Niewielu wie, że istnieją dwa rodzaje łuków. - Mój trener Ryszard Bukański powtarza, że łuki klasyczne to te, z których strzelał Robin Hood. Z łuku bloczkowego strzelał Rambo. Ja strzelam z łuku Robin Hooda – śmieje się Milena Olszewska, która wystartuje w Igrzyskach Paraolimpijskich w Londynie.
Dwa lata temu Milena Olszewska zdobyła pierwszy raz mistrzostwo Polski w Kielcach. W kolejnym sezonie przyszedł czas na pierwsze sukcesy na arenie międzynarodowej, na mistrzostwach Anglii. – W Stoke Mandeville pokonałam mistrzynię Europy, przed którą czułam duży respekt – opowiada Olszewska. – Trzeba wierzyć w sukces, ale nie można być zbyt pewnym siebie, bo to często okazuje się zgubne. Przekonałam się o tym podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata, w których dość łatwo przebrnęłam przez eliminacje, ale później przegrałam pojedynek z zawodniczką notowaną dużo niżej ode mnie w rankingach. Respekt trzeba czuć przed każdym zawodnikiem. Dlatego stale staram się być najlepsza w tym, co robię, ale nie stawiam się przed innym zawodniczkami, bo każdy ma szansę wygrać – dodaje Milena, która jest obecnie numerem 5 na światowych listach rankingowych.
Wkłada serce
– Do tej pory moim sportowym marzeniem był udział w igrzyskach paraolimpijskich i to się wkrótce spełni – mówi z uśmiechem Milena Olszewska. Na ostatnich mistrzostwach Anglii gorzowianka przypieczętowała nominację paraolimpijską. – Jestem ogromnie szczęśliwa. Mieć orzełka na piersi to coś niesamowitego. 29 sierpnia będziemy uczestniczyć w otwarciu Igrzysk Paraolimpijskich w Londynie, a później już tylko sportowa walka – mówi gorzowianka, która ostrożnie ocenia swoje szanse. – Po eliminacjach chciałabym znaleźć się w finałowej ósemce. Żeby tak się stało, muszę prawidłowo oddać 72 strzały liczone. Mój życiowy rekord to 611 punktów, będę zadowolona, jeśli się do niego zbliżę. Po eliminacjach odbędą się pojedynki systemem pucharowym – przegrywający odpada i tak aż do finału. Trudno przewidzieć, kto w nim wystartuje. Każda z 20 zawodniczek mojej grupy startowej ma na to szansę.
Niestety zmagań Mileny zapewne nie obejrzymy w telewizji. – Gdy Igrzyska Paraolimpijskie odbywały się w 2008 roku w Pekinie, chciałam podejrzeć starty znajomych łuczników i spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Relacja ograniczała się do 15-minutowego flesza późnym wieczorem. Zapomina się, że zawodnik niepełnosprawny w swojej ciężkiej pracy i zaangażowaniu nie różni się od pełnosprawnego. Żeby osiągnąć dobry wynik i rywalizować w zawodach międzynarodowych, również musi włożyć dużo pracy, nic nie przychodzi łatwo – przypomina łuczniczka i kontynuuje: – Na razie nie myślę o igrzyskach olimpijskich, zbyt krótko trenuję i zdaję sobie sprawę z moich braków, a rywalizacja wśród łuczników jest bardzo duża i do najlepszych pełnosprawnych dużo mi brakuje. Cieszę się jednak, że niepełnosprawni zawodnicy, między innymi pingpongistka Natalia Partyka czy Oskar Pistorius, mają szansę na rywalizację o medale z pełnosprawnymi sportowcami. Toczy się wiele dyskusji nad tym, czy osoby niepełnosprawne powinny startować razem z wyczynowcami. Ja uważam, że sport niepełnosprawnych coraz bardziej zmierza do wyczynu i nie powinno się nikomu zamykać drogi.
Talent od Boga
Ale nie tylko sport liczy się w życiu. – Bardzo ważne są dla mnie wiara i dobra relacja z Bogiem. Wiem, i to z własnego doświadczenia, że jeżeli moje życie duchowe będzie poukładane, jeżeli będę cały czas wzrastać, to wtedy również codzienne sukcesy nabiorą znaczenia. Gdy mam pokój w sercu, mogę się realizować w każdej sferze, czy to w pracy, relacjach z innymi ludźmi, czy nawet w sporcie – tłumaczy Milena Olszewska. – Łucznictwo postrzegam jako talent od Boga, czuję, że go nie marnuję w momencie, kiedy potrafię się z niego cieszyć i za niego dziękować. Wówczas wynik czasami schodzi na drugi plan, bo ważne jest to, ile dałam z siebie i czy mogę ze spokojnym sumieniem pójść dalej, zmierzać do kolejnej rywalizacji. Wiara pomaga mi zrozumieć zarówno sukcesy, jak i porażki. Zwycięstwa zawsze cieszą, zwłaszcza gdy są okupione ciężką pracą i wyrzeczeniami, ale porażki również są potrzebne i często bardziej budujące, zmuszają do większej pracy. Na te trudne doświadczenia staram się spoglądać z perspektywy wiary, pomagają one stawać się nie tylko lepszym sportowcem, ale też człowiekiem, a im lepszym stajesz się człowiekiem, tym większym będziesz sportowcem – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |