Nie zatrudniają na czarno, nie wystawiają lewych faktur, nie podstawiają nogi konkurencji, a ze skarbówką rozliczają się co do grosza. Wzajemnie sobie pomagają i… nie bankrutują.
Trzydziestu zgranych
Do jednego koła biznesowego należy nie więcej niż trzydzieści osób – z małych i średnich przedsiębiorstw, przedstawicieli wolnych zawodów, z różnych branż, żeby nie wprowadzać zawodowej konkurencji. Chętnych przybywa i w Warszawie tworzy się już drugie koło. W WTB wszyscy się znają i wiedzą, że mogą liczyć na znajomych i „znajomych królika”. Poza tym co trzydzieści menedżerskich głów to nie jedna. Na spotkaniach rodzi się wiele pomysłów na wspólne zarobienie pieniędzy. – Networking to umiejętność tworzenia sieci ludzi życzliwych, dzięki której może wzrastać nasz kapitał. Im dłużej networkujemy, tym lepiej się poznajemy i bardziej sobie ufamy. I tym śmielsze pomysły chcemy wspólnie realizować – Maciej Gnyszka tłumaczy sens tworzenia towarzystw. Efekty? W ciągu roku istnienia warszawskiego towarzystwa wypaliło parę interesów. Dzięki rekomendacji jednego z członków innemu z branży ubezpieczeniowej udało się zdobyć kilkumilionowy kontrakt. Wizytówki, zaproszenie, foldery wszyscy drukują u Marcina Przepióry – specjalisty od poligrafii. Odkąd wstąpił do towarzystwa, nie może nadążyć z robotą.
Udało się znaleźć inwestora dla firmy z branży przemysłowej, której groziło bankructwo. W komórkach członków towarzystwa są namiary na speców od marketingu, grafików, prawników, księgowe, właścicieli agencji ochrony, doradców finansowych, detektywów, sprzedawców kredytów na samochody, tłumaczy z języków obcych, dystrybutorów win, specjalistów usług internetowych, budowniczych domów na wodzie…
– Spotykamy się regularnie i znamy swoje potrzeby. Polecamy sobie nawzajem kontrahentów i wiadomo, że jest to ktoś sprawdzony, nikt przypadkowy z internetu.
Dzięki towarzystwu udało mi się dostać zlecenie na event, obsługiwałem kilka imprez okolicznościowych. Spotkania tutaj zachęciły mnie do rozszerzenie działalności – zająłem się dystrybucją kawy z Bolonii – mówi Patryk Sławiński, wodzirej. – Przychodzą tutaj ludzie z pomysłami, z zapałem, otwarci, zaznajomieni z nowymi formami komunikacji. Z kontaktu z nimi zrodził się pomysł, by moja firma na Facebooku umieściła darmową grę kompetencyjną, dzięki której każdy mógłby zbadać swoje zdolności przywódcze. Właśnie nad nią pracujemy – opowiada aktor i doradca Jarosław Opaczewki z firmy szkoleniowej.
Śniadań biznesowych i szkoleń dla przedsiębiorców odbywa się codziennie wiele. Wizytowniki biznesmenów zazwyczaj puchną od kontaktów, telefonów do kontrahentów i potencjalnych klientów. Co więc przyciąga ich do elitarnych towarzystw biznesowych, za udział w których muszą na dodatek płacić? – Biznes potrzebuje miękkich wartości: zrozumienia, zaufania, życzliwości… Zakorzenienia w głębszych relacjach niż tylko wspólny interes. I tutaj to się udaje – przekonuje Łukasz Zając, główny networker towarzystw biznesowych. – Kiedy ktoś szukał pediatry dla chorego dziecka, od razu rozdzwoniły się telefony od członków towarzystwa. Innemu z polecenia udało się znaleźć niedrogie mieszkanie w Warszawie. Może nie jesteśmy jeszcze przyjaciółmi, ale na pewno bardzo dobrymi znajomymi.
artykuł z numeru 06/2011 Gościa Niedzielnego
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |