Około 200 osób, które porzuciły praktyki homoseksualne i żyją w czystości, wzięło udział w Marszu Wolności. Nieco ponad tydzień temu przeszedł on ulicami Waszyngtonu. "Patrzcie! To niesamowite! A mówią, że nie istniejemy!" - stwierdziła współorganizatorka demonstracji, reżyser i producent filmów dokumentalnych M. J. Nixon.
Informacje o marszu podał serwis lifesitenews.com.
LifeSiteNews 200 ex-LGBT people say publicly: We exist!
Uczestnicy spotkania nie przeszli zmiany życia na skutek tzw. terapii reparatywnej, ale dzięki doświadczeniu duchowego nawrócenia.
Jednym z uczestników manifestacji był Jeffrey McCall, który próbował żyć jak kobieta, posługiwał się żeńskim imieniem Scarlet. Zaangażował się w działalność środowiska transseksualnego. Był blisko poddania się serii operacji upodabniających jego ciało do ciała kobiety. Którejś nocy słuchał kaznodziei i zapragnął nie tylko chodzić do kościoła, ale żyć dla Boga. Czuł się jednak jak duchowy bankrut. Mimo to - jak podkreślił - Duch Święty przekonał go w tym momencie, że istnieje coś więcej niż to, co znał dotychczas. Wyrzucił więc wszystkie damskie fatałaszki, by iść za Jezusem.
LifeSiteNews Man: I gave up living as trans-woman when I found Jesus
Innym uczestnikiem Marszu Wolności był Luis Ruiz, który przeżył w 2016 r. masakrę w gejowskim klubie nocnym Pulse w Orlando. W ataku islamisty zginęło tam 50 osób, mniej więcej drugie tyle zostało rannych. Wśród nich był także Ruiz. Ten syn pastora z Teksasu, homoseksualista, nosiciel wirusa HIV próbował radzić sobie z życiem o własnych siłach. Wszystko zmieniło się, gdy - jak mówi - zakochał się w Jezusie. I w Nim znalazł prawdziwą wolność.
- Kocham was, chłopaki. Kocham was, LGBTQ. Kocham was wszystkich. Przyjdźcie tacy, jacy jesteście. Zakochajcie się w Jezusie. On zrobi resztę - apelował Ruiz.
LifeSiteNews Pulse Nightclub Survivor: ‘Come and fall in love with Jesus'
W waszyngtońskim marszu brał udział także inny ocalały z masakry w klubie Pulse Angel Colon. - Gdy leżałem na ziemi kilkukrotnie postrzelony - nie mogłem się ruszyć - powiedziałem do Pana: "Przyrzekłeś mi, że moje życie ma cel. Obiecałeś mojej mamie, że dziecko w jej łonie jest wyjątkowe i że masz cel dla jego życia. Nie umrę tu, Panie, wyjdę stąd żywy, a kiedy to się stanie, będę Cię wielbić do końca życia" - opowiadał Angel.
I choć przyznał, że nie było mu łatwo, dotrzymał słowa. Jak stwierdził, prawdziwą wolnością jest spojrzeć pokusie w oczy i powiedzieć: "Nie chcę ciebie, chcę Jezusa".
- Wtedy wiesz, że jesteś wolny. Nasza tożsamość nie leży w naszej seksualności, lecz w Jezusie Chrystusie - podkreślił.