Na początku się woła: „Jak to możliwe”?, „Dlaczego my?”. Potem przychodzi czas na szukanie odpowiedzi; jak pokazać dziecku świat, jak nauczyć go żyć.
Gdy Basia miała pół roku, pani Anna poznała dwoje ludzi, mających podobny problem. Córka Elżbiety i Marka Biernackich, Julka, nie widzi i nie mówi. – Od ich dziecka, a także od samych rodziców, bił blask, którego wówczas nie rozumiałam. Dziwna pogoda ducha, akceptacja, wielka wiara, po prostu radość macierzyństwa – to wszystko, czego ja nie miałam, a czym Ela w naturalny sposób zarażała mnie i innych rodziców należących do Towarzystwa Pomocy Głuchoniewidomym – opowiada Anna Gogowska. Do dzisiaj pamięta usłyszane wówczas słowa, które często cytują członkowie Towarzystwa, przypominające wypowiedź Anny Roosevelt, żony prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina Roosevelta. – Ona bardzo często mówiła o wartościach dodanych do osób niepełnosprawnych. Ja niedawno zdałam sobie z nich sprawę. Elżbieta wiedziała o tym już dawno temu – mówi pani Anna. Choć brakuje im wzroku czy słuchu, mają coś więcej, coś dodanego, co trudno wyrazić słowami, coś, co można poczuć, gdy choć przez chwilę pozostanie się w ich otoczeniu.
Świat muzyki
W ośrodku w Sobieszewie znajduje się kilka wyjątkowych i nietypowych pomieszczeń. To w nich właśnie rehabilitowane są dzieci. – Dziecko pozbawione wzroku lub mające wzrok bardzo osłabiony, nie ma możliwości rozwoju poprzez naśladownictwo, dlatego też niezbędne jest wczesne wspomaganie jego rozwoju i pomoc jego rodzinie przez wielospecjalistyczny zespół rehabilitantów – wyjaśnia s. Ida. Z dziećmi pracują różni terapeuci: psycholog, tyflopedagog, muzykoterapeuta, nauczyciel orientacji przestrzennej, terapeuta widzenia, rehabilitant ruchu. Dziecko poddane wczesnej rehabilitacji ma możliwość lepszego startu w edukację szkolną z wyrównanymi szansami w stosunku do widzących rówieśników.
W ośrodku mieszczą się sale, w których odkrywa się rzeczywistość przez dotyk, sala światła czy namiot, w którym próbuje się oddziaływać na zaburzone zmysły dzieci. Miałem okazję uczestniczyć wraz z małą Basią w zajęciach z muzykoterapii prowadzonych przez Elżbietę Górną. Dziewczynka sama weszła do małego pokoiku ćwiczeń. Pomieszczenie, wypełnione po brzegi przeróżnymi instrumentami oddziaływującymi przez dźwięk i dotyk, w czasie ćwiczeń i terapii zamienia się w prawdziwą świątynię muzyki i dźwięku. Dzięki autorskiemu programowi terapii Elżbiety Górnej dźwięk i muzyka naprawdę wnikają głęboko w podświadomość człowieka. Co dzieje się z osobami niewidomymi, wiedzą tak naprawdę tylko one same. Jakież było moje zdziwienie, gdy głuchoniewidoma Basia wystukiwała rytm piosenek, które grała i śpiewała terapeutka. Uśmiech dziewczynki był najlepszym komentarzem.
www.wczesnainterwencja.com.pl
artykuł z numeru 11/2010 Gościa Niedzielnego
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |