Z dyrektorem koszalińskiego więziennictwa płk. Krzysztofem Olkowiczem rozmawia Karolina Pawłowska
Pana sprawa trafiła do sądu na podstawie anonimowego doniesienia Pańskich podwładnych.
Urzędnicy ministerialni powinni jednak wiedzieć, że zgodnie z rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów pisma anonimowe nie są rozpatrywane. Tymczasem trafiły do policji. Mam prawo zapytać, czy nie jest to przekroczenie uprawnień. A w tej sprawie najważniejszy jest człowiek, który nie miał 40 zł na zapłacenie grzywny za kradzież wafelka i dlatego trafił do aresztu. Zamierzam odszukać tego mężczyznę i spróbować mu jakoś pomóc. Wiem, że błąka się gdzieś po Koszalinie.
Dlaczego?
Ta sprawa powinna pobudzić nas wszystkich do refleksji o ludziach, którzy – choć mogą być dokuczliwi społecznie i stanowić zagrożenie dla siebie samych – nie są aż tak groźni dla społeczeństwa, żeby ich trzymać w celach. Trzeba się zastanowić, co zrobić, by zamiast do więzienia trafili do ośrodków przygotowanych na ich przyjęcie. Na 120 tys. skazanych, którzy co roku przychodzą do polskich więzień, tylko 40 tys. ma orzeczone kary bezwzględnego więzienia, bo zagrażają bezpieczeństwu publicznemu. Reszta to ci, którym zmieniono te kary ze względu na odwieszone wyroki, kary niedopracowane, czy tacy, do których wyroki w trybie nakazowym nie dotarły, bo dawno już nie mieszkają pod wskazanym adresem. Często nie są to też obywatele o wysokim poziomie świadomości prawnej i obywatelskiej. Z tego musimy sobie zdawać sprawę i coś z tym zrobić, a nie krzyczeć, że lekceważy się sąd. To też kwestia właściwej współpracy między sądem a samorządem.
Mamy też najwyższy współczynnik uwięzionych w Europie…
Na 100 tys. Polaków prawie 220 odbywa kary w więzieniach. W Szwecji to ok. 60 osób, a w innych krajach 80–90. To dziwne, bo odnotowujemy wyraźny spadek przestępczości. Dziesięć lat temu było 1,46 mln przestępstw, a dzisiaj oficjalne statystki mówią o 950 tys. wszczętych postępowaniach. Przestępstw najcięższego kalibru było 1325, w ubiegłym roku – 560. Liczba przestępstw spada, a osadzonych wzrasta: z 78 tys. na początku wieku do 80 tys. w ubiegłym roku. To nie są moje fobie. Te liczby mówią same za siebie.
Jak na Pana sprawę reaguje środowisko, przełożeni?
Dyrektor generalny uznał, że to, co zrobiłem, było sensownym działaniem. To nie jest tak, że my podważamy prawomocne wyroki sądu. Ani sąd orzekający, ani sąd wykonawczy nie widziały tego człowieka, bo nie stawił się na sali rozpraw. To więziennictwo jako pierwsze dostrzegło jego problem. Mam nadzieję, że ta sprawa sprawi, że funkcjonariusze służby więziennej w przyszłości nie będą mówili w takich sytuacjach: „Mamy wyrok w ręku, niech siedzi. Reszta nas nie obchodzi”. Że nie będą zamykać oczu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |