Z prawnukami na Skypie

Chemią, muzyką i sztuką zafascynował się, będąc małym chłopcem. Swoimi pasjami zaraził już kilka pokoleń. Zaraża i dziś!

Pierwsze chemiczne eksperymenty Adam Bielański zaczął robić w domu już jako gimnazjalista. W łazience miał lampkę naftową, a w sklepie na Rynku Głównym za drobne pieniądze kupował niezbędne preparaty do swoich badań. Z biegiem lat coraz bardziej zaprzyjaźniał się z chemią i przez całe życie nigdy się z nią nie rozstał. Naukowego zapału nie ostudził w nim nawet wybuch II wojny światowej – na przekór Niemcom, którzy za wszelką cenę chcieli zniszczyć polską naukę i inteligencję. 

– Aresztowanie profesorów i docentów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczo-Hutniczej było dla mnie wielkim wstrząsem. Z naszej katedry w obozie znalazł się m.in. prof. Julian Kamecki, a z późniejszych dobrych znajomych – matematyk prof. Stanisław Gołąb – wspomina profesor Bielański. Pracę doktorską napisał jeszcze pod kierunkiem prof. Skąpskiego, który jednak na początku wojny, we Lwowie, został skazany na prace przymusowe w rejonie Archangielska. Przebywał tam do 1942 r. – Następnie wraz z armią Andersa przedostał się do Afryki, a potem do Londynu. Do Polski już nie wrócił. Podczas wojennej zawieruchy zgłosiłem się więc do prof. Tadeusza Estreichera, specjalisty od chemii nieorganicznej, i pod jego kierunkiem na Tajnym Uniwersytecie zdawałem wszystkie egzaminy. Po każdym zaliczeniu dostawałem zaświadczenie, że egzamin złożyłem w sierpniu 1939 r. – opowiada.

Od opisu do teorii

W czasie wojny pracował też w Miejskim Laboratorium Chemicznym. Pracę doktorską obronił w 1944 r., a kilka lat później otrzymał stypendium w British Council i na rok wyjechał do Londynu, na staż naukowy w Imperial College of Science and Technology. W 1955 r. na AGH otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego, a siedem lat później – zwyczajnego. W 1964 r. wrócił na UJ i z całych sił zaangażował się w pracę dydaktyczną. Jego imponujący dorobek naukowy trudno byłoby streścić… Jest bowiem autorem ponad 200 publikacji naukowych oraz kilku podręczników akademickich. Jeden z nich – „Podstawy chemii nieorganicznej” – nazywany jest nawet „biblią polskich chemików”, bo każdy student kiedyś musiał mieć go w rękach. Najważniejsze jest jednak to, iż profesor wychował kilka pokoleń studentów. Wielu z nich tak bardzo zafascynowało się chemią i fizyką (bo to także hobby profesora), że poszli w ślady swego mistrza i też zajęli się pracą naukową. O wspaniałym wykładowcy mówią zgodnym chórem: człowiek i naukowiec na medal.

Przepis na taki sukces jest prosty i trudny zarazem. – Wykładowca do zajęć musi się świetnie przygotować – dokładnie wiedzieć, co chce przekazać, czego nauczyć. Ważne jest też, by nawet o skomplikowanych rzeczach mówić w prosty sposób, zaczynać od opisu zjawiska, a potem przechodzić do teorii. Trzeba też umieć porozumiewać się ze studentami i przekazywać im swoją pasję – tłumaczy prof. Bielański.

Na zasłużoną emeryturę profesor przeszedł w 1983 r. Była to jednak tylko formalność, bo odtąd kariera naukowa nabrała jeszcze większego rozmachu… – Większość publikacji taty powstała właśnie wtedy, na emeryturze. Do dziś śledzi nowinki naukowe, dużo czyta, pisze, uzupełnia swoje prace. Korzysta z komputera, internetu, telefonu komórkowego. Cały czas jest też zatrudniony na pół etatu w Polskiej Akademii Nauk – mówi Piotr Bielański, syn profesora. – Wie pani, niektórzy na emeryturze odpoczywają. Ja nie! Gdy się przepracowało tyle lat i gdy jest się zafascynowanym tą pracą, staje się ona nawykiem, który cieszy – dopowiada jego ojciec.

– Profesor jest człowiekiem niezwykle serdecznym i sympatycznym. Nigdy nikomu złego słowa nie powiedział. W jego towarzystwie każdy dobrze się czuje. On przede wszystkim lubi to, co robi, i to widać na każdym kroku. Jest wspaniałym naukowcem i wszyscy czerpiemy z jego wiedzy – zaznacza dr Anna Ilnicka z Instytutu Katalizy Polskiej Akademii Nauk. Profesora poznała 15 lat temu, gdy była jeszcze studentką. Profesor Bielański ma jeszcze jedno hobby – malarstwo. Kiedyś dużo podróżował po świecie i odwiedzał muzea. – Zawsze pyta swoich gości, czy byli w danym miejscu i widzieli konkretne dzieła – opowiada syn naukowca. Jednak największą dumą pana profesora jest jego rodzina. – Ma już 10 prawnuków, a 11. niebawem pojawi się na świecie – opowiada Piotr Bielański. Dwoje z nich mieszka w Niemczech. Pradziadek rozmawia więc z nimi przez Skype’a.

Dla profesora i nie tylko

W tym sezonie w Filharmonii Krakowskiej na melomanów czeka wiele atrakcji. 31 października odbędzie się światowe prawykonanie pełnej wersji „Requiem” Pawła Łukaszewskiego w połączeniu z „Requiem” Mozarta. Podczas koncertu jubileuszowego, 7 lutego 2015 r. (tego dnia minie 70 lat od pierwszego koncertu orkiestry FK), zabrzmi m.in. koncert fortepianowy Chopina w interpretacji pianisty Krzysztofa Jabłońskiego. 21 lutego koncert również będzie wyjątkowy: zabrzmi wtedy muzyka francuska, a Antoni Wit, dyrygent honorowy FK, otrzyma order Legii Honorowej, najwyższe odznaczenie Francji. 12 i 13 czerwca 2015 r. odbędzie się krakowskie prawykonanie IV Symfonii Henryka Mikołaja Góreckiego. Utwór ten został odnaleziony w pośmiertnych papierach kompozytora w formie szkiców. Dokończył go syn twórcy, Mikołaj.

Szczegółowy program na www.filharmonia.krakow.pl. bg

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg