Kojarzona jest zazwyczaj z mężczyznami, którzy wpadli w nałogi, stracili pracę, rodzinę i znaleźli się na ulicy, dotyka też osoby z wyższym wykształceniem, które miały dobrze płatną pracę, własne mieszkanie i rodzinę. Dotyczy także kobiet – w różnym wieku.
Pomagają mieszkańcy miasta, uczniowie szkół średnich oraz grupy i wspólnoty parafialne. – Kiedyś ks. Mazur organizował zbiórkę warzyw i owoców w parafiach naszej diecezji. Teraz wieś się zmienia i coraz trudniej o warzywa. Obecnie większość potrzebnych produktów zmuszeni jesteśmy kupować w sklepie – mówi Renata Babiarz, dyrektor ośrodka. Schronisko działa cały rok i dysponuje 35 miejscami noclegowymi. Ponadto sezonowo czynna jest noclegownia na dodatkowe 30 miejsc. Kiedy pogoda się pogarsza i pojawiają się dotkliwe mrozy, część bezdomnych śpi na podłodze i na prowizorycznych materacach, ze względu na przepełnienie.
Brakuje na pralkę
Kupno nowej pralki nie powinno być problemem, skoro trzeba utrzymać cały ośrodek. A jednak. Nikt, planując budżet, nie myśli o zakupie nowego sprzętu, lecz o jedzeniu, środkach czystości, ubraniach – czyli tym, co najbardziej potrzebne dla podopiecznych. Nie można kupić pralki, bo na nią nie ma pieniędzy w budżecie. Dlatego dyrekcja i pracownicy poszukują z nadzieją sponsora. – Bez pralki ciężko będzie, bo jak jest tyle mężczyzn, to trzeba prać ubrania, jak to w noclegowni, żeby nie śmierdzieć – mówi pan Andrzej. Placówce brakuje też co roku odzieży zimowej, obuwia, bielizny osobistej i trwałej żywności. Spory problem stanowi również brak środków czystości i higieny osobistej dla podopiecznych.
Bezdomne kobiety
Bezdomność kojarzona jest zazwyczaj z mężczyznami. Obecnie rośnie liczba bezdomnych kobiet. Nie tylko starszych, ale i bardzo młodych. Noclegownia dla Kobiet i Schronisko dla Bezdomnych Kobiet działają od 1992 roku przy ul. Bronowickiej 3a w Lublinie. Założycielem był m.in. nieżyjący już Jan Sidor. Aktualnie przebywa w schronisku 9 kobiet. Kilkanaście przychodzi do noclegowni. – Najmłodsza, jaka trafiła do ośrodka na Bronowicką, miała 17 lat. Najstarsza – 82 lata – mówi Maurycy Koszykowski, pracownik socjalny. Zazwyczaj są to kobiety bezrobotne, niekontynuujące edukacji i skonfliktowane z rodziną oraz najbliższym otoczeniem.
Coraz częściej przyczyną bezdomności są narkotyki. – Zaczęło się od marihuany na studiach. Miałam świetną pracę, kupiłam szybko własne mieszkanie i samochód. Nadal paliłam, ale sięgnęłam po mocniejsze rzeczy. Straciłam wszystkich i wszystko, jak w filmie – mówi ze spuszczoną głową Agnieszka. – Zdarza się, że kobiety, które trafiają do schroniska, cierpią na choroby psychiczne. Jeżeli im nikt nie pomoże, zdane są jedynie na naszą pomoc – dodaje Koszykowski.
Po co tu kaplica?
Człowiek bezdomny to nie tylko ciało, które potrzebuje ubrania, jedzenia i higieny. To nie tylko świadomość umysłu, którą może ratować psycholog. Bezdomny to osoba z całym bogactwem duchowo-cielesnym. Pracujący w takich miejscach, z takimi osobami, wiedzą, że bez odniesienia do wiary nie da się przetrwać. Idąc po schodach w ośrodku dochodzi się do kaplicy na piętrze, w której ustawione są dwa rzędy krzeseł. Podopieczni i pracownicy zbierają się tam na Msze św., adorację, ale i na prywatną modlitwę. – Gdyby nie codzienna modlitwa, to nam, pracownikom, nie wystarczyłoby sił, aby pracować w takich warunkach. Dzięki modlitwie nie tracę nadziei – mówi Renata Babiarz. Ośrodek ma także kapelana. Bezdomni, zarówno ze schroniska, jak i noclegowni, mają za sobą sporo doświadczeń. Jak podkreślają, Bóg jest ich siłą. – Był moją siłą, gdy wychodziłem z alkoholizmu, jest moją siłą także tutaj, w schronisku – mówi pan Wiesław.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |