O Bożym miłosierdziu nie mówiło się jeszcze tak wiele, gdy zawierzyła mu się 11-letnia wówczas Stanisława Szczepaniak. Teraz Miłosiernemu powierza – przez wstawiennictwo Maryi – rozbudowę Środowiskowego Domu Samopomocy dla osób niepełnosprawnych intelektualniei chorych psychicznie w Skawinie, którym kieruje od 12 lat.
Jak przekonuje, to nie ona wybrała dla siebie to miejsce pracy, ale przyprowadziła ją tu ręka Boga. – Jestem przekonana, że to On chciał, by w małej Skawinie, w cieniu wielkiego kościoła Świętych Apostołów Judy i Tadeusza, powstał dom, w którym dzieją się rzeczy nadzwyczajne – mówi i dodaje, że każdego dnia obserwuje, jak niepełnosprawni zmieniają serca ludzi pracujących w środowiskowym domu samopomocy, przychodzących tu gości i tych, których jej podopieczni spotykają przy różnych okazjach.
– Ich słabość jest siłą, której potrzebuje świat – przekonuje pani Stanisława. Współczesny człowiek często nie ma czasu, by spojrzeć komuś w oczy, a niepełnosprawni są szczerzy do bólu i nie boją się bliskości, dają mnóstwo ciepła i przyjaźni. – W ten sposób ratują nas przed skamieniałością serca i uczą wrażliwości, także mnie. Bo jak inaczej nazwać to, że cieszę się, gdy mogę się schylić, żeby zasznurować Zbyszkowi buty? Sam nie da rady tego zrobić – opowiada.
Zanim Zbyszek trafił do ŚDS, ludzie mówili, że on nic nie umie. A tu okazało się, że Zbyszek potrafi szlifować deski, na których potem powstają ikony. Godzinami może też rozplątywać sznurek – z powstałych w ten sposób nitek powstają potem włosy aniołów, które na każdym kroku zdobią skawiński dom. – W ten sposób odkrywamy godność i talenty drzemiące w każdym człowieku – zapewnia kierownik ŚDS. Takie właśnie było założenie ośrodka, który tworzyła w 2005 r. A że udało się skompletować zespół ludzi, którzy myśleli podobnie, powstało miejsce, w którym czuje się Bożego ducha.
Wiele też udało się zrobić dzięki życzliwości ks. Edwarda Ćmiela, proboszcza parafii Świętych Apostołów Judy i Tadeusza, który na potrzeby ŚDS użyczył należącego do parafii budynku. Dziś z działających tu pracowni – rękodzielniczej, kulinarnej, rewalidacyjnej (która niebawem będzie pracownią artystyczną) i komputerowo-poligraficznej – korzysta 36 osób z gmin Skawina i Brzeźnica oraz z okolicznych miejscowości. Piąta pracownia – ceramiczna – znajduje się w drugim budynku (również parafialnym), oddalonym od pierwszego o kilkaset metrów. – Coraz bardziej utrudnia to jednak codzienność. Co więcej, główny dom stał się już dla nas za mały, dlatego chcieliśmy iść krok dalej – mówi S. Szczepaniak.
Okazja do tego nadarzyła się, gdy parafia zdecydowała, że na jej terenie zostanie wybudowana katolicka szkoła podstawowa, a na placu budowy znajdzie się też miejsce na rozbudowę ŚDS. Problem w tym, że potrzeba na to 800 tys. zł. – Po ludzku to może nierozsądne, żeby zaczynać inwestycję, nie mając pieniędzy, ale skoro to Boże dzieło, to wierzę, że wszystko się uda – zapewnia pani Stanisława.
Na dobry początek 15 września podopieczni ŚDS wraz z pracownikami ośrodka i swoimi rodzicami lub opiekunami poszli na pielgrzymkę do Kalwarii Zebrzydowskiej. Ostatnich 6 km wszyscy pokonali pieszo, co dla niektórych było jak przejście 600 km. – Przyszliśmy do Maryi z pustymi rękami, bo jako Matka doskonale wie, czego Jej dzieciom trzeba. Modliliśmy się, by wyprosiła nam Boże miłosierdzie – wspomina kierownik ŚDS i dodaje, że 12 lat temu wszyscy zastanawiali się, który święty powinien patronować domowi.
Przesądziły bliskość Łagiewnik i bliski pani Stanisławie kult Bożego Miłosierdzia – zawierzyła mu się, gdy miała 11 lat i nikt jeszcze o tym orędziu nie słyszał. Odmawiając wtedy koronkę, do której dotarła, postanowiła, że będzie się nią modlić każdego dnia. Dziś należy też do wspólnoty Przyjaciół Miłości Miłosiernej. Patronką ŚDS została – rzecz jasna – św. s. Faustyna, do której cały ośrodek pielgrzymuje co roku 5 października. – Ufamy, że i ona wstawia się nami – przekonuje szefowa ośrodka, ciesząc się, że na koncie ŚDS jest już pierwsze 100 tys. zł.
Kto pomoże, by pieniędzy przybyło?
– Wesprzeć ośrodek można zarówno kupując anioły lub inne dzieła naszych podopiecznych (na kiermaszach organizowanych w różnych miejscach lub odwiedzając ŚDS), jak i wpłacając datek na konto. Liczy się każda złotówka, byśmy mogli robić jeszcze więcej – apeluje S. Szczepaniak.
Warto dodać, że jej ulubioną formą terapii osób niepełnosprawnych jest teatr. Dla swoich podopiecznych pisze nawet scenariusze (wiele z nich porusza temat obecności osób chorych w społeczeństwie) i cieszy się z każdego udanego występu. – Po jednym ze spektakli podeszła do nas zapłakana 60-letnia pani. Powiedziała, że sztuka tak ją poruszyła, że łzy same popłynęły, a nie płakała od 20 lat – wspomina S. Szczepaniak.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |