O wielkiej miłości, kapryśnych chłopcach i dniu, w którym świat się zatrzymał z abp. Wiktorem Skworcem rozmawia Aleksandra Pietryga.
Aleksandra Pietryga: Czy rodzina jest wielka miłością pisaną przez małe czy przez duże „M”?
Abp Wiktor Skworc: – Zdecydowanie przez duże „M”. Rodzina jest wielka miłością Boga, bo przez Niego została zamierzona. W związku kobiety i mężczyzny, w małżeństwie, obecna jest też ludzka miłość: męża do żony, żony do męża, rodziców do dzieci. Ta miłość nie tylko zespala rodzinę, ale stoi również u jej początków: jest i powinna być pierwszym motywem zawarcia związku małżeńskiego. Miłość ludzi staje się jednak prawdziwe „wielka” dzięki spotkaniu z Miłością Boga. Wtedy szlachetnieje, staje się zdolna do ofiary, do przebaczenia, do wytrwałego budowania dobra wspólnego, do przyjęcia – jako bezcennego daru – życia poczętego. Oto miłość heroiczna, miłość „która jest z Boga”, miłość pisana przez duże „M”.
Jaka jest rola mężczyzny w rodzinie, aby to hasło: „Rodzina miłością wielka” przełożyć na praktykę życia?
– Mężczyzna, podobnie jak kobieta, zdolny jest przemienić te słowa w czyny. Chodzi tu o tworzenie poczucia bezpieczeństwa, wypływającego z obecności mężczyzny w małżeństwie, w rodzinie i dla rodziny, o dar czasu, o bycie przy ukochanych: żonie i dzieciach. Rodzina potrzebuje ojca! Miłości nie realizuje się przecież na płaszczyźnie deklaracji, ale w sferze konkretnych postaw i czynów.
Jak jednak przeprowadzić to, o czym ksiądz arcybiskup mówi? Dzisiaj wymaga się od nas stuprocentowego zaangażowania na obszarze zawodowej. I musimy się na to zgodzić, bo inaczej często rodzina po prostu nie będzie miała za co żyć.
– To nie jest nowy problem. Już kardynał Karol Wojtyła w latach 70., głosząc w Piekarach słowo, apelował o taki porządek pracy, by ojcowie i matki mieli czas dla domu, by rodzina mogła być dla nich priorytetem. Przypominał on, że praca powinna służyć miłości, dobru i rozwojowi człowieka. Nadmierne zaangażowanie w sprawy doczesne i materialne burzy porządek miłości. Dlatego trzeba się ciągle starać o właściwy ład społeczny, o godną i sprawiedliwie opłacaną pracę, o prawo do wypoczynku.
Nie tylko nieobecność ojców, ale także ich niedojrzałość, stanowi poważne zagrożenie dla rodziny. Dlaczego współczesny mężczyzna tak boi się dorosnąć?
– Dorosły człowiek jest odpowiedzialny, bo wie, że nie żyje „na próbę”. Bierze życie na serio i podejmuje wiążące decyzje. Warto zatem zadać pytanie, czy dzisiejsza rodzina – w której dorastają przyszli małżonkowie i rodzice – jest szkołą męskości i ojcostwa, kobiecości i macierzyństwa? Czy wychowuje do odpowiedzialności? A może jest tak, że przyszły, potencjalny mąż i ojciec jest przyzwyczajany przez swych rodziców do roli „wiecznego, kapryśnego dziecka”, które wszystko otrzymuje, często bez stawiania przed nim najmniejszych wymagań. Nie ma on możliwości wykazania się dojrzałością i zdolnością podejmowania odpowiedzialnych decyzji. Nie uczestniczy nawet w domowych pracach i obowiązkach. Tak właśnie rośnie „wieczny konsument”, któremu wszystko się należy. Jeśli młody człowiek wychodzi z takiego domu, w którym nie stawiono mu żadnych wymagań ani granic, nie potrafi przestać „kręcić się” wokół własnej osoby, nie jest w stanie podjąć odpowiedzialności za innych.
Wzorem męskości był niewątpliwie Jan Paweł II. Odpowiedzialny, silny, konsekwentny i opiekuńczy…
– To prawda. Ojciec Święty wchodził w rolę ojca w ekstremalnie trudnych, wojennych warunkach. To go umocniło. Jako Papież, niewątpliwie nosił w sobie świadomość odpowiedzialności za całą ludzką rodzinę. Odważnie i konsekwentnie zwracał uwagę na stojące przed nią zagrożenia: przestrzegał, napominał, otaczał modlitwą. A kiedy odszedł do Domu Ojca Niebieskiego, świat się zatrzymał: powszechne stało się przekonanie, że utraciliśmy Ojca. Dziś możemy już powiedzieć, że odzyskaliśmy Go na nowo jako Świętego Kościoła, orędownika i opiekuna wszystkich ojców i matek, jako opiekuna rodzin.
Potrafił też stawiać granice…
– Gdy trzeba było, jednoznacznie i zdecydowanie. Był też ofiarny aż do końca – jak prawdziwy ojciec...
A jakie słowa, wypowiedziane przez Jana Pawła II do rodzin, najbardziej utkwiły księdzu arcybiskupowi w pamięci?
– „Rodzinom powierzone jest zadanie walki przede wszystkim o to, aby wyzwolić siły dobra, których źródło znajduje się w Chrystusie Odkupicielu Człowieka, aby te siły uczynić własnością wszystkich rodzin” – mówił Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w Starym Sączu, w 1999 roku. Wszystkim mężom i ojcom pragnę dziś przypomnieć, że w ich sakramentalnym związku małżeńskim obecny jest Chrystus, Jedyny Odkupiciel Człowieka, że zaprosili Go tam w dniu ślubu. Życzę im, aby – z Jego pomocą i błogosławieństwem – potrafili skutecznie „wyzwalać siły dobra”, tak by ich małżeństwa i rodziny stawały się prawdziwie „wielkie Miłością”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |