- Kiedyś, idąc z mężem na bal, wiedziałam, że po imprezie będziemy mieli kilka cichych dni, które pozwolą mi zapomnieć jego pijackie błazeństwa. Dziś, wychodząc z domu, pytam jedynie, czy zabrał kluczyki od samochodu, którym jedziemy i wracamy z zabawy - mówi pani Anna.
Indiański wódz i gwiazda szeryfa
Równie wesoło, pod wodzą tego samego wodzireja, było w Skierniewicach, gdzie po uroczystej Mszy św. w auli Zespołu Szkół im. ks. S. Konarskiego odbył się XI Bezalkoholowy Bal Karnawałowy. Po raz pierwszy był on imprezą kostiumową. Na parkiecie, obok piratów, Indian, królewskich rodzin, szeryfów, bawili się żołnierze, strażacy, kucharze, wróżki, a nawet hrabia Drakula, którego strój przywdział jeden z duszpasterzy. – Na początku trochę obawialiśmy się, czy pomysł zostanie dobrze przyjęty – mówi Piotr Bibik, współorganizator. – Dziś już wiemy, że był to strzał w dziesiątkę, mimo że to jedenasty bal. Sam jestem bardzo zadowolony, występując tu w stroju żołnierskim. Dzięki niemu czuję, że mam większy respekt – śmieje się. Uczestnictwo w balu kostiumowym było spełnieniem marzeń Tomka Chadamika, który od dziecka chciał być wodzem indiańskim. Jego marzenia były tym bardziej uzasadnione, że natura obdarzyła go iście indiańskim nosem. – Gdy się ma takie predyspozycje i pragnienia w sercu, wybór stroju sam się nasuwa. Pióropusz pożyczyłem od syna, a strój po przecenie kupiłem w Lidlu. Kiedy tam poszedłem, został tylko jeden, dokładnie w moim rozmiarze. Musiałem sobie tylko włosy wyhodować. Urosły... przez internet. Dodam, że obok siebie mam piękną żonę, Indiankę, która swój strój wykonała własnoręcznie – opowiada z satysfakcją wódz Tomasz. Nad porządkiem i bezpieczeństwem uczestników z różnych epok i stron świata wraz z żołnierzem Piotrem czuwał także szeryf Rafał ze złotą gwiazdą na piersi.
Chleb zamiast złotówki
Mówiąc o balach, koniecznie trzeba dodać, że imprezy te – poza promocją trzeźwości – uwrażliwiają także ich uczestników na problemy osób uzależnionych, które – mimo swojej choroby – nie przestają być ludźmi. Prawda ta szczególnie mocno podnoszona jest w parafii św. Jana Chrzciciela w Kutnie, gdzie tydzień po balu bezalkoholowym ks. Romanowski zorganizował obiad dla bezdomnych i uzależnionych. – Po poprzedniej imprezie wiele rzeczy nam zostało. Za tydzień z zamrożonych produktów przygotowaliśmy wystawny obiad. Było to wyjątkowe spotkanie przy stole, po którym wychodzące osoby dziękowały za rozmowę i życzliwość. Mówiąc o trosce o bezdomnych, warto dodać, że w parafii od poniedziałku do piątku wydawany jest chleb. Jego przywozem i rozdawaniem zajmują się Grażyna i Leszek Kajewscy – opowiada ks. Mirosław. – Robię to z wielką przyjemnością, bo sam jestem trzeźwym alkoholikiem. Kiedy poprzedni proboszcz zaproponował mi, bym pomógł w tej akcji, nawet przez chwilę się nie zawahałem, zwłaszcza że obok mam zakład. Kiedyś ci ludzie zaczepiali mnie, bym dał im złotówkę. Dziś mnie już o to nie proszą, za to chleb biorą bardzo chętnie. W swoim zakładzie też zatrudniam człowieka, który – tak, jak ja – kiedyś pił. Dziś jest on najlepszym pracownikiem, mężem i ojcem. Angażując się, ciągle wierzę, że przynajmniej niektórym uda się stanąć na nogi – mówi pan Leszek, którego całym sercem popiera żona. – Zawsze byłam wrażliwa na biedę ludzką. Nawet gdy jest ona spowodowana piciem. Od lat w naszym domu przy wigilijnym stole zasiada jakiś bezdomny. Jest honorowym gościem. Taka już jestem, że mam więcej radości z dawania niż brania. Uważam też, że człowiek nie może być głodny, nawet gdy poplątało mu się życie – dodaje pani Grażyna. Ma nadzieję, że w przyszłym roku na balu pojawią się osoby, którym dziś pomaga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.