– Bycie ojcem nastolatki to jest ostra dyscyplina. Jestem jak sparingpartner w boksie – mówi Dariusz Cupiał z lubelskiej inicjatywy Tato.Net.
Dariusz Cupiał i Katarzyna Wac z Tato.Net po raz kolejny poprowadzili warsztaty „Tato & Córka – nowe spojrzenie” w Bielsku-Białej. Tym razem odbyły się one w restauracji Wirtuozeria na Błoniach.
25 duetów ojców i córek – to limit, jaki pozwala na efektywne i komfortowe przeprowadzenie warsztatów. Do Bielska-Białej przyjechali z całej Polski. Ojcowie i córki od 13. roku życia do wieku studenckiego spędzili ze sobą cały dzień na poważnym dialogu w cztery oczy, konferencjach, zajęciach i zabawach integracyjnych, przy uroczystych posiłkach. Nie zabrakło okazji do śmiechu, ale i łez wzruszenia. Organizatorzy przewidzieli także czas na osobne spotkania dla ojców i córek.
Nie powiedziała „nie”
– Kiedy dowiedziałem się, że warsztaty będą w Bielsku, zapytałem córkę, czy znajdzie czas dla mnie, żeby tu być… Nie powiedziała „nie”, co mnie bardzo ucieszyło – uśmiecha się Tomasz Kozik, tata Oli, uczennicy liceum Katolickiego Towarzystwa Kulturalnego w Bielsku-Białej.
– Na co dzień trudno o taki czas sam na sam z tatą – mówi Ola. – W czasie warsztatów spędzamy go właśnie w taki sposób. Lepiej się poznajemy, dowiadujemy się, czego jeszcze o sobie nie wiemy. – Spodziewaliśmy się, że będzie fajnie, i jesteśmy pewni, że to błogosławieństwo Ducha Świętego, że tu możemy być – mówi tata. – Okazało się, że jednak wiele o córce nie wiem. Mile zaskoczyło mnie jednak to, że Ola odbiera mnie lepiej, niż myślałem o sobie.
Wśród uczestników warsztatów byli także szef Wirtuozerii Dariusz Pyka i jego 21-letnia córka Klaudia. – Tyle się już o tych warsztatach nasłuchałem od znajomych, że postanowiłem: w tym roku jedziemy! A kiedy okazało się, że organizatorzy szukają miejsca w Bielsku – zaprosiłem ich do nas – mówi Dariusz Pyka.
– To piękna inicjatywa. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co tutaj się dzieje. Oboje z córką reagujemy bardzo emocjonalnie, łezki się nam kręcą w oczach co chwilę. Sam nie wiem, kiedy minęło te 21 lat. Klaudia jest już studentką, rozpoczęła kolejny etap życia, mieszka poza domem rodzinnym. Teraz jeszcze bardziej odkrywamy, jak ważna jest każda chwila, którą trzeba spędzić tak, by być szczęśliwym…
Te same fale
Maja Guzowska ma dwóch braci. O warsztatach dowiedziała się od mamy. Zachęciła tatę Darka i tak trafili na Błonia. – Należymy do Wspólnoty Przymierza „Miasto na Górze”. SMS-y i e-maile o warsztatach rozeszły się bardzo szybko. I tak kilkoro z nas trafiło tutaj – mówi tata. – W domu na co dzień różne obowiązki ograniczają nam ten wspólny czas. Tutaj możemy go spędzić tylko we dwoje. Już wiemy, że mamy wiele podobnych cech, zgadzamy się na wielu płaszczyznach – w emocjach, którymi reagujemy na różne sytuacje, w rozwiązywaniu problemów w podobny sposób. – Oczywiście nie we wszystkim jesteśmy zgodni, ale chcemy szukać relacji – dodaje Maja.
Kornelię Marcalik na warsztaty zaprosił tata Tomasz. Jest najstarszą z pięciu córek (wśród których są też dzieci przysposobione). – Na co dzień pracuję w domu. Mam więc szansę dużo czasu spędzać z dziećmi. Odkryliśmy jedność między nami – mówi tata. – Wiemy, że w wielu kwestiach nadajemy na tych samych falach – dodaje. – W domu tata jest dla nas przez cały dzień. A te warsztaty uczą nas, jak jeszcze lepiej spędzać czas ze sobą – mówi Kornelia. – Chciałem, żebyśmy tu przyjechali, bo zależy mi na tym, żeby jeszcze lepiej poznać dorastającą córkę, jej potrzeby, marzenia, pragnienia, żeby jej pomóc wejść w dorosłe życie… – dodaje tata.
Z kobietami…
W „Mieście na Górze” o warsztatach dowiedzieli się także tata Janusz Sznyr i córka Julia. – Planowałem ten czas już wcześniej, ale dopiero teraz Julia skończyła 13 lat – wyjaśnia tata. – Dużo ze sobą rozmawiamy, więc nie ma tu dla nas jakichś szczególnych nowości, ale są obszary, które stwarzają pole do przemyśleń. – Często w domu siadamy i poruszamy tematy poważne, ale często się też wygłupiamy. Co tutaj odkryłam? Tata uważa, że jestem bardzo wrażliwa. To dla mnie nowość, bo ja tak w ogóle o sobie nie myślę! – uśmiecha się Julka.
– Budowanie relacji tata–córka ma w sobie coś z pracy nad małżeństwem – dodaje tata. – To taka nauka normalnej rozmowy z bliską osobą, w tej sytuacji – z córką. Rozmowy, która buduje, która pomaga odkryć to, co tkwi w nas głębiej, co tłumaczy takie czy inne zachowania.
– Warsztaty to taka wymiana doświadczeń z innymi ojcami, zdobywanie wiedzy – mówi Andrzej Wróbel, który przyjechał na warsztaty z córką Zosią. – Coś człowiek pamięta ze swojej młodości, ale czasy teraz są zupełnie inne, żyjemy w innych uwarunkowaniach, świat idzie do przodu. Warto posłuchać, jak się w tym wszystkim odnaleźć z pożytkiem dla swoich dzieci.
Tata płakał
Z Olkusza, razem z tatą Marianem, przyjechała Sara Kaliś. – Mam czworo dzieci, Sara jest jedyną córką – mówi Marian Kaliś. – Każdemu staram się poświęcić jak najwięcej czasu, ale podarowanie go każdemu – razem – w takim samym stopniu jest niemożliwe. Mam więc taki zwyczaj, że zabieram jedno z dzieci na wycieczkę sam na sam – na rowery do Krakowa, do kawiarni na czekoladę, do restauracji. Dziś jest czas, w którym tak na 100 procent jestem tylko i wyłącznie dla Sary. – W domu tata ma dużo czasu dla mnie – podczas śniadań czy w weekendy. Uwielbiam sprzątać z tatą po śniadaniu – dodaje córka.
Choć mają dobry kontakt ze sobą, w czasie warsztatów dowiedzieli się o sobie rzeczy, o których wcześniej nie wiedzieli. – Na pewno zapamiętam, jak dziś tata mi opowiadał, że płakał, kiedy umarł Jan Paweł II.
Z Żor przyjechali Ewa i Sławomir Gabryszewscy. – To dobry czas spędzony z córką i innymi ludźmi. Trzeba takiego czasu szukać. Mam jeszcze czterech synów. Chłopcy mają po 11, 5 i 3 lata. W domu brakuje czasu spędzanego tylko z Ewą. Tym bardziej cieszę się, że dziś możemy go spędzić w całości razem – mówi tata. – Odkrywam tu niby takie proste rzeczy, ale ważne. Na przykład dziś dowiedziałam się, że tata ma drugie imię. I to, że nie urodził się w Szerokiej, jak zawsze myślałam, ale w Tomaszowie! – śmieje się Ewa.
Kochamy bez powodu
Dla Wojciecha Konopki, taty czworga dzieci, wśród których są dwie córki, Julka i Zosia, to trzecie warsztaty z Tato.Net. Uczestniczył już w ojcowskim szkoleniu na temat „Siedmiu sekretów efektywnego ojcostwa” i „Bliżej – pełna łączność”. – Na te warsztaty polowałem już od kilku lat. Ale dobrze się stało, że trafiłem dopiero teraz, bo Julia weszła w ten najniższy wymagany wiek – relacjonuje tata. – Tu jesteśmy w zupełnie innym miejscu, jest przygotowany pewien program, który wyznacza nam tematy rozmów i zajęć.
– Brakowało mi takiego czasu z tatą. Poznałam go lepiej – dowiedziałam się, jaką szkołę skończył, jakie drobne rzeczy lubi robić, że uwielbia spędzać czas z mamą, oglądając filmy. Dowiedziałam się, jak on mnie postrzega – na przykład widzi, jak w różnych sytuacjach staram się panować nad sobą.
– To bezcenna sprawa – zobaczyć innych ojców, inne córki, poznać ich problemy – uzupełnia tata Julki. – Dla mnie cenne jest odwoływanie się organizatorów do fragmentów z Pisma Świętego – na pewno będę do nich wracał. Podobnie jak do wielu poruszanych tu kwestii. To są czasem takie oczywiste sprawy, które nam umykają, nad którymi się nie zastanawiamy, a chyba warto. Jak chociażby to, żeby nigdy nie stwarzać takiej sytuacji, że dzieci kochamy za coś. One powinny być kochane dlatego, że po prostu są. My im towarzyszymy w smutkach, w radościach, korygujemy ich zachowania, mówimy, że coś się nam nie podoba, ale ta myśl – i pewność – że je kochamy bezwarunkowo, bez względu na ich błędy i wpadki – musi stale towarzyszyć.
Jak podkreśla Wojciech Konopka, warsztaty pozwalają odkryć ojcom to, czego być może brakowało ich rodzicom w wychowywaniu: – Staramy się unikać błędów, chcemy własne dzieci wychować lepiej, niż sami byliśmy wychowywani.
Ich podróż
– To dla nas wielka przyjemność – widzieć, że są tacy ludzie, którzy chcą pokonać czasem wiele kilometrów, żeby uczestniczyć w warsztatach – podkreśla Dariusz Cupiał z Tato.Net. – Tu odzyskują lub pogłębiają swoje relacje. My spełniamy tylko rolę stewardessy czy stewarda – to jest ich podróż życia, ich odkrywanie siebie. Jako Tato.Net mamy tę wielką przyjemność, że gromadzimy dobrych ojców, którzy chcą być jeszcze lepsi… – Podziwiam pokorę tych ojców. Są świadomi ogromnej roli, jaką mają do spełniania – dodaje Katarzyna Wac.
– Wydaje mi się, że przeciętny ojciec uważa, iż dobrze „robi swoją robotę”, bo spędza czas w domu, wie, co robią jego dzieci. Ci panowie chcą zrobić krok dalej. – To są ojcowie z bardzo różnych środowisk – nie tylko formujący się we wspólnotach, mający wzorowe życie małżeńskie. Są też mężczyźni po rozwodach, po różnych przejściach. Piękne jest to, że potrafią być razem, bez wartościowania, kto lepiej wywiązuje się ze swojego zadania. Dzielą się doświadczeniami, chcą sobie pomagać, wspierać się – podkreśla Dariusz Cupiał.
– Stereotypowo mówi się, że mężczyzna powinien wybudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna. Kiedy patrzę na tych ojców, jestem przekonany, że jest coś wyjątkowego w byciu ojcem córki. Uśmiechają się, kiedy odnajdują to, co ich łączy. Widzę, jak wielu ojców z dumą, ale i wzruszeniem słucha, kiedy córka mówi „Mam to po tobie…”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |