Życie, do końca
Władysław Galant cieszy się każdym dniem, także dzięki lekarzowi Anetcie Kasprzak-Radeckiej. Ks. Roman Tomaszczuk/ GN

Życie, do końca

Brak komentarzy: 0

ks. Roman Tomaszczuk; GN 46/2011 Świdnica

publikacja 25.11.2011 23:42

Tych gości nikt nie chce – za bardzo komplikują życie. Trafiają więc do „umieralni”, gdzie… miłość smakuje jeszcze bardziej.

Lekarze dają mu trzydzieści procent szans na wyzdrowienie. „To bardzo dużo. Prawda?” – pisze w zeszycie. – Jasne. „Tutaj można żyć. Nie to, co na zewnątrz. Otoczenie odrzuca nieuleczalnie chorych. Wymagają opieki i są za bardzo uciążliwi dla zdrowych” – w zeszycie pojawiają się kolejne słowa i zdania. – Czuje się pan pokrzywdzony? Nie mam żalu do nikogo. Ani do ludzi, ani do Boga. Na świecie są miliony chorych. Na każdego to przyjdzie” – pisze. Po lekkim wahaniu dodaje: „Ale 55 lat to trochę za wcześnie, żeby tak chorować”. – Chce pan żyć? „Znowu mam nadzieję! Podstawa to nie poddawać się! 30 procent to bardzo dużo! Chcę się ożenić, bo miłość bardzo smakuje, nawet taka hospicyjna. Odzyskałem apetyt na czułość i wrażliwość” – przyznaje. Janusz Ziach jest bezdomny. Gdyby nie hospicjum, konałby w mękach w jakiejś altance albo w kanale ciepłowniczym.

Holistyczna znaczy całościowa

Jakie życie, taka śmierć – to okrutne powiedzenie zazwyczaj się sprawdza. Do niedawna było ono znakiem sprawiedliwości. Dzisiaj jest mocnym ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy z racji wieku o śmierci nie zamierzają myśleć. Współczesny człowiek jest bardzo samotny. I jeśli ma umierać w samotności, to bez wątpienia ma się czego obawiać. To będzie straszne. – Człowiek to nie tylko ciało. Oprócz bólu najczęściej towarzyszy mu lęk – zapewnia Anetta Kasprzyk-Radecka. – Może to być lęk przed nasilającymi się objawami choroby, przed osłabieniem i leżeniem w łóżku, przed opuszczeniem przez bliskich, przed utratą pozycji w rodzinie i w społeczeństwie. Źródłem lęku jest troska o rodzinę, szczególnie o dzieci lub współmałżonka – wylicza.

Nieuregulowane sprawy, poczucie winy, pytania o sens cierpienia i sens życia, strach przed potępieniem – to kolejne powody, dla których ostatnie chwile życia zamieniają się w udrękę psychiczną i duchową. Pojawia się agresja i gniew albo apatia i bierność. – Człowiek ciężko chory wymaga od nas pomocy na wielu poziomach osobowości. Potrzebuje podejścia holistycznego, czyli całościowego – zauważa lekarka. – Oczywiście jedna osoba nie jest w stanie podołać takiemu wyzwaniu, dlatego zwykle w hospicjach zajmujemy się pacjentami zespołowo – mówi. W skład takiego zespołu wchodzą: lekarz, pielęgniarka, rehabilitant, psycholog, pracownik socjalny, duchowny, czasem również terapeuta zajęciowy lub muzykoterapeuta oraz wolontariusz, który wie, jak zapełnić choremu godziny oczekiwania na kolejne etapy choroby czy kolejne punkty programu dnia.

– Poza rodziną hospicjum jest najpiękniejszym miejscem, w którym człowiek może i chce pożegnać się z życiem – puentuje świdnicka lekarka. – Każdy z nas osobiście stanie wreszcie wobec umierania, własnego lub kogoś, kogo kochamy, i wtedy będziemy szukać pomocy. Jeśli trzeba będzie stanąć w kolejce do godnego życia na ostatniej prostej, zrozumiemy, jak bardzo potrzebujemy hospicjum. Także u nas, w Świdnicy – podkreśla, a właściwie apeluje.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona

aktualna ocena | - |
głosujących | 0 |
Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super

Reklama

Reklama

Autopromocja