Przystają w bramach praskich podwórek i rozkładają mobilną szkołę z nadzieją, że dzieci nie podzielą losu rówieśników: nie skończą na marginesie, nie będą miały kuratorów, nie pójdą do więzienia
Cel może mało ambitny, ale dziewczyny zdają sobie sprawę, że jeśli ich podopieczni przejdą dzieciństwo bez większych problemów z prawem, to będzie sukces. – To ciężka praca, bo nie mamy do czynienia z dziećmi grzecznymi, ale z tymi, które borykają się ze społecznymi deficytami: nie potrafią przestrzegać zasad – tłumaczy Joanna Bieńkowska, która od kilkunastu tygodni pracuje jako streetworkerka Grupy Pedagogiki i Animacji Społecznej GPAS Praga.
– Szukamy na praskich podwórkach tych, którzy spędzają tu bardzo dużo czasu, nie mają wsparcia w domu rodzinnym i wymykają się opiece instytucjonalnej, na przykład szkole.
Szkoła bez klasy
Adres: ul. Zaokopowa. W bramie stoi dwóch panów, jeden tuż po dwudziestce, drugi sporo starszy. Chowają piwo za pazuchą, ale za chwilę znowu się nim raczą. Odrapane ściany, na klatkach po kilkanaście mieszkań, pajęczyna drutów i kabli na elewacji. W podwórzu, za niskim płotkiem, pod kapliczką z figurką Matki Bożej – piaskownica, porozrzucane łopatki, łysa lalka, pod trzepakiem wózek bez kółka. Jest po siedemnastej. Jakaś mama dogląda trzylatki, wokół biega pies. Gdy w bramie przy Zaokopowej 3, jak w każdą środę, zjawiają się wolontariusze z wózkiem mobilnej szkoły, senne podwórko na kilka godzin ożywa. Szkoła ma cztery kółka, rączkę do ciągnięcia i kilkanaście tablic w środku, wypełnionych zadaniami, zabawami i grami. Pomysł ściągnięty z Belgii – ruszył w maju 2005 r. Dzięki temu szkoła wjedzie na każde podwórko, skwerek, park czy boisko.
Poznaj swoje emocje
Jedynym pociągnięciem z zielonego pudła wyjeżdżają kolejne tablice, a z nich jeszcze inne, w sumie półtorametrowy wózek w ciągu minuty może stać się długim na dziesięć metrów murkiem, pod którym chętnie zbierają się dzieci. Mażą kredą, jak w szkole, na kolorowych panelach edukacyjnych uczą się podstawowych rzeczy – liczyć, czytać, odróżniać zdrowe jedzenie od tego, które szkodzi, rozpoznawać i nazywać emocje. – Najczęściej są to wiadomości deficytowe u dzieci ulicznych. Zadania opracowane są w specjalny sposób, aby dzieci mogły nawet nieświadomie – poprzez zabawę zdobywać podstawowe informacje i ćwiczyć swoje umiejętności, oraz wzmacniać swoją samoocenę – tłumaczy Tomasz Szczepański, koordynator pracy streetworkerów i prezes Stowarzyszenia Grupa Pedagogiki i Animacji Społecznej Warszawa-Praga-Północ. Sam wychował się na Pradze i wydawało mu się, że zna tę dzielnicę, dopóki nie zaczął wchodzić głębiej w jej liczne podwórka i spotykać ludzi, mieszkających tu od pokoleń. Był zszokowany językiem dzieci: pełnym wulgaryzmów i gwary więziennej. Widok dziesięciolatka palącego papierosy, pijącego alkohol, ćpającego przeraża go. Żyłka społecznika odezwała się w 1996 r., gdy trafił na dzieci ze Stalowej, rzucające kamieniami w okno. Umówił się z nimi na piłkę. Eksperyment pedagogiczny wypalił. Trzy lata później z innymi zapaleńcami założył stowarzyszenie GPAS.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |