Mój 11-letni syn jest wrażliwy, dziecinny. W klasie pojawiła się drugoroczna koleżanka, którą interesuje głównie temat seksu, podchodzi do chłopaków, udaje zbliżenie, wyraża się wulgarnie.
Sami tę odmowę wiele razy rzucaliśmy w stronę Boga, ale gdy ją słyszymy jako rodzice, pytamy: „dlaczego, skoro tak się staraliśmy?”
Synowi potrzebny jest kontakt z ojcem. Może to być krótki czas, intensywnie przeżyty.
Dorośli są przekonani, że tylko oni mają prawdziwe i poważne problemy. A przecież życie licealisty wcale nie jest proste. Stres szkolny jest naprawdę spory i w domu przydałoby się już nie dołować młodego człowieka.