Weź się starzej razem ze mną

O dzbanie ognia nad głową, kryzysie i nowych pocałunkach opowiadają Barbara i Mirosław Kańtorowie.

No to powiedzcie, jakie tąpnięcie zdarzyło się w tym Waszym ustabilizowanym życiu, że tak się wszystko zmieniło?

B.K.: To była sobota, 19 maja tego roku, dzień przed Zesłaniem Ducha Świętego. Poszliśmy na spacer i Mirek aż trzy razy mnie spytał, czy chciałabym kupić krzesła na działkę. Zdziwiłam się, czemu troszczy się o działkę, na którą rzadko chodził. Trzy razy odpowiedziałam, że nie, i on wtedy odpisał komuś, że nie chcemy tych krzeseł.

Zapytałaś, z kim koresponduje?

B.K.: Odpowiedział, że z panią, która jakiś czas temu była u niego w urzędzie załatwić jakąś sprawę. Wiedziałam o jej istnieniu, nawet o tym, że co jakiś czas ze sobą rozmawiają. Od początku jakoś nie akceptowałam tej znajomości, ale nie miałam czasu, żeby się nią interesować. Dopiero podczas tamtej rozmowy coś mnie tknęło i zapytałam, czy często się ze sobą kontaktują. Mirek przyznał, że tak. Zaczęłam tę sprawę drążyć i okazało się, że od kilku miesięcy intensywnie korespondują. Kiedy to do mnie dotarło, coś we mnie pękło. Nie patrząc, że jesteśmy z dziećmi, wybuchłam i wykrzyczałam mu wszystko, co mi leżało na sercu. To była sobota rano. Mirek pojechał do pracy, a ja zostałam sama. Byłam na siebie zła, że tak gwałtownie zareagowałam. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak się uniosłam. Powiedziałam sobie: „Panie Boże, muszę coś z tym zrobić, bo nie jestem sobą”.

To były wirtualne kontakty?

B.K.: Mirek się usprawiedliwiał, że to tylko zwykłe pisanie esemesów. W chwili szczerości nawet mi je pokazał. Okazało się, że było ich bardzo dużo, więc nagle poczułam się dotknięta i odrzucona. Zapytałam go: „A gdybym ja tak z kimś pisała i tyle czasu mu poświęcała?”.

Mirku, a według Ciebie to było niewinne?

M.K.: Teraz patrzę na to inaczej i widzę, że dałem się wciągnąć w pewną grę. Tamta pani była osobą wierzącą, miała bardzo wiele pomysłów na rozwój duchowy, religijny. Wciąż pytała, czy czytałem to, czy tamto, podsuwała mi nowe lektury. Odpowiadało mi, że zainspirowany jej radami rozwijam się, poszerzam horyzonty. Miałem na to dużo czasu, bo moja Basia odmawiała Nowennę Pompejańską za mającego się wtedy urodzić wnuka. Kiedy przed pierwszą w nocy kończyła modlitwy, nie miała już sił zwracać na mnie uwagi. Czułem się mały i nieważny, a tamta pani miała dla mnie zawsze czas na rozmowę.

Ale w końcu się okazało, że te kontakty wirtualne mocno namieszały w Waszym małżeństwie.

M.K.: Przede wszystkim dlatego, że zabierały czas i myśli, które powinienem poświęcać żonie i rodzinie. Moje rozmowy z tamtą panią były niekończącą się opowieścią o tym, co właśnie przeczytaliśmy. Przez jakiś czas stale czytałem to, co mi polecała, i odpowiadałem na jej pytania. Ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to w gruncie rzeczy obca mi osoba. I niby nic się nie wydarzyło…

B.K.: …ale ja się czułam zdradzona i, mimo jego wyjaśnień, zżerał mnie niepokój. A tamta pani pod pretekstem troski o rozwój Mirka podsuwała mu do lektury konferencje duchowe i inne tego typu teksty, z których skwapliwie korzystał, bo lubi więcej wiedzieć.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg