W płockim barze „Tumska” można dobrze i tanio zjeść. Mało kto wie, że te smaczne dania przygotowują i podają osoby niepełnosprawne.
Między ludźmi
Na Mazowszu zakładów aktywizacji zawodowej jest zaledwie sześć. Bar mleczny na płockim podwórku to miejsce, gdzie od kilku miesięcy faktycznie pomaga się niepełnosprawnym. Pracuje w nim 25 osób. Część personelu to ludzie młodzi, niektórzy tuż po szkole. Ale są też osoby, którym brakuje kilku lat do emerytury. W trakcie ich pracy są obecni psycholog oraz zespół instruktorów, którzy koordynują, wspierają, dają wskazówki i pomagają. W barze „Tumska” niepełnosprawni pracują w kuchni oraz sami obsługują klientów. Wśród nich jest także Elżbieta Bilecka, która porusza się na wózku. – Moja niepełnosprawność wynikła z choroby Buergera, na którą cierpiałam od wielu lat, aż amputowano mi obie nogi. Odziedziczyłam tę przypadłość po ojcu. To choroba, której nikomu się nie życzy. Przez lata był to taki ból… po prostu nie do opisania – wspomina. Dlatego trzy lata temu podjęła decyzję o pierwszej amputacji. Dziś nie ma obu nóg. – Sama już nie ruszam się z domu, zawsze ktoś musi przy mnie być. Jestem wdową, nie mam dzieci, więc muszę korzystać z pomocy obcych – mówi pani Ela. Gdy tylko dowiedziała się, że powstanie bar mleczny z niepełnosprawną załogą, od razu się zgłosiła. – Nam takie miejsca są bardzo potrzebne. Dzięki nim osoby, takie jak ja, mogą wyjść z domu i być między ludźmi – podkreśla. Najbardziej bała się dojazdów do pracy. No bo jak sama wsiądzie z wózkiem do autobusu? Na szczęście pomagają jej asystenci z pomocy społecznej, którzy przyjeżdżają z nią autobusem do pracy i odwożą do domu. Dojazdy, zwłaszcza zimą, bywają uciążliwe, ale pani Ela jest szczęśliwa, że ma pracę. – No i mogę wyjść z domu i pobyć z ludźmi – mówi.
Setki szkoleń, a pracy brak
Do baru mlecznego zgłasza się wiele osób. Pytają o pracę i zostawiają swoje CV. W tym roku zostanie zwiększone zatrudnienie jeszcze o trzy niepełnosprawne osoby. Twórcy fundacji założyli sobie, że praca niepełnosprawnych ma służyć innym ludziom. Stworzyli bar z myślą o starszych, samotnych, biednych, którzy będą mogli przyjść i tanio zjeść obiad. Mariusz Umyszkiewicz swoje pierwsze szlify w pracy z osobami niepełnosprawnymi zdobywał w biurze rzecznika osób niepełnosprawnych przy Urzędzie Miasta Płocka. Miał różne pomysły, jak pomóc tym osobom. Nie można przecież wyłącznie ich szkolić, dając tylko namiastkę różnych możliwości. – Generalnie osobom z dysfunkcjami oferuje się mnóstwo szkoleń, a co dalej? Każdy z nich umie pisać CV, odpowiednio wypowiedzieć się w czasie rozmowy, ale co z tego, skoro nie ma gdzie na taką rozmowę iść… Mówiąc językiem roboczym: każdy z nich jest wytrenowany znakomicie, a pracy jak na lekarstwo – opowiada. Ariadna Dubińska, zastępca kierownika baru, a jednocześnie psycholog i doradca zawodowy, uważa, że plusy dla zatrudnionych widać gołym okiem. Niepełnosprawni bardzo cenią sobie fakt przebywania wśród ludzi, możliwość wykonywania jakichś zadań, bycia potrzebnymi. Pochwała za dobrze wykonaną pracę jest dla nich ważniejsza niż pieniądze. – Oczywiście to ważne, że dzięki pracy zarabiają na swoje utrzymanie, bo stają się bardziej niezależni. Ale widać zmiany w poczuciu ich własnej wartości, w tym, że są docenieni i potrafią coś zrobić – zaznacza. Fundacja „Przystań” nie chce spocząć na laurach, planuje utworzyć Integracyjne Centrum Edukacyjno-Rehabilitacyjne. Niepełnosprawni będą mogli tam przyjeżdżać, korzystać z hipoterapii i różnych możliwości integracji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |