Fragment książki "Niespodziankowe bajki. Wielkie prawdy w małych opowiastkach"
Maksio cieszył się od samego rana. Spakował już plecak, ale jeszcze raz sprawdzał z listą, czy na pewno zabrał wszystkie potrzebne rzeczy. Dzisiaj był ważny dzień w jego życiu. Maksio cieszył się, bo wyjeżdżał na pierwszy kaczorkowy obóz harcerski. Wciąż opowiadał rodzicom, jaki piękny jest jego najprawdziwszy harcerski plecak! Jaka lśniąca menażka! Będzie w niej jadł zupy i inne przysmaki. Ma nowy mundur! Na pewno zdobędzie sprawności, a mundur przyozdobią wyhaftowane znaki. Na obozie będzie fantastycznie i kaczorkowo! Dużo wyzwań przed nim: nauka pływania pod prąd i z prądem! Podchody, wieczorne śpiewanie-kwakanie przy ognisku, nocne warty i niespodzianki!
Rodzice patrzyli z dumą na swego synka. O wyznaczonej godzinie odprowadzili go na miejsce zbiórki, ucałowali na pożegnanie i tak rozpoczęła się pierwsza obozowa przygoda w życiu Maksia. Kiedy tylko Maksio wraz z całą drużyną dotarli do celu, kaczorek od razu poczuł, że to jego miejsce. Nauczył się rozbijać namiot i zrobił sobie wygodne łóżko z kory, mchu i liści. Szybko poznał koleżanki i kolegów, którzy tak jak on, lubili leśne i wodne zadania. Druhowie, czyli starsi opiekunowie harcerzy, codziennie wymyślali ciekawe zabawy. A to trzeba było iść po śladach wiewiórki, która zostawiała na drodze orzeszki laskowe, a to zamaskować się w terenie, tak, by nikt nie mógł cię znaleźć. Innym razem trzeba było ugotować dla całego obozu pyszny obiad, a potem zmyć wielkie garnki w wodzie z piaskiem.
Pewnego dnia druh powiedział:
– A dzisiaj rozpoczniemy konkurs przeciągania liny.
– Hurra, hurra! – zawołał Maksio. – Jestem bardzo silny, na pewno wygram ten konkurs! Na pewno wszystkich przeciągnę na swoją stronę!
A wtedy opiekun-kaczorek powiedział tajemniczo:
– Ale konkurs polega na tym, że linę będzie się przeciągało ze mną.
– Jak to z tobą? – Maksio był zdziwiony. – Przecież ty jesteś od nas o wiele silniejszy, przecież nikt ci nie da rady, nawet ja, Maksio, który jestem bardzo silny.
– Zwycięzca będzie tajemniczy i zwycięstwo będzie tajemnicze –uśmiechnął się zagadkowo opiekun.
Maksio cały wieczór rozmyślał, co mogą znaczyć te słowa.Zwycięstwo będzie tajemnicze i zwycięzca będzie tajemniczy…Hmmm…
Tuż przed snem myślał, jak bardzo, ale to bardzo musi się starać, by wygrać, i może w ten sposób odkryje tajemnicę. Wymyślił więc, że mocno, ze wszystkich sił zaprze się kaczorkowymi nogami i wtedy będzie większa szansa, że przeciągnie opiekuna i zwycięży. Całą noc śniło mu się, że przeciąga linę. A wreszcie dostaje piękny, złoty medal za zwycięstwo. Wchodzi na podium, grają fanfary i to on, Maksio, jest wielkim tajemniczym zwycięzcą.
Następnego dnia rozpoczęły się zawody. Upał był niemiłosierny, ze wszystkich lały się siódme poty, jakby byli w Egipcie. A to był przecież obóz pod Poznaniem, w Puszczy Zielonce. Zaraz po śniadaniu kaczorki zebrały się na rozległej polanie, a opiekun powiedział:
– Rozpoczynamy przeciąganie liny. Zadanie jako pierwszy wykona Maksio.
– Wspaniale, jestem gotowy! – krzyknął ochoczo kaczorek. – Będę mocno wspierał się nogami i na pewno cię przeciągnę!
W duchu pomyślał jednak: „Oj, ciekawe, czy uda mi się zwyciężyć?”. I… niestety, przewrócił się, bo przeciwnik okazał się silniejszy. Na szczęście Maksio był takim kaczorkiem, który łatwo się nie poddaje. Uznał, że za drugim razem postara się bardziej. Skupił się najmocniej jak potrafił, chwycił za linę, ale znowu wydarzyło się to samo. Opiekun z łatwością przeciągnął kaczorka na swoją stronę. „Niedobrze, może jutro znajdę jakiś lepszy sposób?”. Przed snem zaczął znowu wymyślać różne warianty i ostatecznie postanowił, że złapie linę dziobem, zaprze się z całych sił nogami, rozwinie skrzydła i jak opiekun zacznie ciągnąć, on szybko zamacha skrzydłami. Wtedy na pewno się uda! Jak pomyślał, tak zrobił. Następnego dnia na polanie Maksio stawił się z gotowym planem działania. Schwycił linę dziobem z całych sił, zaparł się, a kiedy usłyszał: raz-dwa-trzy-start! – zaczął machać skrzydłami z całych sił i… niestety,znowu przegrał! W tym momencie pomyślał: „Oooo, sytuacja jest chyba beznadziejna. Zwycięstwo będzie tajemnicze i zwycięzca będzie tajemniczy? Kompletnie nie rozumiem, co to znaczy…”.
Po chwili przyszło mu do głowy: „A może bym poprosił tego kolegę, który trenuje pływanie na kajakach o talk, taki specjalny proszek, którego używa, żeby wiosła się nie ślizgały. Posypię sobie nim moje kaczuszkowe skrzydełka i moje kaczuszkowe nogi, a potem złapię za linę i wtedy na pewno mi się uda!”. Poszedł do kolegi i poprosił o użyczenie talku. Tamten chętnie się zgodził, wytłumaczył jeszcze, jak prawidłowo proszku używać. Maksio posypał więc talkiem kaczorkowe skrzydełka i nogi, zaparł się z całych sił, zrobił się czerwony jak burak, a pot lał się z niego strumieniami. Był pewny, że wygra, tym razem wygra… Ale cóż, znowu przegrał! Znowu się przewrócił. Tracił siły, ale pomyślał: „Stanę jeszcze raz do walki!”. Zaparł się więc znowu z całych sił. Rozejrzał się na lewo, na prawo, a wszędzie wokół zobaczył mnóstwo kolegów kaczorków i koleżanek kaczuszek.
Zaraz, zaraz przecież opiekun nie powiedział, że nie można prosić o pomoc innych kaczorków… „Dlaczego moi koledzy i koleżanki nie domyślają się, że potrzebuję pomocy? Dlaczego tylko stoją i patrzą? Dlaczego nikt mi nie pomoże?”.
Maksio znowu przegrał, ale tym razem kładł się spać w złości i niezadowoleniu. Przed snem wymyślił wprawdzie jeszcze inny sposób przeciągania liny, który miał polegać na tym, że owinąłby się liną trzy razy. Następnego dnia jednak powtórzył się ten sam scenariusz. Kaczorek nawinął sobie linę na nogi, rozwinął skrzydła i zaczął kłapać dziobem, przekonany, że przestraszy przeciwnika. Ale na nic się to zdało… Już prawie wygrywał, już czuł, jak go przeciąga, gdy znowu spojrzał na kolegów i koleżanki, kaczuszki i kaczorków. Poczuł, jak narasta w nim złość. „Dlaczego nikt nie domyśla się, że jestem w potrzebie?!” – przebiegło mu przez myśl. I bum – przewrócił się! To był koniec! Wieczorem przyznał się sam przed sobą, że zupełnie nie rozumie, na czym ma polegać tajemnicze zwycięstwo i kto może zostać tajemniczym zwycięzcą.
Czas na obozie szybko mijał, aż nadszedł ostatni dzień. Mali uczestnicy mieli tyle sukcesów, zdobyli tyle sprawności, nauczyli się pływać z prądem i pod prąd oraz maskować się w trawie tak skutecznie, że nawet druhom trudno było ich odnaleźć. Tylko nadal nie było wiadomo, kto zostanie tajemniczym zwycięzcą w przeciąganiu liny.
Maksio stanął do ostatniego zmagania, ale był już zupełnie zrezygnowany. Pomyślał: „Właściwie nie mam sił. Spróbuję, trzeba spróbować, ale na pewno przegram jak zwykle”. Ciągnął linę, dosyć długo wytrzymywał, ale szala zwycięstwa przechylała się w stronę opiekuna. Nagle Maksiowi otworzyło się
szerzej oko i zobaczył, że w szeregu przed wszystkimi stał najmłodszy kaczorek, który miał na imię Jasio. Jasio był trochę nieporadny, wszyscy musieli mu pomagać, ale za to był bardzo sympatyczny, do wszystkich się uśmiechał i ciągle żartował. Maksiowi przyszła do głowy złota myśl.
– Jasiu! Jasiu! Pomocy, Jasiu! – zawołał.
Jasio przyłączył się nieporadnie, złapał linę ze złej strony, więc zamiast pomagać, przeszkadzał. Maksio wybuchł zaraźliwym śmiechem i obaj mieli z tego tyle radości, że nawet nie zauważyli przegranej. Przewrócili się w piasek. Długo tarzali się, śmiejąc się w głos. Maksio zaczął krzyczeć:
– Jasiu tak się cieszę, że przybiegłeś do mnie! – krzyknął podekscytowany Maksio. – Przegraliśmy, ale co to była za przegrana! Jaka świetna zabawa! – dodał po chwili już spokojniej.
Wieczorem, gdy na ostatnim spotkaniu wręczano dyplomy, opiekun powiedział:
– W konkursie na przeciąganie liny zwyciężyli Maksio i Jasio!
– Hura! Hura! Hura! – rozległy się okrzyki.
Ale Maksio wyszedł na środek i zauważył:
– Myśmy przecież przegrali. Na czym więc polega to tajemnicze
zwycięstwo?
– Maksiu, poprosiłeś o wsparcie najmniejszego, najsłabszego kaczorka. A on ruszył z pomocą i choć nie potrafił właściwie ciągnąć liny, mieliście razem tyle radości. Przegrana okazała się wspaniałą przygodą, waszym wspólnym największym zwycięstwem – odpowiedział opiekun.
A po chwili dodał: – Czy teraz już rozumiesz, kto jest tajemniczym zwycięzcą i na czym polega tajemnicze zwycięstwo?
– Tak, teraz wreszcie rozumiem – rozpromienił się Maksio.
Wieczorem wszystkie kaczorki i kaczuszki, wszyscy harcerze i harcerki zaśpiewali wspólne piosenkę, której wytrwale uczyli się przez cały kaczorkowo-harcerski obóz. Brzmiała znajomo.
Są takie niespodziankowe
Ni to dary, ni to prezenty,
Które trudno pojąć,
Chyba że, chyba że…
Są takie niespodziankowe
Ni to dary, ni to prezenty,
Które łatwo pojąć,
Gdy jest ktoś, gdy jest ktoś…
Modlitwa z głębi dziecięcego serca
Dziękuję Ci, Panie Jezu, za umiejętność proszenia o pomoc. I jeszcze
za przyjaciół, dzięki którym nawet porażki mogą okazać się
lżejsze i nie takie gorzkie.
Fragment książki Wojciecha Prusa OP i Małgorzaty Swędrowskiej, Niespodziankowe bajki. Wielkie prawdy w małych opowiastkach, W drodze, Poznań 2020.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |