej zapracuje na kolejne elementy i oszczędza, rezygnując z innych rzeczy. – Kiedyś byłem bardzo niecierpliwy, dziś jest dużo lepiej. Nawet kiedy wydaje się, że wszystko się sprzysięga przeciwko mnie, jest ta nadzieja. Tego się też nauczyłem – przegrany jest tylko ten, kto nie próbuje się podnieść. Nieważne, ile razy się upada, ile razy nam nie wychodzi, trzeba się podnosić i iść dalej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.