Rodziny z dziećmi to duży procent klientów turystyki. Czy branża wychodzi im naprzeciw?
Zabawny mem. Na pierwszym zdjęciu zrelaksowana para, gdzieś na szczycie góry, z jednym plecakiem i na pełnym spontanie. I podpis: „My na wakacjach, gdy nie mieliśmy dzieci”. Na drugim zdjęciu – auto z dziesiątkami kufrów, pak i walizek, które niemal wylewają się z samochodu. I podpis: „My na wakacjach z dziećmi”. Sympatyczny rysunek pokazuje prostą prawdę: rodziny z dziećmi to nieco inny klient branży turystycznej. Ich potrzeby różnią się od potrzeb singli czy samotnych par. Jednak czasem zapominają o tym i władze miejscowości turystycznych, i właściciele kwater oraz pensjonatów. A szkoda, bo nie od dziś wiadomo, że rodziny z dziećmi to klient pewny, lojalny, który wraca w miejsce wypoczynku i wydaje pieniądze. Oczywiście, lokalizacja musi być odpowiednia, warunki sprzyjające rodzinie, a infrastruktura przyjazna. Co to oznacza w praktyce i czy miejscowości turystyczne dbają o swoich rodzinnych klientów?
Czego oczekują rodziny
Wydaje się, że bezpowrotnie minęły czasy, gdy na wakacje jechało się do cioci czy babci na wieś. Babć i cioć, które mieszkają na wsi, jest jak na lekarstwo. Zresztą nawet gdyby była możliwość spędzania urlopu pod gruszą, to Polacy jej nie wybiorą, ponieważ chcą wyjeżdżać w coraz to nowe miejsca. Najczęściej nadal odpoczywamy w kraju, jednak wakacje zagraniczne to już bynajmniej nie przywilej najbogatszych. Grecja, Bułgaria, Hiszpania – to główne kierunki zagranicznych wyjazdów średniozamożnych Polaków. Ze względów bezpieczeństwa od kilku lat rzadziej wybieramy Egipt czy Turcję. Szukamy też nowych terenów na wakacyjny, rodzinny podbój: odkrywamy na przykład tanią i bezpieczną Albanię. Najbogatsi wybierają natomiast egzotykę.
Gdy porówna się ceny wyjazdu dla rodziny 2 plus 2, okazuje się, że czasem bardziej opłaca się wyjazd na grecką wyspę w maju lub czerwcu niż lipiec nad polskim morzem. – Jeździmy z synami i wybieramy metodę last minute, zawsze w połowie czerwca. Nie zdarzyło się, byśmy czegoś atrakcyjnego dla siebie nie znaleźli, a wydajemy mniej niż nad polskim morzem. W dodatku zawsze mamy dobrą pogodę i nie tracimy czasu na stanie w korkach na autostradzie – mówi pani Anna, mama cztero- i sześciolatka z Warszawy. – Od rodzinnych wakacji oczekuję niewiele i wiele zarazem: dobrego, przyjaznego dzieciom miejsca, cen, które są do udźwignięcia, smacznego jedzenia i ładnej pogody.
Rodzina pani Melanii wybiera natomiast wyłącznie Polskę. Kryteria są następujące: – Dobry dojazd. Stanowczo mówimy „nie” męczeniu się dłużej niż 7 godzin w podróży. Poza tym szukamy miejsca, gdzie można zamówić wszystkie posiłki, najlepiej o stałych porach. To porządkuje dzień, a dzieci, gdy nie wybierają z karty, ale dostają to, co jest, znacznie mniej marudzą. Podczas urlopu wolimy nie gotować, tylko spędzać dzień na dworze, szukamy też miejsc z dostępem do alternatywnych atrakcji w razie niepogody. A nad morzem wybieramy takie kwatery, z których można dojść na plażę bez odwiedzania tych wszystkich straganów i stoisk z badziewiem i watą cukrową.
Małgorzata Źródło-Loda od lat jeździ z rodziną i dziećmi w to samo miejsce nad morze. To zresztą charakterystyczne dla wielu rodzin: gdy przekonają się do dobrej kwatery, poznają miejscowość, wracają. – Jeździmy do małej miejscowości, choć widzimy, że z roku na rok jest tam niestety coraz więcej turystów. Miejsce to, odkryte przez przypadek, jest doskonałe na rodzinne wyjazdy. Domek polecił nam znajmy. Obok domku znajduje się spora ogrodzona działka, jest więc gdzie grać w piłkę czy kometkę. Do plaży strzeżonej mamy ok. 1,5 km, ale zabieramy rowery, na których tam dojeżdżamy. W pobliżu znajduje się Słowiński Park Narodowy, lasy oraz sporo tras rowerowych – w razie braku plażowej pogody jest co robić. To ogromnie ważne, by dzieci miały alternatywę i nie nudziły się. Do większych miast – Ustki czy Słupska – nie jest daleko, więc nie ma problemów z zaopatrzeniem w prowiant. Można też zrobić sobie jednodniową wycieczkę na przykład do Gdyni czy Gdańska. Jednym słowem: wybieramy ciche miejsce z opcją urozmaicenia.
Prawdopodobnie jednak, niezależnie od wyboru miejsca wypoczynku, większość rodzin z dziećmi odpowie podobnie: potrzebują dość spokojnego miejsca, umiarkowanych cen, wyżywienia, które smakuje, a nie truje i infrastruktury wokół, która będzie gwarantem braku nudy nawet wtedy, gdy pada deszcz i temperatura nie rozpieszcza. Czy mogą liczyć na odpowiednie traktowanie i czy ich potrzeby stają się wyzwaniem dla władz miejscowości turystycznych, ale także dla właścicieli pensjonatów, kwater i hoteli? Jednym słowem: czy branża turystyczna szanuje rodziny i czy widzi w rodzinach klientów stałych, lojalnych i stabilnych?
Starania miejscowości
Jeszcze kilkanaście lat temu przeciętna miejscowość turystyczna, na przykład nad morzem, wyglądała tak: dość brudno, zapyziały park lub skwerek, kilka smażalni, plaża – mniej lub bardziej brudna. Toalet nie było w pobliżu, na placach zabaw znajdowały się zepsute karuzele i huśtawki, a droga na plażę składała się głównie z dziur. Owszem, były i wyjątki, ale potwierdzały tylko regułę. Nawet pobieżna obserwacja dzisiejszych miejscowości daje zgoła inny obraz: warunki w kurortach polepszyły się i to mocno.
Dla potrzeb tego tekstu, choć z przymrużeniem oka, powstało niewielkie badanie nastrojów klientów branży turystycznej. Na pytanie, czy miejscowości turystyczne dostosowane są do potrzeb rodzin, 16 proc. respondentów odpowiedziało „tak”. Aż 58 proc. twierdzi, że w tym względzie „jest coraz lepiej”, 7 proc. uważa że „nic się nie zmienia”. Jedynie 19 proc. uważa, że miejscowości nie są dostosowane do potrzeb rodzin (w zabawie wzięło udział prawie 100 osób).
Włodzimierz Wolski, naczelnik Wydziału Promocji Urzędu Miasta Ustka, nie jest zdziwiony takimi wynikami i pozytywnym postrzeganiem miejscowości turystycznych. Jak mówi, Ustka stawia na rodziny z dziećmi. – To nasz najważniejszy klient i staramy się o niego dbać. Przygotowujemy interesujące imprezy dostosowane dla rodzin oraz morskie animacje dla dzieci. Widzę też, że nie tylko władze wychodzą naprzeciw rodzinom, ale też restauratorzy czy właściciele pensjonatów. Właściciele starają się o przewijaki czy tzw. kąciki dla dzieci, żeby maluchy miały zabawę, a rodzice komfort. W pensjonatach i hotelach są sale zabaw, a także animatorzy opiekujący się dziećmi.
W miejscach zakwaterowania powstają place zabaw, bywa że dostępne są niewielkie baseny. – Nasze miasto może się też poszczycić pięknymi ogólnodostępnymi placami zabaw. W informacji turystycznej można natomiast wypożyczyć rowery z przyczepką i fotelikami dla dzieci – dodaje W. Wolski.
Ustka nie jest jedyna. Nawet mniejsze miejscowości turystyczne zauważają, że ich przyszłością jest klient z rodziną i z dziećmi, które rosną i wrócą z własnymi dziećmi. – Jeździmy od lat do Stegny. Kiedyś było tu ślicznie tylko na plaży, a poza nią – siermiężnie. Teraz cała gmina rozkwita, drogi się polepszyły, a infrastruktura „dzieciowa” idzie ku lepszemu. Oczywiście nadal wiele można poprawiać i jest nad czym pracować – uważa pan Bartek z Krakowa.
Największe bolączki
Nad czym konkretnie muszą pracować zarówno lokalne władze gmin, jak i kwaterodawcy? – Z pewnością konieczna jest większa dbałość o toalety. I nie za bardzo rozumiem, dlaczego nawet w dużych miejscowościach turystycznych publicznych toalet niemal nie ma. A jeśli są, to po prostu drogie – mówi Ilona Nowakowska z Bydgoszczy, mama trzech dziewczynek. – Płacimy przecież na miejscu opłatę klimatyczną, z której podobno mają powstawać udogodnienia dla turystów.
Rodziny narzekają też na słaby wybór miejsc, w których można zjeść zdrowo, domowo. – Pełno budek z kebabami, pizzą, frytkami smażonymi na tłuszczu z zeszłego roku. A przyzwoitej zupy, w której nie będzie chemii, jest jak na lekarstwo. Tak jest i nad morzem, i w górach. Trzeba mocno szukać, żeby znaleźć coś naprawdę smacznego i zdrowego – denerwuje się Urszula, mama Zosi i Bogdana. – Problemem jest też brak kuchni dla osób ze specjalnymi dietami, na przykład dla bezglutenowców.
Sporym utrudnieniem jest także niewielka liczba ofert dla większych rodzin. Rodzice z trójką i większą liczbą dzieci z trudem znajdują pokoje typu studio. Domki zwykle wynajmowane są przez dwie mniejsze rodziny, którym cena 500 zł za dobę po prostu się opłaca. Jednej, większej rodzinie, niestety już nie.
– Jeździmy za granicę i tam nasza szóstka może liczyć na dobre promocje. W Polsce ulgi dla dużych rodzin to nadal egzotyka – mówi Aleksandra, mama czwórki dzieci. – Dlatego niemal nie jeździmy na polskie wakacje, bo chorwackie czy włoskie są w naszym przypadku porównywalne cenowo. Myślę, że nasi przedsiębiorcy turystyczni powinni się jeszcze wiele nauczyć – podsumowuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |