Niespodziewanie ekumenicznego wymiaru nabrał pierwszy dzień odwoławczego procesu polskiej lekarki, broniącej w klauzuli sumienia lekarzy rodzinnych w Norwegii. Sprawa dr Katarzyny Jachimowicz ruszyła dziś przed sądem drugiej instancji w Skien.
Dr Jachimowicz domaga się przywrócenia do pracy po tym, jak jej pracodawca - gmina Sauherad - zwolnił ją za odmowę zakładania wczesnoporonnych wkładek domacicznych. Powołał się przy tym na norweskie prawo, zakazujące lekarzom rodzinnym korzystania z klauzuli sumienia. Dr Jachimowicz uznała to za naruszenie jej wolności sumienia i wytoczyła proces w tej sprawie. A ponieważ przegrała w pierwszej instancji, sprawa trafiła do sądu odwoławczego.
Dzisiejszą rozprawę wypełniło głównie wystąpienie adwokata dr Jachimowicz Haakona Blekena. Podkreślał on, że pracodawca nie miał prawa wyrzucić Polki, bo - poza wolnością sumienia - naruszył w ten sposób zasady równego traktowania swych pracowników. Chodzi o to, że inni lekarze zatrudnieni w Sauherad także nie zakładają tzw. spiralek. Bo nie potrafią. Ich jednak gmina nie ma zamiaru zwolnić z pracy. Pełnomocnik strony przeciwnej Frode Lauareid był przeciwnego zdania. Na jego poparcie cytował przepisy mówiące o obowiązku zapewnienia przez lekarza rodzinnego kompleksowej opieki nad pacjentem. W praktyce jednak - jak zauważyła dr Jachimowicz - lekarze rodzinni w Norwegii nie wykonują wszystkich świadczeń, do jakich są uprawnieni. Czynią tak z braku czasu, sprzętu lub doświadczenia. I jest to tolerowane. Jak dowodzi jej przypadek, problem powstaje dopiero wtedy, gdy dochodzi motywacja, związana z wolnością sumienia lekarza.
Wspomnianym na wstępie akcentem ekumenicznym - w przypadającą dziś 500. rocznicę reformacji - była obecność na sali sądowej Ludviga Nessy. Jako luterański pastor niezwykle gorliwie angażował się on w obronę życia nienarodzonych. Ponieważ w 1989 r. decyzją swych władz kościelnych został za to pozbawiony możliwości sprawowania posługi duchownego, złożył wspólnotę zwaną Kościołem Norwegii na Wygnaniu. Do dziś 68-letni Ludvig Ness organizuje antyaborcyjne demonstracje przed norweskim parlamentem w rocznice uchwalenia prawa zezwalającego na zabijanie dzieci nienarodzonych.
Co ciekawe, obok niego na sali sądowej w Skien zasiadł dziś ubrany w habit o. Hallvard Hole, norweski franciszkanin wykształcony w Polsce i świetnie znający nasz język.
Rozprawy będą kontynuowane 1 i 2 listopada. Jak na razie, towarzyszy im nikłe zainteresowanie mediów, mniejsze niż to było w pierwszej instancji.
Wydanie wyroku przez sąd II instancji w Skien spodziewane jest w grudniu. W razie porażki Polka liczy się z koniecznością zwrócenia się do Sądu Najwyższego, a nawet Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Zdaniem ekspertów prawnych, im dalej sprawa zajdzie, tym większe są szanse jej powodzenia.