Krystyna Pustkowiak, zielonogórzanka, ma niepełnosprawnego brata i jest koordynatorką Wspólnoty „Wiara i Światło” w prowincji Polska Zachodnia
Krystyna Pustkowiak, zielonogórzanka, ma niepełnosprawnego brata i jest koordynatorką Wspólnoty „Wiara i Światło” w prowincji Polska Zachodnia
Krzysztof Król

Zbyt wysokie wymagania

Brak komentarzy: 0

GN 30/2014 Zielona Góra

publikacja 28.08.2014 06:00

Z Krystyną Pustkowiak o osobach niepełnosprawnych intelektualnie, prawie do życia i zaniedbaniach rozmawia Krzysztof Król.

Krzysztof Król: Wakacje to czas obozów Wspólnoty „Wiara i Światło”. Co w Pani życie wniosły osoby niepełnosprawne intelektualnie?

Krystyna Pustkowiak: Mnie osobiście dały bardzo dużo. Przede wszystkim pozwoliły zaakceptować siebie taką, jaka jestem, ze swoimi niedoskonałościami i darami. W ich otoczeniu nie muszę odgrywać jakichś ról, po prostu jestem sobą i jest mi dobrze. Szczerość, uczciwość i autentyzm to cechy, które je charakteryzują i którymi zarażają. My, jako Wspólnota „Wiara i Światło”, pomagamy rodzinom i osobom niepełnosprawnym intelektualnie w odnalezieniu swojego miejsca w Kościele, wspólnocie parafialnej, ale również w społeczności lokalnej.

Jak bumerang wraca temat prawa do aborcji dla rodziców, którzy dowiadują się o nieodwracalnej chorobie swojego dziecka...

Mówiąc o prawie rodziców do aborcji dziecka chorego, nikt nie myśli o prawach samego poczętego dziecka, które ma prawo do narodzin, do przeżycia swojego czasu takim, jakie jest, i tak długo, jak jest mu pisane. Mówi się o cierpieniu dziecka, rodziców, chcielibyśmy wymazać je z naszego życia, ale przeżywanie cierpienia, umiejętność radzenia sobie z nim są w nas wpisane i również nas kształtują. Znam wiele rodzin, w których żyją osoby niepełnosprawne intelektualnie, a rodzice pytani, czy jeszcze raz zdecydowaliby się na urodzenie chorego dziecka, odpowiadają bez wahania: „Tak!”, bo „to jest ich ukochane dziecko”. A wiedzą, co mówią, bo doświadczyli w swoim życiu „drogi odrzucenia i poniżenia” od ludzi obcych: lekarzy, ludzi mijanych na ulicy, sąsiadów, a często także od bliskich w rodzinie. Wiedzą, co tak naprawdę wiąże się z narodzinami dziecka niepełnosprawnego umysłowo.

A może zamiast skupiać się na tej kwestii, powinniśmy zastanowić się, czy wszystko robimy w naszym państwie dla osób niepełnosprawnych umysłowo?

Moim zdaniem, za mało się dla nich robi. Wrzucone są do worka z napisem: „osoby niepełnosprawne” i stawia się im za wysokie wymagania, a przecież w samej niepełnosprawności intelektualnej pomiędzy lekkim stopniem a głębokim jest ogromna różnica. Wszystkie osoby, z którymi pracuję na warsztatach terapii zajęciowej, chciałyby pójść do pracy, ale większość z nich nigdy tego nie doświadczy, bo nie ma takiej możliwości na naszym rynku pracy, a szczególnie w Zielonej Górze. Władze ograniczyły się do stworzenia ośrodków wsparcia, ale bez możliwości dowozu, co dyskryminuje wiele osób, których na to nie stać.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..