Tutaj liczą się: precyzja, wiedza i cierpliwość. Odtwarzając modele okrętów, samolotów, czołgów i samochodów, rozwijają swoje umiejętności i zdolności oraz zdobywają cenne medale.
Pod koniec ubiegłego wieku modelarstwo kartonowe było modną pasją młodego pokolenia dorastających chłopców. Konstrukcyjnego bakcyla najczęściej łapali na szkolnych zajęciach praktyczno-technicznych. Dziś ten przedmiot zastąpiono informatyką, a konstrukcyjne zainteresowania pochłonęło komputerowe programowanie. Modelarnie jednak nie opustoszały, wręcz przeciwnie – z roku na rok powstają nowe, gdzie młodzi konstruktorzy próbują swoich sił w kartonowych, plastikowych i drewnianych modelach.
– Modelarstwo zaczyna wracać na nowo do łask młodego pokolenia, ale nie tylko. Do swoich młodzieńczych pasji wracają także modelarze w dojrzałym wieku. Wielu młodych, widząc piękne modele u swoich kolegów czy w sklepach, sięga po nie, aby spróbować sił i zmierzyć się z konstruktorskim wyzwaniem. Na pewno jest to dobra alternatywa na odciągnięcie ich od komputera i pobudzenie kreatywnego myślenia oraz wypracowania zdolności manualnych – podkreśla Tomasz Ciach, instruktor w kole modelarskim w sandomierskim katoliku.
Od półki do pucharów
Na zapleczu pracowni na półkach stoją piękne modele żaglowców. Choć dużo mniejsze od oryginałów, są precyzyjnie zbudowane. Można podziwiać dokładnie odtworzoną sieć olinowania i pięknie rozłożone żagle, jakby okręt miał za chwilę wychodzić w morze. – Modelarstwem zajmuję się praktycznie od dziecka. Kiedyś nie było fachowych modelarni ani instruktorów. Doświadczenie zdobywało się samemu, sklejając w domu modele z kartonu wydawane w „Małym Modelarzu”. Każdy czekał na kolejny numer i nie było łatwo go zdobyć – wspomina pan Tomasz.
Pierwsze modele kleili z kolegą, który właśnie przy modelarstwie złapał lotniczego bakcyla, potem skończył dęblińską szkołę i obecnie jest pilotem. W dodatku nadal jest czynnym modelarzem. Jak wspomina, pierwszym modelem kartonowym, który skleił, był lodołamacz radziecki „Krasin”. Przez lata klejone egzemplarze kładł na domową półkę, jednak z czasem przyszła myśl, aby swoje kartonowe cuda pokazać szerszej publiczności.
– U wielu osób ta pasja nie przechodzi z wiekiem, ale się pogłębia jak choroba – dodaje z uśmiechem. – Tak jest w moim przypadku. W szkole średniej ta pasja dojrzewała i chyba w 2006 r. zacząłem jeździć na zawody, prezentując swoje modele. Specjalizuję się w modelach żaglowców. Wymagały one wiele pracy i cierpliwości oraz zdobywania dodatkowej wiedzy, aby wykończyć je bardzo precyzyjnie i w sposób jak najbardziej zbliżony do oryginału – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |