Gotowej recepty nie ma. Szczęście w niepłodnym małżeństwie każdy musi odnaleźć sam. Już od ośmiu lat pomaga w tym Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa przy ul. Wileńskiej.
Już na pierwszym spotkaniu DMPP poczuła, że to jest „to” – grupa ludzi, która rozumie jej wewnętrzną pustynię. Bo tak się czasami czuje wśród matek w pobliskim parku. W sklepach na rodzinnych zakupach. W rodzinie, gdzie co rusz kolejnej młodej mamie jest dane cieszyć się z dziecka. Pustynię, gdzie na każdym niemal kroku poddawana jest pokusom: zbytniej ufności w kolejnych specjalistów, którzy na pewno pomogą. Pokusie kolejnych leków, suplementów, zabiegów, po których już „na pewno się uda”. Pokusie braku pokory wobec Bożego planu, który może być tak odmienny od jej wyobrażeń o gwarnym domu…
– Stojąc na pustyni, widzimy tylko jej niezmierzoną pustkę. Gdy udaje się wznieść wysoko nad ziemię, uchwycić szerszą perspektywę, widać już kres, widać zielone brzegi życia – zauważa. – Modlę się, bym potrafiła wznieść się nad pustynię braku rodzicielstwa – dodaje. Po ponad 5 latach starań o dziecko wraz z mężem podjęła decyzję o adopcji.
Miłosierdzie
Być może to lęk i brak wiary w Boże miłosierdzie, na wiele lat zamknął Kingę na potomstwo. Bała się być mamą niepełnosprawnego dziecka. Ten rodzaj macierzyństwa przeżywała jej siostra Choć obydwoje z mężem starali się o dziecko od początku małżeństwa, w ciążę jednak nie zachodziła. Za to odwiedzała kolejne święte miejsca: Lourdes, Fatimę, Medjugorie, w których „na pewno się uda”. Nie udawało się przez siedem lat. Za to z kolejną pielgrzymką rosła w niej ciekawość Boga. Po raz pierwszy od wielu lat wraz z mężem uklękła do Różańca…
Największy w jej życiu cud zdarzył się nie w zagranicznej, pełnej pielgrzymów świątyni, ale w parafialnym kościele podczas ewangelizacyjnych rekolekcji. Tam po raz pierwszy, publicznie i w obliczu Boga ukrytego w Najświętszym Sakramencie, wyznała, że Jezus jest królem jej życia. I że Jemu całkowicie się zawierza. Kilka dni potem okazało się, że począł się Krzyś.
– Miałam mylne wyobrażenie Boga. Nie dostrzegałam Jego działania i obecności w moim życiu. Pędziłam, ciągle poszukując miejsc skutecznej modlitwy i słynących z uzdrowień. Nieświadomie zatrzymałam się na zewnętrznym wymiarze religijności – przyznaje. Teraz chce nieść nadzieję tym, którym oczekiwanie na macierzyństwo przedłuża się.
– Bóg czyni cuda nie tylko po to, by uszczęśliwiać tych, którzy ich doznają, ale także, żeby umacniać tych, którzy je obserwują. – Na mojej drodze zabrakło świadectwa kobiet, które urodziły dziecko po latach starań. Takie spotkanie dodałoby mi otuchy i umocniło moją wiarę – mówi.
Duszpasterstwo Małżeństw Pragnących Potomstwa działa przy parafii Matki Bożej z Lourdes od ośmiu lat. Powstało z inicjatywy Katarzyny i Tomasza Jaroszów, którzy w Kościele szukali wsparcia w zmaganiu się z problemem niepłodności. Przez ten czas duchową pomoc znalazło tu kilkadziesiąt par. Niektórzy zostali adopcyjnymi rodzicami, inni biologicznymi, wielu na nowo odkryło swoje powołanie i miejsce w Kościele.
– Swój czas poświęcam bratanicom – otaczam je też opieką modlitewną. Lata w duszpasterstwie otworzyły mnie też na drugiego człowieka. I przypomniały, że poza posiadaniem dziecka mam też inne marzenia i pasje – mówi Ewa. Blog, który prowadzą żony pragnące potomstwa, w sieci istnieje od miesiąca. – Chciałybyśmy, by nasze doświadczenie pomogło małżonkom borykającym się z problemem niepłodności odzyskać radość życia. Przestać obsesyjnie myśleć o pragnieniu potomstwa i żyć tu i teraz – mówią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |