Masz wpływ na całe jej życie, ponieważ ona daje takie prawo tylko tobie – i żadnemu innemu mężczyźnie na świecie. Fragment książki "Mocni ojcowie, mocne córki" publikujemy za zgodą wydawnictwa M.
Gdy mój syn był w czwartej klasie [1], w małej szkole parafialnej, nauczycielka zadała wszystkim pracę domową. Każdy uczeń miał za zadanie wybrać z przygotowanej listy chorób zakaźnych jedną i przygotować prezentację na jej temat. Moj syn wybrał HIV i AIDS – wybór dość oczywisty, bo jest to choroba, o której mówi się wszędzie. Przeczytał więc o wirusie i o zastrzykach, a także o lekarstwach, którymi się go zwalcza. Odebrałam go po lekcjach ze szkoły i po drodze zatrzymaliśmy się w sklepie spożywczym. Gdy parkowałam samochód, syn zaczął opowiadać mi o swoich odkryciach. W pewnym momencie powiedział: - Mamo, czegoś tu nie rozumiem. Wiem, Że HIV jest naprawdę niebezpieczny i że ludzie, którzy zachorują na AIDS, umierają. Rozumiem, jak mężczyzna i kobieta mogą go sobie nawzajem przekazać, ale o co chodzi z przekazywaniem sobie tego między mężczyznami? Naprawdę nie wiem, jak to jest możliwe.
Wzięłam głęboki oddech. Nie jestem bynajmniej osobą pruderyjną. Jestem lekarzem i przywykłam do rozmów z pacjentami o chorobach wenerycznych i zagrożeniach dla zdrowia i Życia z nimi związanych. Wierzę też, że wszystkich pacjentów należy traktować równo, niezależnie od tego, czy są heteroseksualni, czy też homoseksualni. Jednak w tym momencie poczułam się zakłopotana: z psychologii dziecięcej wiedziałam, Że mój syn jest jeszcze zbyt mały, aby opisywać mu ze szczegółami rożne akty seksualne (poza prostym współżyciem). Czymś innym było uświadomienie go, jak poczynają się dzieci, a czymś zupełnie innym opowiadanie mu o perwersjach seksualnych, których nie był w stanie zrozumieć i z którymi nie powinien mieć w ogóle do czynienia. Poczułam, że jego prawo do niewinności zostało naruszone.
Nigdy nie zatrzymywałam dla siebie rożnych informacji, ponieważ wiedza jest ważna, jednakże musi ona być przekazana w odpowiednim czasie. Szokowanie dzieci jest bardzo szkodliwe, łamie ich zdrowe poczucie wstydu i skromności. W ich wypadku skromność pełni również funkcje ochronne. Tam, na parkingu przed sklepem, odpowiedziałam synowi na postawione pytanie tak łagodnie, jak tylko mogłam, jednakże moje dziecko było i miało prawo być zdegustowane.
Wiedza i obrazy, jakie powstały w jego umyśle, nauczyły go czegoś, czego nie chciał wiedzieć i na co nie był i nie mógł być przygotowany w swoim wieku. W dzisiejszym świecie my, dorośli, nie pozwalamy dzieciom być dziećmi. Wprowadzamy je siłą w świat, który nawet nasi rodzice czy dziadkowie określiliby jako przesycony pornografią. W piątej czy w szóstej klasie twoja córka pewnie usłyszy od rówieśników, co to jest seks oralny. Nie będzie zawstydzona, używając słowa „prezerwatywa”, będzie też wiedziała, jak ona wygląda, ponieważ zobaczy ją albo w telewizji, albo w szkole. Wielu nauczycieli w dobrej wierze mówi otwarcie i szczerze o seksie, starając się koniecznie przełamać pewien stereotyp, według którego dorośli nie rozmawiają z dziećmi o aktywności płciowej. Problem polega na tym, że wielu instruktorów uczących o zdrowiu seksualnym ma żałośnie nieaktualne materiały edukacyjne – i nie jest to ich winą.
Negatywną rolę w tym wypadku odgrywają także rożnego rodzaju celebryci i gwiazdy ekranu. Na przykład jakiś czas temu Sharon Stone starała się przekonać amerykańskich nastolatków, Że zamiast współżyć w sposób „tradycyjny”, powinni uprawiać raczej seks oralny, ponieważ – o ile rozumiem – według niej jest to bezpieczniejsze. Nie wiem, czy sławna Sharon Stone zdaje sobie sprawę z tego, Że każdą bez wyjątku chorobą przenoszoną drogą płciową można się także zarazić w trakcie seksu oralnego. Wątpię. Z pewnością wydawało jej się, Że jest pionierem nowej ery edukacji seksualnej, ale problem polega na tym, Że jej wiadomości są nieaktualne i Że nie zadała sobie trudu, aby zapoznać się z faktami naukowymi. Ona nie dostrzega tego, co my, lekarze, obserwujemy na co dzień. Niestety, ona i osoby jej podobne wywierają ogromny wpływ na miliony nastolatków, mieszając im w głowach swoimi wypowiedziami na temat „bezpiecznego seksu”, który tak naprawdę nie jest bezpieczny.
Nauczyciele w większości szkół także nie są dobrze zaznajomieni z tą tematyką. Wiedzą, że duża część młodzieży jest aktywna seksualnie i Że wielu rodziców po prostu nie wie, co robią ich pociechy. Jednakże nauczyciele opierają się na rządowych programach nauczania, machina biurokratyczna zaś posuwa się do przodu wolniej niż wiedza medyczna. Ponadto programy rządowe zwykle nie wykorzystują badań naukowych, lecz tworzone są zgodnie z zasadami politycznej poprawności, z którymi większość rodziców niekoniecznie się zgadza. W USA rządowe programy edukacji seksualnej są ogólnie zgodne ze wskazówkami opracowanymi przez Radę ds. Informacji i Edukacji Seksualnej (Sexuality Information and Education Council – SIECUS). Rada ta jest doradczą organizacją non profit i chce „pomagać dzieciom w wykształceniu pozytywnego spojrzenia na ludzką seksualność, zapewnić im odpowiednie wiadomości i nauczyć umiejętnego dbania o swoje zdrowie seksualne, a także pomoc im nabyć umiejętności potrzebne do podejmowania decyzji obecnie i w przyszłości”. Drodzy rodzice, zapoznajcie się z treścią obowiązujących podręczników szkolnych, abyście wiedzieli, czego wasze dziecko może się dowiedzieć w szkole.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |