– Jestem pewien, że jeśli będę miał dzieci, to tak samo jak moja mama będę je zachęcał, by pojechały na oazę – zapewnia Paweł Biel z Zielonej Góry.
Co to byłoby za życie
Alicja Stefańczyk pochodzi z Krosna Odrzańskiego. Obecnie jest studentką kierunku prawno-ekonomicznego na UAM w Poznaniu. Na swoją pierwsza oazę pojechała po drugiej klasie gimnazjum. – Pamiętam, jak mama opowiadała mi wiele razy o Ruchu Światło–Życie. W końcu nadarzyła się okazja wyjazdu i przekonania się na własnej skórze, czym jest ta tajemnicza oaza, o której krążą rodzinne legendy. Jako gimnazjalistka nie byłam zachwycona perspektywą spędzenia całych dwóch tygodni klęcząc, gdzieś daleko od domu, pośród obcych ludzi. Ciekawość jednak zwyciężyła, spakowałam plecak i pojechałam. Okazało się, że była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu – przekonuje Alicja.
Z tej pierwszej oazy jedna rzecz pozostanie w głowie na długo. – Animatorzy przypominali trochę szalenie radosną, zwartą i gotową gwardię młodych ludzi. Pamiętam, że w mojej głowie urodziło się wtedy pytanie: „Rety! Z czego oni się tak ciągle cieszą i cieszą?”. Na oazie dostaliśmy na to odpowiedź. Jedno ze spotkań w grupach dotyczyło właśnie radości. Moja pierwsza animatorka, Marta Dziadura, powiedziała zdanie, które mam w głowie do dziś: „Pamiętajcie, nie chodzi o wesołkowatość, chodzi o radość, a tę znajdziemy w Jezusie!”. Czasem, jak mi smutno i źle, powtarzam je sobie, i jakoś tak od razu jest jaśniej i prościej. To było ziarenko pierwszej oazy, które sprawiło, że nadal jestem w Ruchu – kontynuuje.
Dzięki formacji oazowej nauczyła się, że można żyć inaczej. – Umiem wyobrazić sobie życie bez oazy, ale cóż to by było za życie?! Kim ja bym była bez oazy? Dlatego wiem już teraz, że swoje dzieci na pewno poślę na oazę. Nie znam lepszego sposobu na prawidłowe ukierunkowanie rozwoju młodego człowieka – mówi z przekonaniem animatorka Alicja. – Komuś, kto jeszcze nigdy nie był na oazie, powiedziałabym: „Pojedź, zobacz, a zakochasz się”. Nie ma innej opcji! Na oazie spotkasz ludzi, dla których nie będziesz niewidzialny. Będziesz czuł się ważny dla kogoś i równocześnie potrzebny komuś innemu. Będziesz czuł się bezpieczny. No bo co złego Ci się może przydarzyć, kiedy już odkryjesz, że Twój Tato jest Panem całego świata?! – dodaje.
Trzeba szukać sprzymierzeńców
Alicja oazową pałeczkę przejęła od mamy, która zetknęła się z Ruchem Światło–Życie ponad 30 lat temu. Nie było wakacji bez rekolekcji. – To na oazie odkryłam wiele swoich talentów, pozbyłam się kompleksów i otworzyłam na ludzi. Zrozumiałam, jak ważna jest praca nad sobą. Nauczyłam się modlić, świadomie przeżywać sakramenty, i rozeznałam swoją życiową drogę. Podczas rekolekcji zrozumiałam, że Pan Jezus jest moim Zbawicielem i najlepszym Przyjacielem. Zaprosiłam Go do swojego życia i pozostał ze mną do dziś! W tej chwili jestem mamą trójki dzieci, które także co roku uczestniczą w rekolekcjach wakacyjnych – wyjaśnia pani Wioletta. – Wiadomo, że przychodzi taki czas, gdy rodzice mają coraz mniejszy wpływ na dzieci. Bardziej zaczyna się liczyć grupa rówieśnicza. Obawiałam się oczywiście tych negatywnych wpływów. Sama „wychowałam się” w oazie i byłam pewna, że chociaż minęło już tyle czasu, jej duch się nie zmienił. Jasne więc było, że chciałam zrobić wszystko, żeby moje dzieci także poznały, czym jest Ruch Światło–Życie. Wychowanie dzieci dla katolickich rodziców w dzisiejszych czasach to wyzwanie. Wychowanie do wartości to tytaniczna praca. Trzeba szukać sprzymierzeńców. Oaza jest miejscem bezpiecznego odpoczynku, wytchnienia, radości i rozwoju dzieci i młodzieży. To wielka pomoc dla rodziców. Wspaniale, że kolejne pokolenia mogą korzystać z daru Ruchu Światło–Życie. Dzięki Ci, Panie, za sługę Bożego Franciszka Blachnickiego, który założył kiedyś oazy. Alleluja! – mówi z uśmiechem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |