Strata, osierocenie i żałoba

Co zrobić, gdy umrze ktoś bliski? Jak poinformować? Jak wysłuchać? Jak wspierać? W jaki sposób złożyć kondolencje i co w ogóle można mówić? Czasami w takich sytuacjach po prostu milkniemy. Tymczasem okazuje się, że nie zawsze jest to najlepsze wyjście z sytuacji. Radio Watykańskie rozmawia o tym z ks. Piotrem Krakowiakiem SAC, krajowym duszpasterzem hospicjów.

To również książka, która pokazuje, że istnieją już grupy wsparcia w żałobie: przy hospicjach, przy centrach interwencji kryzysowej. Mam takie marzenie, żeby też przy parafiach one istniały. Z doświadczenia wielu krajów widać, że takie funkcje mogą często pełnić zarówno księża, jak i osoby świeckie, wolontariusze. I sądzę, że oprócz bardzo ważnej liturgii, modlitwy za zmarłych, całej tej tradycji, którą mamy, potrzebne jest również myślenie o tym, że także cały świat emocjonalny potrzebuje wsparcia. Ten człowiek często na przykład przez wiele miesięcy nie sprząta mieszkania, bo nie chce, powiedzmy, zmieniać czegokolwiek po stracie. Zachowania są bardzo różne i to jest normalne. Ale powinno to zwrócić naszą uwagę i na przykład należałoby skierować takiego człowieka w żałobie do grupy wsparcia, czy do indywidualnej pomocy psychologicznej. – Bywa, że bliscy w takich sytuacjach nieraz się usuwają, żeby ktoś był sam, żeby w samotności ze sobą przeżył ten ból. Okazuje się, że to nie daje ukojenia, bo myśli ciągle powracają. Proszę Księdza, jaką w tej książce znajdziemy zasadniczą radę dla ludzi, którzy chcieliby pomóc, a nie chcieliby się narzucać? Ks. P. Krakowiak: Jest tutaj bardzo konkretna i praktyczna grupa takich rad. Na przykład: jak ma wyglądać pierwsza rozmowa, jeśli to jest osoba bardzo bliska, czy tylko znajoma, jakich sformułowań użyć w pierwszym telefonie, mailu czy liście, o czym dalej rozmawiać, jak pomagać na poszczególnych etapach tej żałoby? Na przykład: pierwsze święta bez bliskiej osoby. Czasami chcemy zagłaskać tego człowieka, bo chcemy mu pomóc. Tymczasem musimy sobie uświadomić, że w pierwsze święta taka osoba ma prawo powiedzieć: „Ja nie chcę w ogóle tych świąt przeżywać, bo wszystko, o czym myślę, kojarzy mi się z nią, czy z nim”. I trzeba to wyczuć, mieć większą wrażliwość na to, że odpowiedzi mogą być różne, nie obrażać się. Z drugiej strony, trzeba dawkować tę obecność, być wrażliwym na potrzeby, na ten czas, na tę chwilę. Należy też „przeformatować” odrobinę nasze święta, zwykle radosne, jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Jest tam wiele ogromnych nadziei, ale jak wiadomo, osoba z takim poważnym zranieniem emocjonalnym może tej nadziei przyjąć tylko odrobinkę i jest bardzo ważne, żebyśmy tę odrobinkę umieli właściwie przekazać, żebyśmy się nie zniechęcili. W tej książce jest dużo mowy o tym, żeby się nie zniechęcać. W tym procesie jest często tak, że sygnały przekazywane przez osobę w żałobie są sprzeczne. Właśnie chodzi o to, żeby z jednej strony się zbyt łatwo nie rozgrzeszać, „że my już wszystko zrobiliśmy”, a z drugiej strony, żeby się nie zniechęcać i czasami, a właściwie zawsze – cierpliwie słuchać. Bo to jest tak naprawdę też książka o aktywnym słuchaniu o człowieku, który był najważniejszy i odszedł. Jeśli chodzi o odejście osoby dorosłej, starszej, to tutaj według teorii, ale też zgodnie z doświadczeniem pokoleń, żałobę przeżywa się przez rok. Po roku najczęściej następuje pewne zamknięcie, rocznica. Msza św. w rocznicę śmierci jest pewnym zamknięciem tego całego, rocznego cyklu i początkiem uświadamiania sobie, że właściwie przeżyliśmy cały rok bez tej osoby, że czas wrócić do rzeczywistości, do życia. Natomiast w przypadku śmierci osób młodszych, a szczególnie dzieci, fachowcy, których zaprosiliśmy jako ekspertów do opracowania tej książki, mówią, że to jest kilka lat: cztery, pięć, a czasami zawsze będzie w sercu mamy takie dziecko, które zginęło i w pewien sposób przerwało ten naturalny ciąg zdarzeń. Bo przecież ja jako rodzic powinienem pierwszy umrzeć, a dopiero potem dziecko. Kiedy tak się nie dzieje, to właściwie ciągle jest wyrzut sumienia, ciągle jest pytanie do Pana Boga: „dlaczego to dziecko, a nie ja?”. Dotyczy to również żałoby u dziadków, którzy po śmierci wnuka czują się winni, że to oni mieli odejść najpierw, a tymczasem stało się inaczej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg