Nie przegrajcie tej miłości

Rodzina. Jej podstawową misją jest wychowywanie młodego pokolenia. Żeby ją wypełnić, trzeba wsłuchiwać się w wolę Bożą, tak, jak w Nazarecie wsłuchała się w nią Matka Boża - mówił podczas Diecezjalnej Pielgrzymki Rodzin kard. Kazimierz Nycz.

Ponad 4 tys. osób przybyło w tym roku do sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej na Górze Chełmskiej. Jedni przyszli pieszo ze swoich parafii, inni przyjechali. Jednak wszystkich łączyła ta sama intencja: dziękowali Maryi za opiekę i modlili się o umocnienie dla rodzin.

Szkoła Pana Boga

Pielgrzymka rozpoczęła się Różańcem. Po nim konferencję wygłosił bp Edward Dajczak. Nawiązał w niej do kryzysu małżeństwa, który sięga niebezpiecznych rozmiarów. – Nigdy tak wielu ludzi nie przegrywało miłości, jak w naszych czasach. Ludzie nie mają odwagi powiedzieć sobie, że chcą iść przez życie razem. To jest taka nieuczciwa interpretacja, że ślub jest niepotrzebny, skoro się kochamy. Odpowiedź Jezusa jest krótka: trzeba przyjąć od Pana miłość największą. Wtedy jest szansa na wygrywanie nawet w sytuacjach niezmiernie trudnych. Wtedy jest też możliwość dzielenia się tą miłością – wyjaśnił. Zaznaczył też, że Chrystus całe swoje życie opiera na relacji z Ojcem. – To dlatego jest zdolny aż do tego, by pójść na krzyż. Jezus nie zachowuje ojcowskiej miłości tylko dla siebie, ale ją przekazuje dalej. Kocha uczniów tak, jak Go kocha Ojciec. Tą samą miłością obdarowuje – nieskończoną i bezwarunkową. Przyjmuje ją i nią obdarza. To wszystko dlatego, że Jezus ciągle w tej miłości Bożej trwa – mówił. Przypomniał też, że w tej materii fundamentem nie jest wiedza, ale doświadczenie. – Ten ogromny kryzys, który nas dziś dopadł, jest najpierw kryzysem niedoświadczenia miłości Boga. Trzeba też pamiętać, że jej nie uczy się przez lekcje. Jeden uścisk mamy, taty czy przyjaciela, jest o wiele lepszą lekcją niż jakiekolwiek słowa – przekonywał.

Wpatrzeni w Maryję

Ryszard Sobczyński przyszedł z pielgrzymką z Sianowa. W tym roku po to, żeby dziękować. – Zauważyłem, że ciągle o coś proszę, a ja tak bardzo mam za co być Bogu wdzięczny. W ciągu 38 lat małżeństwa wiele było sytuacji, kiedy Pan Bóg interweniował. Jednym z największych kryzysów była choroba mojej najmłodszej córki. Kiedy była dzieckiem, wykryto u niej guz. Dziś jest dorosłą kobietą i kiedy lekarze oglądają dokumentację medyczną, dziwią się, że ona jeszcze żyje – tłumaczy. Pan Ryszard przyznaje, że od zawsze był wpatrzony w Matkę Bożą. – Uczę się od Niej troski o rodzinę. Sporo działałem społecznie, ale zdecydowałem, że chcę poświęcić więcej czasu rodzinie. Opiekuję się wnuczkami, dbam o dom, czasem gotuję obiady. Staram się dostosowywać do potrzeb najbliższych i w ten sposób jestem szczęśliwym ojcem i dziadkiem. To takie macierzyństwo w męskim wydaniu – uśmiecha się. Podkreśla jednak, że rola ojca w rodzinie nie jest mniej ważna niż matki.

– Patrzę z bólem na to, że w naszym kraju mężczyźni nie mają dobrze płatnej pracy i muszą zostawiać swoich bliskich i wyjeżdżać za granicę. Jak mają być stamtąd ojcami? Czasem przecież trzeba, żeby spojrzeli dziecku w zeszyt, wyjrzeli przez okno, gdzie to dziecko jest. Troska ojca jest niesamowicie ważna. Teraz, kiedy moje dzieci są dorosłe, widzę, co zrobiłem dobrze, a co źle, ale wiem, że zawsze byłem im potrzebny – dzieli się. Była to już XVIII Diecezjalna Pielgrzymka Rodzin. Pani Regina z Lęborka jest na niej od początku. Dla niej Maryja jest nauczycielką życia. – My, kobiety, stoimy inaczej przy naszych dzieciach niż Matka Boża, bo robimy to niedoskonale, po ludzku. Gdy się pomyśli, jak Ona stała przy Jezusie, ile musiała przejść, to nasze problemy wydają się o wiele mniejsze – mówi. Przyznaje, że jej wiara dojrzewa wraz z wiekiem i doświadczeniem. – Wcześniej wydawało się, że są rzeczy niemożliwe do pokonania, ale jak człowiek wrasta w życie z Panem Bogiem, to wie, że każda trudna sytuacja w końcu się rozwiąże – dodaje. – My jesteśmy często interesowni. Chcemy dostać wszystko to, co dobre, ale gdyby nam przyszło poświęcać się tak jak Matka Boża, nie wiem, czy dalibyśmy radę. Jeszcze nie jestem pewna, czy umiałabym to udźwignąć. Kiedy patrzę na Drogę Krzyżową i Maryję pod krzyżem, nie wiem czy potrafiłabym aż do tego stopnia zawierzyć Bogu. Prawdą jest, że nie dorastamy do Maryi, ale możemy korzystać z tego, co nam wyprosi – dzieli się.

 

Recepta na kryzys

Grażyna i Karol Kalucowie wiedzą, że dzięki sakramentowi małżeństwa nigdy nie zostaną z trudnościami sami. – Wychowujemy nasze dzieci w wierze, bo wiemy, że potrzeba dziś silnych fundamentów. Są różne pomysły na życie, ale nie wszystkie dają nam to, co najważniejsze, czyli miłość. Modlimy się dziś szczególnie za rodziny, które mają chore dzieci – mówią. – Przyjeżdżając tutaj, odpowiadamy na miłość Pana Boga do nas. On jest z nami w tych najcięższych momentach, kiedy nam się wydaje, że jesteśmy sami. Nie możemy znaleźć rozwiązania i nagle przychodzi pomoc. Nie raz tego doświadczyliśmy – dzielą się. Przyznają też, że zależy im na tym, by przyprowadzić do Pana Boga swoich synów. – To nasze największe pragnienie, żeby przekazać im to, czym żyjemy. Choćby nawet w przyszłości odeszli od Pana Boga, wierzymy, że to, co w nich zaszczepimy, będzie ich siłą i do tego powrócą – przyznają. Beata i Leon Drozdowscy z Darłowa właśnie od Maryi uczą się, jak kochać. – Jako ojciec i mąż mam tworzyć węzeł. Mam scalać rodzinę, być wzorem, drogowskazem i autorytetem dla dzieci. To jest trudne. Jak mam już dość, to klękam na kolana i wtedy staram się z Panem Bogiem o tym wszystkim porozmawiać – tłumaczy pan Leon.

– Maryja, będąc młodą kobietą i matką, tyle przeżyła. Była w bardzo trudnej sytuacji, ale mimo to zawierzyła Bogu do końca. My też uczymy się, że wszystko, co nas spotyka ma jakąś głębię – dodaje jego żona. Podstawą ich małżeństwa jest wspólna modlitwa. – Dzieci widzą nas na kolanach, poza tym codziennie razem się modlimy. Od problemów nie da się uciec, trzeba tylko wiedzieć, gdzie się z nimi zwrócić – dodaje pan Leon. Lidia i Tadeusz Jureniowie ze Słupska również przyjechali dziękować Maryi za 33 lata małżeństwa. – Mamy dwoje dzieci. Pierwsze dziecko jest wymodlone na Jasnej Górze – mówią. Dziś są dumnymi rodzicami, bo udało im się w dzieciach zaszczepić wiarę. – Mimo różnych zawirowań, żyją w związkach sakramentalnych i to jest dla nas bardzo budujące. Żyją też na co dzień z Bogiem. Zawsze staraliśmy się traktować siebie z szacunkiem i wspólnie się modlić. Jeśli małżeństwo budowane jest na Panu Bogu, to nie jest ciężko iść z Nim przez trudności. Współczuję tym, którzy nie mają żadnego oparcia. My mamy wiarę, która dźwiga nas w każdej sytuacji – mówi pani Lidia.

Szukać woli Bożej

Najważniejszym punktem pielgrzymki była Msza św. której przewodniczył kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski. Kard. Nycz podkreślił w homilii, że przez wiele wieków rodzina była miejscem, w którym dokonywała się formacja człowieka i ewangelizacja. – Taką rolę rodziny muszą pełnić także dziś. Jednak potrzebują dziś szczególnie wsparcia Kościoła – mówił. – Człowieka doprowadzić do głębokiego spotkania z Jezusem można tylko w małej wspólnocie ewangelizującej. Trzeba, żeby taka wspólnotą była rodzina, a także te wspólnoty, które są w parafiach. To jest potrzebne po to, żeby człowiek dochodził do głębi wiary i potrafił przyjąć wolę Pana Boga także w odniesieniu do życia rodzinnego – dodał kard. Nycz. Prosił też pielgrzymów o modlitwę w intencji rodzin.

– Dziś rodzina przeżywa dużo trudności: w jedności małżeńskiej, w zrozumieniu sakramentalności małżeństwa, a także tego, że Chrystus jest tym, który łączy małżonków na całe życie. Przeżywamy też w Europie ogromny kryzys demograficzny. Z jednej strony państwo powinno zapewnić mądrą, strategiczną i odpowiedzialną politykę rodzinną, ale ona sama nie wystarczy. Jest potrzebne coś więcej, żeby rodzina wypełniała swoją misję podstawową, jaką jest wychowywanie młodego pokolenia. Potrzebne jest wsłuchiwanie się w wolę Bożą, jak w Nazarecie wsłuchała się w nią Matka Boża – mówił hierarcha. Mszę św. z kard. Nyczem koncelebrowali m.in. bp Edward Dajczak i bp senior Tadeusz Werno. Wśród licznych kapłanów znalazł się też ks. Bogdan Hałuszka, proboszcz parafii greckokatolickiej w Koszalinie, który reprezentował miejscową społeczność ukraińską. W czasie Eucharystii małżonkowie odnowili przyrzeczenia małżeńskie, a po niej odbył się festyn rodzinny.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg