Co dziesiąty człowiek choruje na depresję – kobiety dwa razy częściej niż mężczyźni; częściej też ludzie starsi niż młodzież. Jak rozpoznać u siebie jej objawy? Jak towarzyszyć chorującym i wspierać ich leczenie?
Aula o. Woronieckiego przy klasztorze dominikanów na Służewie ledwo mieściła chętnych, którzy 24 listopada przyszli na spotkanie poświęcone depresji. Prowadzący je psychoterapeuta Wojciech Sulimierski z Pracowni Dialogu już na początku wyraźnie zaznaczył, że będzie mówił o chorobie, której nie należy mylić z chandrą, żałobą, chwilowym smutkiem czy lękiem egzystencjalnym. To choroba, która dotyka człowieka we wszystkich sferach jego egzystencji, a u jej podłoża jest najczęściej to, co trudnego w życiu nas spotkało i z czym do tej pory nasza psychika sobie nie poradziła: urazy psychiczne, utrata bliskich, zdrowia, pracy, ciężkie przewlekłe choroby somatyczne.
Nie zawsze musi objawiać się długotrwałym smutkiem, poczuciem bezsensu, apatią, nieustępującym zmęczeniem, brakiem apetytu i bezsennością. Czasami depresja zaczyna się od tego, że coś nas boli: kręgosłup, klatka piersiowa, chociaż wyniki badań nie ujawniają żadnej choroby. – Depresji, nawet przebiegającej łagodnie, nie można lekceważyć – mówił W. Sulimierski. – W lżejszych przypadkach można starać się o to, żeby w pokoju chorego było dużo światła i by było ciepło. Żeby chory miał plan dnia i pamiętał o drobnych przyjemnościach: filiżance herbaty, postawieniu kwiatka na stole…
Otoczenie, bliscy muszą być dla niego bardzo wyrozumiali, pamiętać o tym, że chory autentycznie cierpi. Nie powinni udzielać rad typu: „weź się w garść”, „nie rozczulaj się nad sobą”, „wszyscy teraz są zmęczeni”. Dużą poprawę daje leczenie farmakologiczne, które musi być długotrwałe i przebiegać ściśle według wskazań lekarza. Chorzy, ale też ich opiekunowie muszą pamiętać, że leki działają dopiero po kilku tygodniach zażywania i nie można ich odstawić, kiedy nastąpi poprawa. Psychoterapeuta zachęcał też do skorzystania z psychoterapii indywidualnej, grupowej, warsztatów, które pomogą chorym uporać się ze złymi wspomnieniami, przeżyciami i trudnymi sytuacjami z ich życia.
– Tory myślowe chorych są zaburzone przez depresję. I profesorowi wyższej uczelni może się wydawać, że nic nie wie, nic nie potrafi dobrze zrobić. Dlatego psychoterapeuta musi choremu uzmysłowić fakty i wykazać, że niska samoocena i to, co o sobie myśli w depresji, nie mają potwierdzenia w rzeczywistości – tłumaczył gość. – Najbardziej pomógł mi kontakt z innymi ludźmi i wiarą – mówiła jedna z uczestniczek, która zapraszała osoby chore na mityngi grup anonimowych depresantów, spotykających się w klasztorze dominikanów.
Na kolejne spotkanie z cyklu „Wiara i okolice” ojcowie dominikanie zapraszają 8 grudnia o godz. 19. Tym razem będzie o towarzyszeniu osobie dotkniętej ciężką chorobą. Nagrań ze spotkania o depresji oraz z poprzednich można posłuchać w formacie MP3 na stronie www.sluzew.dominikanie.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |