Jeszcze 10 lat temu wydawało się, że medycyna już się nie posuwa, ale wręcz galopuje. Że rewolucja w leczeniu i zapobieganiu chorób jest na wyciągnięcie ręki. Dziś poszukujący wiecznej młodości następcy Fausta muszą się zgodzić, że ostatnia dekada była dla nich bolesną lekcją pokory.
Ślepą uliczką okazało się klonowanie. Klonowanie terapeutyczne miało polegać na stworzeniu genetycznego bliźniaka pacjenta. Gdy klon znajdował się w stadium embrionalnym, jego hodowla miała być prowadzona tak, by nie rozwinął się z niego cały organizm, a jedynie jego fragmenty – te, które zawiodły w „oryginale”. Potem można by je transplantować do organizmu pacjenta. – To się nie udaje. W ogóle nie udaje się stworzyć klonu człowieka – mówi dyrektor Międzywydziałowego Instytutu Bioetyki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie ks. dr hab. Andrzej Muszala.
Medycyna prenatalna
W latach 90. zaczęto wykonywać operacje u dzieci znajdujących się w łonach matek. – Kilka z nich było udanych, ale bardzo wiele zakończyło się niepowodzeniem. Następowały poronienia, a matki stawały się niepłodne z powodu uszkodzeń macicy, do których dochodziło w trakcie operacji – informuje ks. dr Muszala. Dodaje, że dziś odchodzi się od takich inwazyjnych metod prenatalnych. Lekarze dążą raczej do urodzenia dziecka, a gdy się to stanie, natychmiast podejmują leczenie. Problematyczne są także badania prenatalne. Tu już nawet nie chodzi o zastrzeżenia moralne, ale o skutki biologiczne. – Można przeprowadzić nawet 60 różnych badań, które mają odpowiedzieć na pytanie, czy dziecko urodzi się zdrowe. Taka medykalizacja ciąży powoduje u matki stres, który ma negatywny wpływ na rozwój dziecka. To jakieś błędne koło diagnostyki prenatalnej – uważa bioetyk z Krakowa.
In vitro
Spójrzmy jeszcze na zapłodnienie in vitro. Nawet jeśli odsuniemy na bok zastrzeżenia moralne, to i tak metoda ta wykazuje wielkie słabości. – W USA kliniki in vitro powstawały jak grzyby po deszczu. A wkrótce potem bankrutowały, bo nie miały wyników – mówi dr Tadeusz Wasilewski, który przez wiele lat zajmował się tą metodą, a następnie zaprzestał tego, kierując się względami moralnymi. Inaczej mówiąc, in vitro ma bardzo słabą skuteczność. Można przyjąć, że wynosi ona średnio 27 proc. Odsetek ten jest jeszcze niższy (i to znacznie!), jeśli zabroni się produkcji embrionów nadliczbowych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |