Byki i niedźwiedzie

Czy gra na giełdzie to hazard porównywalny do ruletki w kasynie czy metoda na rozsądne powiększenie naszych oszczędności?

Każdy, kto chce samodzielnie inwestować na giełdzie, musi wiedzieć, że jest sporo wytrawnych graczy, którzy codziennie zawierają transakcje, pilnie obserwując ruchy na giełdzie. Regularnie prowadzą tzw. analizę techniczną (czyli studiują na wykresach wahania trendów poszczególnych akcji) i tzw. analizę fundamentalną (czyli czytają raporty o tym, co dzieje się w giełdowych spółkach, czy mają one jakieś kłopoty, czy też wiedzie im się dobrze). – Żeby prawidłowo prowadzić takie analizy, trzeba mieć pewną wiedzę ekonomiczną. Gracz musi sporo wiedzieć o gospodarce, o funkcjonowaniu rynków finansowych, o branży, w jakiej działa spółka, w którą inwestuje – tłumaczy Małgorzata Góra-Dubiela, prezes Union Investment TFI. Poza tym „zawodowi” gracze reagują błyskawicznie. Na przykład jak „duży” gracz sprzedaje poważny pakiet akcji jakiejś spółki, to powoduje to gwałtowny wzrost podaży tych akcji i kurs zaczyna od tej chwili spadać. Wytrawni gracze orientują się szybko i natychmiast dają zlecenie sprzedaży, jeśli mają takie same akcje. Decydują minuty i ktoś, kto zareaguje odrobinę za późno, może kupić akcje, o których myśli błędnie, że wciąż rosną. A bywa i tak, że popełnionego błędu nie będziemy mogli łatwo naprawić. – W skrajnym przypadku, gdy trwa bessa, może się zdarzyć, że nikt z uczestników rynku nie będzie chciał kupić akcji po określonej cenie, a inwestorowi pozostanie tylko bierne przyglądanie się, jak kurs akcji pikuje – dodaje prezes Góra-Dubiela.

Jeśli czujemy się na siłach, żeby inwestować samodzielnie, możemy spróbować. Ale musimy pamiętać, że nawet mając sporą wiedzę, możemy się bardzo pomylić. Smutną przestrogą historyczną jest oczywiście tzw. czarny czwartek – krach na giełdzie, który w 1929 roku spowodował falę samobójstw nieszczęsnych bankrutów i rozpoczął wielki światowy kryzys. Ale nawet w spokojnych czasach wytrawnym graczom zdarza się, i to często, podejmować błędne decyzje.

Czerwone szelki maklera czy biurko doradcy?

Jest jednak jeszcze inny sposób na to, by grać na giełdzie, dostępny także dla tych, którzy nie są znawcami ekonomii i nie mają czasu lub ochoty, by codziennie obserwować trendy i kursy. Możemy to robić, kupując jednostki funduszu inwestycyjnego. W takim przypadku pozbawiamy się oczywiście naszej absolutnej wolności przy podejmowaniu decyzji, bo to ostatecznie eksperci funduszu – choć w ramach z góry uzgodnionej strategii inwestycyjnej – decydują, jakie akcje kupić. Wiadomo też, że również jednostki funduszu nie dają nam absolutnej gwarancji zysku, bo kiedy na giełdzie trwa bessa, to nawet najlepszy ekspert nie zapewni nam zysków, chociaż może nas uchronić przed spektakularną wpadką. Ale pamiętajmy, że na giełdzie często dzieją się rzeczy irracjonalne, wymykające się logicznej ocenie. Na cenę akcji mają wpływ na przykład nieprzewidywalne wydarzenia polityczne. Nie tylko wojny i zamachy, ale nawet zwykłe plotki mogą spowodować panikę na giełdzie. – Warto jednak pamiętać, że każdy fundusz otwarty umożliwia kupno i sprzedaż jednostek uczestnictwa w dowolnym momencie – zapewnia Małgorzata Góra-Dubiela.

Oczywiście za zarządzanie funduszem trzeba płacić. Inwestor uzyskuje jednak za to chociażby łatwy dostęp do giełd na całym świecie. – Fundusze dostępne w Polsce pozwalają nam zainwestować na giełdach w USA, Europie, Azji i w Afryce bez konieczności znajomości tych konkretnych rynków. Oczywiście samodzielne inwestowanie za granicą poprzez rachunek maklerski też jest możliwe, jednak po pierwsze wymaga znacznej wiedzy, po drugie wiąże się z wyższymi kosztami transakcyjnymi (opłaty i prowizje) za kupno i sprzedaż akcji niż w przypadku lokowania kapitału wyłącznie na giełdzie warszawskiej – dodaje pani prezes.

Na pewno samodzielne inwestowanie na giełdzie jest przyjemnością dla ludzi lubiących ryzyko. Jeśli jednak nie pociąga nas dreszczyk emocji, warto pomyśleć o funduszach. Porównaniem tych dwóch możliwości inwestowania może być podróż samochodem. Czy wolimy być kierowcą, czy pasażerem? Sami musimy odpowiedzieć sobie na to pytanie, pamiętając jednak, że aby być kierowcą, trzeba mieć pewne umiejętności.

Materiał powstał przy współpracy z Union Investment TFI

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg