Trzeba bardzo wcześnie budować relacje wzajemnego zaufania, stawiać jasne granice, ustalać zasady i mimo lęku wypuszczać dziecko.
Późne powroty
Wyjście z domu jest dla mnie stresujące, bo mama robi straszny cyrk po powrocie. Rówieśnicy zawsze wychodzą skądś dużo później niż ja. O późnym powrocie w momencie, kiedy rodzice muszą mnie odebrać z przystanku, nie ma co marzyć, bo nie chcą po mnie przyjechać. Są niezadowoleni, jeśli ktoś mnie odwozi. Co wyjście to niepewność, czy po moim powrocie będą źli, jak długo będą trwały wymówki. Prawie 18-latka
Pod kontrolą
Mimo 17 lat jestem traktowana jak dziecko. W tygodniu mowy nie ma o wyjściu. W weekend bardzo rzadko mam zgodę na wyjście. SMS-y szybko kasuję, gdyż są kontrolowane. Tak bym chciała wyjść z koleżankami na pizzę albo po prostu na zakupy, ale rodzice uważają, że to niepotrzebne. Przygnębiona 17-latka
Przyjazny dom
Nie siedzę w sobotnie wieczory w domu. Z koleżankami, a często i z kolegami spotykamy się w naszej ulubionej pizzerii. Czasami ktoś urządza spotkanie w domu, w ogrodzie, w domku za miastem. W naszym towarzystwie nie ma pijanych, bo tego nie tolerujemy. Koleżanki zazdroszczą mi rodziców, chętnie do nas przychodzą. One swoim nic nie powiedzą. Moi są jak pogotowie. Jednak nigdy ich nie zawiodłam. Jak się umawiałam, to minutę przed umówioną godziną byłam w domu albo dzwoniłam. Zawsze wiedzą, gdzie jestem, co robię i z kim. Nigdy ich nie oszukałam. Znają moje zasady, wiedzą, że pewnych granic nie przekroczę.
17-latka
Nie ma tygodnia, by do redakcji „Małego Gościa” nie nadeszły listy, w których starsze i młodsze nastolatki skarżą się na ograniczenia w kontaktach z rówieśnikami, na zakazy wyjścia, nadmierną kontrolę. Tłumaczę, że to wszystko z miłości, troski, z poczucia wielkiej odpowiedzialności. Dzisiaj chcę przekazać ten problem rodzicom. Tylko patrzeć, jak 17-latka zacznie oszukiwać, a zachłysnąwszy się wolnością, popełni głupstwo. Zamiast chęci poznawania świata i ludzi pojawi się chęć szybkiego opuszczenia domu. Trzeba bardzo wcześnie budować relacje wzajemnego zaufania, stawiać jasne granice, ustalać zasady i mimo lęku wypuszczać dziecko. Niech też dom stoi otworem dla rówieśników naszych dzieci, a my nie negujmy każdego ich pomysłu. Dziecko musi się nauczyć samodzielnego życia z ludźmi i wśród ludzi. Specjaliści twierdzą, że nie wkroczy ono w świat, jeśli nie oddzieli się od rodziców. Rodzice z listu nr 3 wspierają świat córki, bo go znają. Niestety, wielu dorosłych ma własne problemy w relacji z ludźmi i te kompleksy, nieufność, uogólnienia chce przelać na dziecko. Pamiętam matkę, która była oburzona, gdy na początku lat 90. ub.w. syn zaczął spędzać letnie wieczory na rynku. To była wówczas nowość, której poprzednie pokolenie nie znało. Zdenerwowana kobieta wybrała się tam i wróciła oczarowana. Zdumiona stwierdziła, że nie dzieje się nic złego. Zakazy wiążą się bowiem często z naszym doświadczeniem i naszą nieufnością. Z faktem, że dziecko dorośleje i nie my jesteśmy w centrum jego świata, trzeba się pogodzić.
artykuł z numeru 08/2010 GN
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |