On widzi dalej

Straciła własne dziecko, świadomie adoptowała chore. Mówi, że Bóg, zabierając, daje, a kiedyś wytłumaczy sens.

Zeszli z kanapy

Państwo Tomczykowie adoptowali dwoje dzieci. Najpierw chorą Marysię. Dwa i pół roku później trafił do nich jej rodzony brat Szymon. Mają ogromny szacunek do ich biologicznej mamy, że ich urodziła, a z jakichś powodów nie mogąc wychować, przekazała do adopcji, dając im szansę na życie w szczęśliwej rodzinie. Wielką pomocą przez te lata dla państwa Tomczyków jest Katolicki Ośrodek Adopcyjny, który profesjonalnie pomaga, prowadzi i podpowiada. To między innymi dlatego zdecydowali, by dzieci od samego początku wiedziały, że zostały adoptowane. Razem z Violettą i Arturem odwiedzają ośrodek adopcyjny, a do jego dyrektor Elżbiety Stolarczyk mówią po prostu „ciociu”. – Zdrowa rodzina to czysta relacja, zbudowana na szczerości. I tu dotykamy tematu tożsamości i korzeni. Przyjdzie taki moment, że trzeba będzie się zmierzyć z jawnością adopcji. Dorosłe dziecko będzie miało prawo poznać swoją historię. Niezależnie, czy usłyszy ją od nas czy od obcych, ma prawo do wglądu w swoje dokumenty w sądzie, w Urzędzie Stanu Cywilnego i dowiedzieć się prawdy, a wtedy to może zaważyć na relacjach i całej rodzinie. Dlatego jak najbardziej konieczna jest jawność – wyjaśnia E. Stolarczyk. Pani Violetta od chwili adopcji mówiła swojej córce, że jest małym „adoptusiem”.

Robiła to dla siebie, bo tak małe dziecko przecież tego nie rozumie. – Chodziło mi o to, żebym nauczyła się o tym mówić, żebym nie miała jakichś kompleksów z tego wynikających. Tak jest do tej pory. Moje dzieci mają pełną świadomość, że są dziećmi adoptowanymi. Bywają czasem w ośrodku. Wiedzą, co to za miejsce, wiedzą, czym zajmuje się ciocia Ela. Gdy moja córka miała 3 lata, przygotowywałam ją do pójścia do przedszkola. Tłumaczyłam jej, że są dzieci z brzuszka i dzieci z serduszka. Wróciła po kilku dniach przeszczęśliwa. „Mamo – mówi – wiesz, wszystkie są z brzucha, tylko ja jestem z serducha”. Zapytałam: „Córciu, ale masz jakiś problem, smutno ci?”. Odpowiedziała: „Coś ty, jestem wyjątkowa”. Państwo Tomczykowie nie są jedyną rodziną, która po adopcji odwiedza ośrodek. Jest ich więcej, wręcz stworzyły taką nieformalną grupę wsparcia. Ich dzieci znają się nawzajem i wiedzą o swojej adopcji. Rodzice chcą, by w ten sposób przekonały się, że nie są jedynymi adoptowanymi dziećmi, że jest ich więcej.

– Adopcja to nie tylko danie szansy dziecku i stworzenie pełnej i szczęśliwej rodziny dla niego, ale to też realizacja dla rodziców. Dziecko nie tylko bierze, ale też bardzo dużo daje – mówi dyrektor KOA, a pani Violetta dodaje: – Dziecko w życiu wszystko wywraca do góry nogami. Jak mówi papież Franciszek, schodzimy z wygodnej kanapy, przestawiamy wygodnie urządzony dom. Nagle mamy bałagan, pojawia się tysiąc spraw, które musimy załatwić, a te, które dotąd były ważne, muszą być odłożone na bok. Ale co z tego, skoro jest taki fajny maluch, który wszystko to rekompensuje? Radość jest ogromna. Teraz już to wiem i powtórzę jeszcze raz: Pan Bóg, zabierając, daje stokroć więcej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg