Boże Narodzenie to dla większości z nas radosny czas. Często z sentymentem i wzruszeniem wracamy wtedy do czasów dzieciństwa. Są ludzie, którym bardzo zależy, by także święta w domu dziecka mimo wszystko były czasem szczęśliwym.
W Domu Małego Dziecka w Wałbrzychu przebywa ponad 30 dzieci – od tych całkiem maleńkich, noworodków, do 6-latków. Podczas świąt wychowawcy w grupach organizują wieczerze wigilijne dla dzieci. Później jest tradycyjne szukanie prezentów pod choinką. Prawie jak w domu…
Dzieci dzieciom
– To moje szóste Boże Narodzenie w tej placówce – zaczyna Alicja Rogowska-Florczak, dyrektor Domu Małego Dziecka. – Wcześniej jednak też pracowałam w podobnych miejscach, więc to już 11. święta, jakie spędzam z dziećmi. Chociaż pracownicy placówki starają się rozdzielać pracę i życie prywatne, w praktyce jest to niezwykle trudne. Praca z samotnymi dziećmi wymaga ogromnego zaangażowania emocjonalnego, dlatego po powrocie do domu trudno nagle przestać myśleć o tych, których obdarza się miłością.
Świąteczny nastrój panuje w placówce już od początku grudnia. Są dekoracje i wiele odwiedzin. Przychodzą dzieci ze szkół podstawowych, średnich, studenci i zwykli ludzie. – Dzisiaj dla przykładu były dzieci ze szkoły muzycznej i dały koncert naszym maluchom – tłumaczy dyrektor. – Za każdym razem widzimy wielkie oddziaływanie jednych dzieci na drugie. To jest najlepsza szkoła. „Żadna lekcja wychowawcza nie dałaby tyle, co jedna wizyta tutaj” – powiedziała mi jedna z nauczycielek.
Poczekalnia
– W miarę naszych możliwości staramy się, by przebywające u nas dzieci były szczęśliwe – tłumaczy pani Alicja. – By czuły się tu dobrze i bezpiecznie. Trudno powiedzieć, by czuły się jak w domu, bo ich domy często obfitują w rozmaite przykre sytuacje. Zdecydowana większość maluszków trafia do placówki z powodu nadużywania alkoholu przez rodziców i wynikających stąd patologicznych zachowań. Czas przebywania w Domu Małego Dziecka jest wykorzystywany na uregulowanie sytuacji prawnej dziecka – odebrania praw rodzicielskich i skierowania dziecka do adopcji lub zmiany w postawie rodziców. W praktyce formalności trwają do kilku miesięcy. – Trudno to określić dokładnie, ale mniej więcej połowa dzieci wraca do domów rodzinnych – tłumaczy Alicja Rogowska-Florczak. – Dla niektórych rodziców odebranie im dziecka jest ostatecznym znakiem, że coś robią nie tak. Podejmują leczenie, idą do jakiejś pracy i nierzadko udaje się im wrócić do normalnego życia i odzyskać dzieci.
Rzeka pomocy
W czasie Bożego Narodzenia do placówki zawsze przychodziło wiele osób z prezentami. Jednak tym razem było ich szczególnie dużo. Od kilku tygodni o wałbrzyskim Domu Małego Dziecka było dość głośno w lokalnych mediach. – Zaczęło się we wrześniu, kiedy wstrzymaliśmy przyjmowanie dzieci do placówki – tłumaczy Alicja Rogowska-Florczak. – Umowa, którą podpisała z miastem Fundacja Pomocy Dzieciom i Młodzieży „Salvator” prowadząca naszą placówkę, przewiduje w niej pobyt i utrzymanie 30 dzieci. Tymczasem przez większą część roku było ich więcej. Okoliczności, w jakich zjawiają się u nas dzieci, bywają nierzadko dramatyczne, np. przywożone są one w środku nocy przez policję po interwencji. Trudno nam w takiej sytuacji odmówić pomocy. Tym bardziej że w Wałbrzychu i okolicach nie ma czegoś na wzór pogotowia opiekuńczego dla maluchów.
Jednak tolerowanie takiej sytuacji przez dłuższy czas stało się niemożliwe, głównie z przyczyn ekonomicznych. Pojawiła się groźba, że pod koniec roku zabraknie nam pieniędzy na funkcjonowanie. A potrzeby są spore. Lekarstwa czy mleko dla noworodków i niemowlaków kosztują tygodniowo setki złotych. W tygodniu zużywanych jest ok. 800 pieluszek jednorazowych. Informacje w mediach spowodowały olbrzymi odzew społeczny. Ludzie zaczęli organizować pomoc, do specjalnej grupy na Facebooku przyłączyło się kilkaset osób.
– Jestem ogromnie zbudowana postawą ludzi – mówi ze wzruszeniem pani Alicja. – Tak wiele życzliwości i dobra już dawno tu nie spłynęło. Za każdą pomoc bardzo dziękujemy. Mile widziana jest pomoc w postaci pieluch, kosmetyków dla niemowląt i dzieci, mleka, środków czystości, a także wpłaty pieniężne. Trudno określić, co najbardziej jest potrzebne, każde wsparcie się przydaje. Przyszedł ostatnio do nas pewien pan, przyniósł kilka paczek pieluch i powiedział, że służy dalszą pomocą. Wspomniał, że pracuje jako ślusarz. Mówię do niego: „Z nieba mi pan spadł, mamy uszkodzoną bramę”. Wstrzymywaliśmy się z naprawą, bo zapewne kosztowałoby to kilkaset złotych, a on zrobił nam to za darmo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |