Dziadkowie zazwyczaj wiele wnoszą w życie wnuków i całych rodzin. Ale nawet gdy nic już wnieść nie potrafią, są bezcenni.
To było dekadę temu. Trzyletniego wtedy syna rozbolał ząb. W „najwłaściwszym” momencie, czyli w sobotę wieczór. Zapakowaliśmy go do samochodu i zawieźliśmy do dentystki znanej z umiejętnego podejścia do dzieci. Ale nic z tego: ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Więc spróbowaliśmy u innego dentysty – z podobnym skutkiem. Jacek popiskuje, a my wozimy go od gabinetu do gabinetu, wszędzie całując klamkę. Gdy nie mieliśmy już pomysłu, co dalej, odezwał się synek, że chce do Tesco. Bo akurat przejeżdżaliśmy koło tego supermarketu. Uparł się i nie było sposobu, by mu to wyperswadować. Chciał tam pojeździć na jakimś autku. – Dobra, może zapomni o bólu – powiedziałem. Po wejściu wsadziłem go do samochodziku, wrzuciłem monetę i chłopak „pojechał”. Żona zrobiła małe zakupy. Przy kasie spotkała… tę dentystkę „od dzieci”. Po godzinie problem był rozwiązany. W domu okazało się, że w chwili gdy mały zapałał pragnieniem pójścia do Tesco, babcia ze starszym synem zaczęła się modlić o znalezienie odpowiedniego dentysty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |