Z kodeksem zachowań trzeba się nauczyć żyć. Pewne zachowania muszą stać się odruchem, niektórych być może trzeba się będzie oduczyć. To wysiłek. Ale warto.
Kodeks zachowań w praktyce wychowawczej to w Polsce jeszcze pewna nowość. Wielokrotnie można usłyszeć, że dobrze wiemy, co jest właściwe, co nie, i nie ma potrzeby tego normować. Można też spotkać się z oburzeniem: samo stworzenie kodeksu odbierane jest jako dowód braku zaufania do wychowawców, jako wyraz podejrzliwości w stosunku do ludzi, którzy w zawodzie pracują wiele lat i którym naprawdę na dobru dziecka zależy. Po co spisywać oczywistości? Po co normować takie kwestie jak ta, czy mogę płaczące dziecko objąć, czy też nie? Do tego dochodzi argument: u nas nie ma problematycznych zachowań...
Dlaczego uważam, że kodeks zachowań warto wprowadzić? Nawet jeśli zawiera on głównie "oczywiste oczywistości" i w pierwszej chwili będzie utrudniał życie? Bo będzie, nie mam złudzeń, każde wdrożenie nowych reguł wymaga wysiłku, adaptacji, zmiany funkcjonowania czegoś, co dotychczas dobrze działało? Krakowscy salezjanie, o których wspomniałam tydzień temu, napisali: Kodeks dobrych praktyk jest narzędziem służącym eliminowaniu ryzyka popełniania nadużyć wobec małoletnich, a jego przestrzeganie pozwala zminimalizować ryzyko wystąpienia nadużyć w relacjach z dziećmi i młodzieżą. Dodam: nadużyć każdego rodzaju. Nie tylko tych, które dotyczą sfery seksualnej. Także psychicznych, fizycznych czy związanych z zaniedbaniem.
Korzyść pierwsza. Mamy jasno określone zasady. Postępowanie dorosłego wobec dziecka jest często naznaczone jego doświadczeniem rodzinnym. W różnych rodzinach metody wychowawcze - stosowane i uznawane za dobre - są różne. Tak, wiadomo, na pewne zachowania w relacji innej niż rodzinna pozwolić sobie nie możemy. Ale istnieje cała przestrzeń słów, które potrafią boleć i poniżać bardziej, niż uderzenie (co nie znaczy, że lepiej uderzyć). Przypomnienie, że każde dziecko ma prawo do poszanowania własnej godności, prawo do obrony, do ochrony przed dyskryminacją ma znaczenie. I w kontekście tego, co wolno dorosłym, i w kontekście tego, na co koniecznie dorośli powinni zareagować. Prawa dziecka powinny być chronione także w jego relacjach z rówieśnikami. Nie może być miejsca nie tylko na przemoc, ale i na ignorowanie przemocy...
Korzyść druga. Dzieci, które mamy pod opieką pochodzą z różnych środowisk. Mają różne granice, jeśli chodzi o bliskość. Nie wszystkie i nie zawsze będą nauczone reakcji. Często mogą się czuć bezradne wobec zachowań dorosłych, skądinąd całkowicie niewinnych, ale niechcianych. Stąd zasada prymatu braku nad nadmiarem. Owszem, absurdem byłoby wykluczenie wszelkich form dotyku. To kontakt potrzebny i w relacjach międzyludzkich naturalny. Trzeba jednak nauczyć się mieścić w granicach, które w naszej kulturze są uważane za neutralne. Po to, by niczyich granic nie naruszać.
Korzyść trzecia ma ścisły związek z rozwojem relacji mającej na celu wykorzystanie seksualne (pisałam o tym w ubiegłym tygodniu). Jeśli nie istnieją normy, każde zachowanie "z pogranicza", nawet jeśli budzi wątpliwości czy zdziwienie otoczenia, może być interpretowane w kluczu "on/ona taki jest, ale nie ma w tym nic złego". Czasem ludzie pytani, czy nic wcześniej nie zauważyli mówią, że jasnych sygnałów nie było... No właśnie. To, co prowadziło do wykorzystania było niejednoznaczne i zginęło w szarej strefie. Kodeks zachowań "czyści" tę strefę do zera. Każde zachowanie, które go złamie, będzie widoczne. Co więcej, w ogóle nie trzeba zastanawiać się nad jego podłożem. Łamanie kodeksu zachowań samo w sobie jest podstawą do reakcji.
Tak, wiem, wśród nas nie ma pedofilów. Cóż, w wielu środowiskach z pewnością nie ma. Ale żadne nie jest impregnowane. W każdym może się pojawić. Zasadę ograniczonego zaufania stosujemy w ruchu drogowym, może warto wprowadzić ją i tutaj...
Korzyść czwarta to już dodatek. Kodeks zachowań jest także ochroną przed pomówieniami i oskarżeniami wobec wychowawców. Wszystko jest przejrzyste, nie może być wątpliwości. Co znaczy takie oskarżenie, każdy może sobie wyobrazić...
Owszem, z kodeksem zachowań trzeba się nauczyć żyć. Pewne zachowania muszą stać się odruchem, niektórych być może trzeba się będzie oduczyć. To wysiłek. Ale warto.
I - to już podpowiedź dla rodziców - warto o istnienie takich norm pytać. W szkołach, do których dziecko wysyłamy. Organizatorów obozów, kolonii, wyjazdów. We wszystkich środowiskach, które mają się naszym dzieckiem opiekować, zwłaszcza przez dłuższy czas.
W końcu wszystkim nam chodzi przede wszystkim o ochronę dziecka.
Przydatne linki:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.